Bez reszty
Dobra zmiana
Dr Krzysztof Kuszewski
Nareszcie odwołano podatek jednolity, w którym miały się mieścić ubezpieczenie zdrowotne, ubezpieczenie emerytalne i PIT. Czyli zostaje składka zdrowotna i służba zdrowia, a może lepiej – świadczenia zdrowotne – na szczęście nie będą finansowane z budżetu.
Nasuwa się pytanie, dlaczego przez rok zawracano głowy Polakom podatkiem jednolitym? Jednak maszyna nastawiona na budżet potoczyła się dalej. Pan Prezydent dostał do podpisu ustawę otwierającą dostęp do bezpłatnych świadczeń dla osób nieubezpieczonych. Oznacza to, że osoby płacące składki będą miały o ok. 10 proc. gorszy dostęp do świadczeń zdrowotnych, mówiąc prościej – do leczenia. Jeśli ktoś nie ma biletu, a jedzie pociągiem, płaci karę. Tu zastosowano metodę odwrotną. Kto nie ma biletu, dostaje nagrodę. Taka idea mogła powstać tylko w głowie kogoś, kto nie ma pojęcia o ekonomii i wydatkach na zdrowie, ale wie, że naród niepłacący składek się ucieszy i może stanie się elektoratem.
Nadal pozostał projekt sieci szpitali – w założeniu potrzebny, ale realizowany z poważnymi błędami. Po pierwsze ma się opierać na mapach potrzeb zdrowotnych. Mapy te opisują zasoby, a nie potrzeby zdrowotne, zresztą nikt nie podał definicji, o co chodzi. Czyli jednak opis zasobów nie mówi nic o potrzebach. Zawiera on liczne błędy, ponieważ jest tworzony od góry do dołu. Jest to typowy obraz, w którym góra wie lepiej, co jest w danym województwie niż ci, co tam mieszkają i korzystają ze świadczeń. Wie ze statystyki, a nie z życia.
Mogę stwierdzić stanowczo i pewnie, że fundament sieci jest marny. Czy sieć może być dobra, skoro budowana jest na wątpliwym fundamencie? Chyba nie. Jeśli będziemy nadal brnąć w tym kierunku, dobra idea sieci będzie karykaturą tego, co miało być jej celem. To miała być budowa sieci, będącej gwarancją państwa dla bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli. Według dostępnych informacji stawia ona na straconej pozycji szpitale niepubliczne. Dlaczego, skoro miała być równość podmiotów? Poprawną reakcją miała być możliwość dopłat i opłat.
Ale kto się, na Boga, na to zgodzi?