ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Raport
Noc w szpitalu, czyli tłum jak w czasie Nocy Muzeów
Dr n. ekon. Greta Kanownik
Raport Najwyższej Izby Kontroli w zakresie dostępności świadczeń nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej za lata 2011-2013 wskazał wiele luk dotyczących prawidłowej realizacji świadczeń zdrowotnych. NIK zwraca uwagę na duże dysproporcje między obciążeniem pogotowia ratunkowego i szpitalnych oddziałów ratunkowych a obciążeniem placówek nocnej i świątecznej opieki doraźnej, która jest wykorzystywana tylko w części. NIK już wcześniej alarmowała, że spora część osób przyjmowanych na SOR w ogóle nie powinna tam trafić, bo kwalifikuje się do opieki podstawowej. Raport potwierdza tę tezę.
Jeśli w szpitalu nie ma opieki nocnej ani świątecznej, SOR przyjmuje tam średnio 74 pacjentów na dobę. Jeśli jest, przyjmuje się połowę mniej: średnio 43. Dzieje się tak, ponieważ przypadki niezagrażające życiu są odsyłane do opieki nocnej. Z kolei jeśli w szpitalu z opieką nocną nie ma SOR, przyjmuje on w ciągu doby średnio 54 pacjentów. Jeśli natomiast jest tam jednocześnie opieka nocna i ratunkowa, to nocna przyjmuje średnio 80 osób, czyli niemal połowę więcej. Wynika to z tego, że pacjenci szukają głównie doraźnej pomocy na oddziałach ratunkowych, skąd – jeśli to tylko możliwe – są przekierowywani do opieki nocnej, która działając obok SOR, stanowi dla niego naturalne odciążenie.
Problemem nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej jest zła organizacja pracy zespołów lekarsko-pielęgniarskich. Najpoważniejsze nieprawidłowości to:
- zaniżanie liczby dyżurujących zespołów: w ponad 30 proc. kontrolowanych miejscowości było za mało zespołów dyżurujących, mniej niż wymagają przepisy i mniej niż opłacił NFZ. Kontrolerzy wskazali placówki, w których takich zespołów nie utworzono w ogóle, a pacjentów niezgodnie z prawem przyjmowali lekarze niezgłoszeni do NFZ jako dyżurujący. Pełnili oni w tym samym czasie dyżur np. na oddziałach szpitalnych, jednak udzielanie świadczeń w dwóch miejscach jednocześnie jest niemożliwe, a prawo zabrania udzielania porad przez lekarzy innych niż zgłoszeni przy podpisywaniu kontraktu z NFZ;
- zaniżanie czasu pracy: ponad 20 proc. skontrolowanych świadczeniodawców regularnie skracało zespołom czas dyżurowania (najczęściej o godzinę lub dwie), wyznaczając samowolnie godziny pracy inne niż zapisane w kontraktach, ustawowo gwarantujące pacjentom opiekę nieprzerwanie przez całą dobę;
- pełnienie dyżurów przez lekarzy w domach pod telefonem zamiast w wyznaczonej placówce, wbrew zarządzeniu prezesa NFZ, które nie przewiduje takiej formy dyżurowania;
- niedostosowanie trybu pracy zespołów do potrzeb pacjentów: znaczne różnice w liczbie pacjentów zgłaszających się do przychodni w dni powszednie (od poniedziałku do piątku w godz. 18.00-8.00 dnia następnego) i dni wolne od pracy (soboty, niedziele i święta w godz. 8.00-8.00 dnia następnego). W dni robocze zgłaszało się – w zależności od wielkości obszaru zabezpieczenia – 4-20 osób, w weekendy od 30 do nawet 200 osób. W efekcie w dni powszednie zespołów dyżurujących było za dużo w stosunku do potrzeb, a w dni wolne od pracy najczęściej za mało.
Niewłaściwa organizacja wizyt domowych:
- wiele placówek stosuje nieuzasadniony podział pracy na zespół wyjeżdżający (oczekujący) i zespół dyżurujący na miejscu, co powoduje nierównomierne obciążenie pracą na niekorzyść zespołu udzielającego świadczeń w przychodni. Zdarza się, że w efekcie takiego podziału przyjmuje mniej lekarzy, niż powinno (np. dwóch zamiast czterech), bo część z nich jedynie oczekuje na wyjazd. To z kolei powoduje kolejki i niepotrzebnie wydłuża czas oczekiwania na przyjęcie pacjentów, którzy zgłosili się osobiście;
- część świadczeniodawców zatrudniała podwykonawców do udzielania świadczeń w trybie wyjazdowym, co jest dozwolone. Jednak w wielu wypadkach zespoły wyjazdowe, wbrew przepisom, dyżurowały nie w określonej placówce, lecz w swojej bazie, często daleko poza terenem zabezpieczanym.