Historia medycyny
Przełamywanie nieufności wobec sterylizacji
Dr hab. n. hum. Ryszard W. Gryglewski, prof. UJ
Nie jesteśmy w stanie dzisiaj wskazać, kiedy po raz pierwszy wysterylizowano narzędzia, stworzono jałowy opatrunek czy skutecznie odkażono ranę. Jedno wydaje się nie ulegać wątpliwości: dokonano tego na długo przed tym jak pionierzy mikrobiologii i bakteriologii lekarskiej, uczeni pokroju Casimira Davaine'a, Ludwika Pasteura, Roberta Kocha, Friedricha Löfflera czy Georga Gaffkyego udowodnili ponad wszelką wątpliwość patogenność szeregu mikroorganizmów.
Warto pamiętać, iż dopiero w połowie XIX stulecia lekarz wiedeńskiego oddziału położniczego Ignaz Semmelweis (ryc. 1), człowiek trawiony podstępnie rozwijającą się chorobą psychiczną, w przebłysku intuicji skojarzył rozwój gorączki połogowej z czymś bliżej nieokreślonym, lecz istniejącym, co powstaje podczas rozkładu zwłok i nieświadomie przenoszone z prosektorium na salę szpitalną rozdaje śmierć rodzącym lub położnicom. Kilkanaście lat później angielski chirurg Joseph Lister (ryc. 2), przeczytawszy krótkie doniesienie prasowe opisujące skuteczną neutralizację fetoru dobywającego się ze ścieków za pomocą kwasu karbolowego (fenolu), postanowił sprawdzić jego właściwości antyseptyczne na sali operacyjnej. Z jakimż triumfem dowodził, że najgłębsze i rozległe rany w złamaniach otwartych, które jako szczególnie podatne na rozwój sepsy uważano za niemożliwe do zaopatrzenia opatrunkiem i które skazywały nieszczęsne ofiary na amputacje, można teraz zabezpieczyć, a proces ich gojenia przebiega nader pomyślnie. A mimo to nadal dyskutowano, czy ropna wydzielina z ran ma wymiar terapeutyczny, w zgodzie z hipokratejską nauką o leczniczej mocy natury i galenowską teorią o „chwalebnym ropieniu ran”, czy też jest jednak czymś niepożądanym, ergo szkodliwym. Na tym tle o wiele łatwiej zrozumieć nam, dlaczego antyseptyka i aseptyka pojawiają się w przestrzeni praktyki lekarskiej stosunkowo późno i bez szczególnego entuzjazmu.