Bez mojej zgody
Umiejętności przyprawiają o ból głowy?
Opracowała: Iwona Dudzik
O tym, czy pomysł szybko zdobywanych certyfikatów umiejętności w leczeniu bólu może być niebezpieczny, mówi dr n. med. Marcin Janecki, kierownik Zakładu Medycyny i Opieki Paliatywnej Katedry Pielęgniarstwa Wydziału Nauk o Zdrowiu w Katowicach SUM w Katowicach.
W listopadzie 2016 roku pojawił się raport zespołu ekspertów do spraw kształcenia podyplomowego lekarzy i lekarzy dentystów pracującego przy ministrze zdrowia, w którym wśród 59 tzw. podspecjalizacji pierwszy raz pojawiła się medycyna bólu.
W odpowiedzi prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej opublikowało swój komentarz, w którym medycyna bólu pojawiła się jako umiejętność. Zdaję sobie sprawę, że powyższe to tylko wstęp do prac legislacyjnych, tym niemniej to krok w dobrym kierunku.
Cierpienie ciągle poza kontrolą
Środowisko lekarzy związanych z leczeniem bólu od dawna postulowało wyodrębnienie medycyny bólu i utworzenie specjalizacji szczegółowej, podspecjalizacji lub właściwie rozumianej umiejętności. Według resortu zdrowia jest to biegła praktyczna znajomość przeprowadzania określonych procedur diagnostycznych i terapeutycznych wykorzystujących jednolitą technikę. Umiejętność może się składać z procedur pojedynczych, np. echokardiografia, endoskopia przewodu pokarmowego, lub mnogich, np. rehabilitacja neurologiczna, czynności przypisanych do niej w zakresie diagnostyki lub terapii. Potwierdzeniem zdobycia umiejętności powinien być „Certyfikat umiejętności” wydawany przez CEM na podstawie opinii powołanej przez CEM komisji certyfikującej składającej się z konsultanta krajowego w danej dziedzinie oraz członków izb lekarskich, towarzystw medycznych i CMKP oraz na podstawie zdanego egzaminu. Polskie Towarzystwo Badania Bólu (PTBB) stara się o to nieprzerwanie od 2008 roku. Widzimy taką potrzebę, ponieważ szacuje się, że u ponad połowy chorych z bólem przewlekłym w Polsce nie jest on dobrze kontrolowany.