ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Na ważny temat
Jesień buntu nadchodzi
O tym, jak środowisko młodych lekarzy podsumowuje bogaty w wydarzenia rok i co dalej z głoszonymi postulatami, z Mateuszem Kowalczykiem, sekretarzem Okręgowej Rady Lekarskiej w Łodzi, rozmawia Irina Nowochatko-Kowalczyk
MT: Dla rezydentów nowelizacja ustawy „6% PKB na zdrowie” w wersji rządowej oznacza zerwanie lutowego porozumienia. Z kolei dla związkowców z dużym stażem pracy jest to krok do przodu. Jakie jest pana zdanie?
Mateusz Kowalczyk: Tu raczej chodzi o pryncypia i straconą okazję. Po pierwsze, mogliśmy mieć szansę na reformowanie ochrony zdrowia w atmosferze konstruktywnej rozmowy i wzajemnego szacunku, a po drugie, mogliśmy zrobić coś raz, a porządnie. A tak mamy nowelizację ustawy, która owszem, zawiera w sobie kierunki wyznaczone przez lutowe porozumienie, jednak została sformułowana w niektórych aspektach w sposób mało precyzyjny, pozostawiający wiele niedomówień. I jeszcze ten nieszczęsny manewr rządzących mający na celu zapewnienie środków m.in. dla Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Rację mają przedstawiciele samorządu lekarskiego, którzy mówią, że taka kreatywna księgowość to pozbawienie pacjentów szansy np. na wykonanie blisko 250 tysięcy tomografii komputerowych. I przykro, że zrobiono to pod przykrywką zwiększania nakładów na ochronę zdrowia. Summa summarum mamy jakiś ruch w dobrym kierunku, który wymusiło lutowe porozumienie, jednak – jak to często bywa – zrobiony byle jak, po swojemu, fasadowo, byle tylko odsunąć od siebie problem. Przez to za jakiś czas będziemy musieli nowelizować obecną nowelizację, bo życie pokaże, jakie buble zostawiła i ile ma nieścisłości.
MT: Jak się zmieniły warunki pracy młodych lekarzy po lutowym proteście? W wielu przypadkach można odnieść wrażenie, że niewiele…
M.K.: Zmiany mają to do siebie, że wymagają czasu, jeśli mają być przemyślane i długofalowe. Ale co najważniejsze – trzeba zacząć je wprowadzać. A Ministerstwo Zdrowia nigdy nie było resortem wykazującym się najwyższą efektywnością i tempem pracy. Rzutem na taśmę poznaliśmy rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie wysokości zasadniczego wynagrodzenia miesięcznego lekarzy i lekarzy dentystów odbywających specjalizacje w ramach rezydentury, ciągle czekamy na nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, która w pełni odpowiadałaby zapisom lutowego porozumienia. Czas leci, pacjenci jak stali w kolejkach, tak stoją, pieniędzy w systemie jak brakowało, tak brakuje. Coraz głośniej odzywają się także przedstawiciele innych zawodów medycznych. I bardzo dobrze. Historia pokazuje, że resort zdrowia najlepiej pracuje pod presją, wtedy decyzyjność zwiększa się proporcjonalnie do narastającego zniecierpliwienia społecznego. Tak było z poprzednim protestem. Tak może będzie i teraz, gdy staną kolejne szpitale, a pacjenci znowu głośno powiedzą, co o tym myślą.