Wielka interna

Koziorożcom nic nie przychodzi bez trudu

O ambicjach zawodowych, macierzyństwie i tym, co w życiu najważniejsze, z prof. dr hab. med. Ewą Wender-Ożegowską z Kliniki Rozrodczości UM w Poznaniu rozmawia Olga Tymanowska

Small ozegowska opt

prof. dr hab. med. Ewa Wender-Ożegowska

MT: Wybór zawodu lekarza to przypadek czy realizacja marzeń?


Prof. Ewa Wender-Ożegowska:
O medycynie zaczęłam myśleć dopiero w liceum, mimo że pochodzę z rodziny lekarskiej. Uprawiałam wyczynowo pływanie i do pewnego momentu wszyscy myśleli, że będę starała się studiować na Akademii Wychowania Fizycznego. Ale ja nigdy tego nie planowałam. Potem, gdy już się zdecydowałam zdawać na medycynę, sądzono, że będę chciała być lekarzem sportowym. Jednak w tamtych latach medycyna sportowa była w Polsce mało popularna i niezbyt dobrze zorganizowana. Poza tym problemem był doping, głównie w NRD, i ta perspektywa mało mnie pociągała.

Zawsze byłam ambitna i miałam bardzo dobre stopnie. A dzięki wyczynowemu sportowi byłam systematyczna: pobudka o 6 rano, treningi dwa razy dziennie, szkoła, przygotowanie do zajęć – to wszystko wymagało bardzo dużej dyscypliny.

Dzięki temu nauczyłam się też, by nie marnować czasu. Moi rodzice, którzy byli dość wymagający, nie musieli mnie specjalnie mobilizować do nauki, natomiast wszystko musiało być dobrze poukładane.

Sport nauczył mnie także regularnej pracy i umiejętności koncentracji, a także radzenia sobie ze stresem. Byłam mistrzynią Polski seniorów w pływaniu i na ogół najlepsze wyniki uzyskiwałam właśnie na ważnych zawodach. Umiejętność koncentracji i pokonywania stresu pomogła mi w tym, że mimo łączenia nauki ze sportem, bez problemu zdałam egzaminy wstępne na medycynę. Zawsze chciałam pracować nie tylko jako praktyk, ale też naukowo.


MT: Mentorem, wychowawcą i osobą, która wskazała pani dalszą drogę, była prof. Wiesława Biczysko.


E.W.-O.:
Tak. Pani Profesor uczyła nas patomorfologii i była opiekunem naszego roku. To dzięki niej trafiłam do kliniki, którą kierował jej mąż, prof. Romuald Biczysko. Stworzył on jeden z pierwszych ośrodków leczenia ciężarnych z cukrzycą, a ja z moimi zainteresowaniami interną, endokrynologią i ginekologią bardzo tam pasowałam. Na swojej drodze spotkałam wiele życzliwych osób, które bardzo mi pomogły. Gdy rodziłam pierwszą córkę, byłam na stażu. Miałam jeszcze do zaliczenia pediatrię u prof. Marii Chmiel, która wiedziała, że mam malutkie dziecko i powiedziała: „Zostań w domu, tam się tej pediatrii najlepiej nauczysz”.

Drugą córkę urodziłam przed egzaminem specjalizacyjnym, który zdawałam w czwartek. Córka na świat przyszła w poniedziałek. Później śmiałyśmy się, że jest naznaczona ginekologią, bo teraz sama jest w trakcie specjalizacji z położnictwa i ginekologii.

Wielka Interna

W tomie „Diabetologia” Wielkiej Interny napisałam rozdział dotyczący ciąży powikłanej cukrzycą. Temat jest niezwykle istotny, ponieważ cukrzyca w znacznym stopniu wpływa na ciążę i często decyduje o jej niepomyślnym przebiegu. Nieprzypadkowo znalazł się on w podręczniku dla diabetologów, bo to od nich w dużym stopniu zależy, jak pacjentka będzie do ciąży przygotowana. Ta wiedza ma też bardzo duże znaczenie dla internistów oraz lekarzy POZ, którzy muszą mieć świadomość, że ciężarna z cukrzycą typu 1 czy 2, a także z zaburzeniami tolerancji węglowodanów, wymaga szczególnej opieki i odpowiedniego postępowania. Tylko pacjentka z dobrze wyrównaną cukrzycą, z prawidłowym stężeniem glikemii, zdrowymi nerkami, prawidłowym ciśnieniem tętniczym, bez zmian na dnie oka ma szansę, że ciąża się powiedzie.

Mogłoby się wydawać, że pacjentek z cukrzycą nie ma wielu, bo stanowią one zaledwie kilka procent w stosunku do wszystkich kobiet rodzących. Ale jeśli dodamy do tej grupy rosnącą populację kobiet z zaburzeniami tolerancji węglowodanów, nadciśnieniem tętniczym, chorobami tarczycy, otyłych, takich około 40. r.ż., to problem staje się znacznie bardziej powszechny.

Celem tego rozdziału jest przypomnienie internistom, endokrynologom i lekarzom POZ zasad postępowania przed ciążą, uświadomienie, jak ważna jest edukacja młodej kobiety, co niesie ze sobą ciąża, do której ona nie będzie przygotowana i jak ją szczęśliwie przez tę ciążę przeprowadzić od strony internistycznej.

Czytelnik znajdzie informację o lekach przeciwwskazanych w okresie ciąży, o stężeniach glukozy, do których należy dążyć przed ciążą oraz w trakcie jej trwania.

Przedstawiony został także algorytm leczenia nadciśnienie tętniczego oraz liczne rady dotyczące postępowania z pacjentką w trudnych sytuacjach, np. gdy planuje zajście w ciążę, a my musimy jej powiedzieć, że nie powinna.

Mam nadzieję, że rozdział ten stanowi cenne źródło praktycznej wiedzy i jest pomocny w codziennej praktyce lekarskiej.


MT: Udało się pani pogodzić macierzyństwo z karierą. A to nie takie łatwe.


E.W.-O.:
Moja mama zawsze mówiła, że obie jesteśmy spod znaku Koziorożca i że w związku z tym nic nam łatwo nie przychodzi. I rzeczywiście, na wszystko ciężko musiałam zapracować. Kobiecie, szczególnie w środowisku męskim, nie jest łatwo się przebić. Prof. Alina Warenik-Szymankiewicz, która prowadziła moją ciążę i wspierała mnie w różnych działaniach, zawsze mawiała: „Pamiętaj, by nie być taką osobą, która będzie tylko kolegom parzyć herbatę na dyżurach”.

Więc starałam garnąć się do pracy i jasno wytyczać swoją drogę.

Początki nie były najłatwiejsze. Mieliśmy wiele niepowodzeń. Cukrzyca przebiegała dużo bardziej dramatycznie niż teraz. Praktycznie nie było miesiąca, w którym nie mielibyśmy niepowodzeń. Najczęściej umierały dzieci z powodu wcześniactwa lub bardzo złego wyrównania glikemii u ciężarnej. To był początek lat 80. – nie było penów ani pomp insulinowych. Iniekcje wykonywano strzykawkami, raz dziennie. Pacjentki nie miały w domu glukometrów. Dostawały w jednym wstrzyknięciu 20-40 jednostek insuliny, co często prowadziło do zmian na skórze i różnych odczynów poinsulinowych. To sprawiało, że opieka nad nimi była bardzo trudna i nie zawsze kończyła się powodzeniem. Niejednokrotnie ciężarne musiały leżeć całą ciążę w szpitalu. Prof. Biczysko opisywał każdy przypadek w zeszycie, który ze względu na czarną obwolutę został nazwany czarną książką. To jest teraz wspaniały dokument, olbrzymia baza danych, pokazująca, jak wiele się w leczeniu zmieniło. Pan Profesor nauczył mnie prowadzenia tych pacjentek, a także całego położnictwa i ginekologii.


MT: Równolegle z pracą kliniczną rozwijała się pani naukowo.


E.W.-O.:
W 1986 roku jechaliśmy do Lipska na Europejski Zjazd Medycyny Perinatalnej. Miałam tam ustną prezentację. Sesji przewodniczyło dwóch profesorów: prof. Kurt Fuhrmann z Berlina i prof. John Kitzmiller z USA, w tamtym czasie największe autorytety w dziedzinie położniczej diabetologii. Po zakończonej sesji profesorowie pogratulowali mi wystąpienia i życzyli pomyślnego rozwiązania, bo widać już było wyraźnie, że jestem w ciąży. Wieczorem, na kolacji pożegnalnej, znów się spotkaliśmy. I ja, nie zastanawiając się wiele, zapytałam, czy nie przyjechaliby na organizowany w Poznaniu w następnym roku kongres PTG. Odpowiedź była pozytywna. Później od prof. Fuhrmanna otrzymałam zaproszenie do wygłoszenia wykładu podczas organizowanego przez niego spotkania w Berlinie grupy ekspertów zajmujących się cukrzycą i ciążą. I od tamtej pory, właściwie co roku, brałam udział w tych spotkaniach. Później zostałam członkiem tej grupy i to dało mi możliwość nawiązania kontaktów międzynarodowych oraz współpracy.

Czasem się śmieję, że cukrzyca została mi przypisana do końca życia. Zarówno moje międzynarodowe aktywności, jak i codzienna praca w klinice były związane z tą problematyką. Przez ponad 10 lat byłam przewodniczącą Oddziału Wielkopolskiego Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, a następnie członkiem ZG PTD.

Nasza klinika od lat jest jednym z największych ośrodków w Polsce sprawujących opiekę nad ciężarnymi z cukrzycą. Współpracujemy przy okazji tej opieki z Kliniką Diabetologii naszego uniwersytetu, którą kieruje prof. Dorota Zozulińska-Ziółkiewicz. Bierzemy teraz udział w programie Jerzego Owsiaka Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, zapewniającym osobiste pompy insulinowe dla ciężarnych z cukrzycą.


MT: Rok 2016 był dla pani szczególny. Dlaczego?


E.W.-O.:
To rzeczywiście był niesamowity rok. Odeszłam z kliniki, w której przepracowałam całe moje dotychczasowe zawodowe życie, bowiem wygrałam konkurs i objęłam kierownictwo Kliniki Rozrodczości. Klinika ta od lat zajmuje się naukowo zagadnieniami dotyczącymi niepowodzeń wczesnej ciąży. Chciałabym rozszerzyć te zainteresowania na problemy ciąży powikłanej cukrzycą, zarówno przedciążową, jak i ciążową, a także kwestię ciężarnych z otyłością, których liczba nieustannie rośnie.

Do góry