BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Oburzony pacjent rzuca oskarżenia
Ponownie przesłuchany ojciec dziecka kategorycznie twierdził jednak, że syn nosił złe okulary „nawet do dwóch tygodni”. Od lekarza otrzymał tylko jedną receptę i to tę, na podstawie której zostały wyrobione okulary. Nic do niej nie było dopięte. Co do „przekreślonej” recepty ojciec stwierdził, że widział to na recepcie, ale postawiona na niej kreska nie obejmowała wartości liczbowych dla szkieł, a jedynie pozostałe, puste rubryki recepty. Ponadto taka recepta nie wzbudziła wątpliwości w salonie optycznym, gdyż na jej podstawie wyrobiono przecież okulary. W tej kwestii rzecznik przesłuchał dodatkowo pracownika salonu optycznego, który również zeznał, że taki znak nie oznacza w jego ocenie nieważności recepty i może być interpretowany jako przekreślenie pustych rubryk w celu uniemożliwienia nieautoryzowanych zmian treści recepty. Co do propozycji zwrotu kosztów przez lekarza ojciec dziecka stwierdził, że nie interesuje go zwrot kosztów wyłącznie za źle wyrobione soczewki, ponadto arogancka postawa lekarza, który nadal bagatelizuje sprawę i nie przyznaje się do błędu, „zmusza go do żądania wyciągnięcia wobec niego konsekwencji po to, żeby już nikt nigdy nie był przez tego pana narażony na cierpienia”.
Postępowanie rzecznika zakończyło się przedstawieniem lekarzowi okuliście zarzutu „niedołożenia należytej staranności w postępowaniu lekarskim poprzez błędne wypisanie recepty na okulary”. Obwiniony nie przyznał się do zarzucanego czynu. Twierdził, że badanie okulistyczne przeprowadził prawidłowo, receptę anulował i w jej miejsce wystawił prawidłową, ponadto dziecko nie mogłoby w ogóle funkcjonować w takich szkłach, więc nie może być mowy o jakimkolwiek ryzyku pogorszenia wzroku.
Lekarz sugeruje próbę wyłudzenia
Jak wspomniano, sprawą zajmowała się również prokuratura, przed którą wymienione osoby złożyły identyczne i identycznie rozbieżne w kluczowych kwestiach zeznania. Konflikt osiągnął już jednak takie stadium, że składając zeznania, lekarz podjął nawet próby dyskredytowania rodziców dziecka i kierowania pod ich adresem oskarżeń o innego rodzaju czyny, m.in. lekarz oskarżył ojca dziecka o próbę wyłudzenia pieniędzy. Złożył również w prokuraturze, skopiowane najprawdopodobniej z profilu na portalu społecznościowym, wydruki zdjęć ojca, który wspólnie z synami pije jakiś ciemny płyn z kufli, zgłaszając w związku z tym zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa rozpijania nieletnich. Mimo to prokurator wszczął postępowanie w przedmiocie podejrzenia popełnienia przestępstwa z art. 160 § 2 Kodeksu karnego, tj. nieumyślnego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Opinia biegłych
W sporządzonej na potrzeby tego postępowania opinii biegłych z udziałem specjalisty okulistyki stwierdzono m.in., że używanie przez kilka, kilkanaście, a nawet przez dłuższy czas szkieł +1,5 dioptrii zamiast -1,5 dioptrii z całą pewnością nie narażało na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, a także nie narażało na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci utraty wzroku, innego ciężkiego kalectwa, ciężkiej choroby nieuleczalnej lub długotrwałej oraz pozostałych jego form. Używanie szkieł o takiej mocy przez osobę krótkowzroczną nie może też doprowadzić do uszkodzenia wzroku. Podkreślono jednocześnie, że używanie takich szkieł faktycznie było mało prawdopodobne, gdyż w takiej sytuacji bez okularów widzenie było lepsze niż w okularach. Jednocześnie nie musiało być tak, że nieprawidłowość szkieł zostałaby od razu zauważona przez ośmioletnie dziecko i zgłoszona jeszcze w salonie optycznym. Dziecko mogło podejmować próby funkcjonowania w nieprawidłowych okularach, jednak dolegliwości z tym związane (przede wszystkim zamazany obraz), mimo braku stałego używania złych okularów, mogło zgłosić rodzicom dopiero po kilku dniach.
Podsumowanie, również finansowe
Postępowanie karne zakończyło się umorzeniem. W postępowaniu zawodowym lekarz zostanie zapewne ukarany karą nagany oraz zobowiązany do naprawienia szkody, tj. zwrotu rodzicom dziecka poniesionych kosztów. Dodatkowymi wydatkami będą dla lekarza koszty reprezentacji przez adwokata przed sądem lekarskim oraz niepoliczalne koszty stresu odczuwanego przez ponad trzy lata (!) toczących się postępowań, konieczności stawiania się na wezwanie różnego rodzaju organów, wielokrotnego składania zeznań, wyjaśnień, pisania pism procesowych, wniosków itp.
Czy koszty te są wyższe, czy niższe niż pierwotnie żądna kwota 500 zł oraz która ze stron wyłącznie odpowiada za eskalację roszczeń – niech czytelnicy ocenią sami.
Nie podejmuję się rozstrzygnięcia, która ze stron konfliktu przedstawia bliższy prawdy przebieg zdarzeń. Warto jednak zwrócić uwagę, że żądania ojca dziecka za każdym razem ograniczone były do zwrotu poniesionych kosztów oraz przyznania się lekarza do błędu i przeproszenia za pomyłkę. Mało prawdopodobna wydaje się w tym świetle interpretacja, według której ojciec dziecka miałby umyślnie zrealizować nieprawidłową, podstępem zdobytą receptę tylko po to, żeby eskalować konflikt z lekarzem i wyłudzić pieniądze.