Absolwenci
Dyżury pod przymusem
Dr n. med. Bartosz Urbański
Głośno jest o wypowiadaniu przez młodych lekarzy klauzuli opt-out. Skutkuje to tym, że lekarz nie będzie mógł pracować dłużej niż 48 godzin tygodniowo, czyli nie będzie mógł wziąć więcej niż trzech dyżurów miesięcznie. W mojej ocenie ten bunt jest spowodowany wysokim poziomem frustracji i niezadowolenia z powodu bardzo niskich zarobków, które nie przystają do liczby przepracowanych godzin. Teoretycznie wypowiedzenia mogą spowodować problemy z kontynuacją udzielania świadczeń medycznych na oddziałach. Już teraz można znaleźć szpitale, w których pracowników zmusza się szantażem do pracy wbrew ich woli. Dyrektorzy straszą zamknięciem oddziałów, pozostawieniem jednego lekarza dyżurnego, wprowadzeniem zmianowego systemu pracy. Dobrze wiemy, że jest to niekorzystne dla pacjentów. Lekarz, który będzie np. na 12-godzinnym dyżurze w poniedziałek, ponownie przyjdzie do pracy dopiero w środę, potem w piątek, czyli nie będzie widział pacjenta codziennie, lecz co dwa dni. To bardzo spowolni pracę szpitala i wydłuży leczenie.
Kolejny problem, który chciałbym nieco szerzej opisać, dotyczy zawierania przez podmioty szkolące niekorzystnych umów cywilnoprawnych na pełnienie dyżurów medycznych. Umowy te są krzywdzące zarówno dla lekarzy rezydentów, pozbawiając ich ochrony przestrzegania prawa dotyczącego czasu pracy i dodatku do wynagrodzenia wynikającego z pracy w godzinach nadliczbowych i nocnych, jak i dla ZUS, pozbawiając go należnych składek za tę formę świadczenia pracy.