Na ważny temat

Trzeba coś robić, czekając na lek przeciwkoronawirusowy

Alicja Giedroyć

W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu, jako pierwszej jednostce zakaźnej w Polsce, zastosowano w COVID-19 leczenie kombinacją leków stosowanych w HIV 1 i HIV 2, HCV i przeciwmalarycznej chlorochiny.

– To nie jest mój oryginalny pomysł ani eksperyment – mówi „Medial Tribune” prof. dr hab. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych i ordynator oddziału zakaźnego WSS, który wprowadził tę terapię. – Opiera się on na wynikach badań przeprowadzonych w Chinach, Korei i we Włoszech. SARS-CoV-2 wykazuje duże podobieństwo do różnych znanych już wirusów (SARS, MERS) oraz spore podobieństwo do m.in. HIV i HCV, dlatego próbowano leczyć pacjentów COVID-19 lekami działającymi na te wirusy, a więc zmniejszającymi ich namnażanie. W różnych ośrodkach stosowano kombinacje ok. 33 leków, uzyskując zmniejszenie śmiertelności – w różnym stopniu w zależności od kombinacji i grup pacjentów, ale także w stopniu istotnym.

Równie obiecujące są badania z chlorochiną, z których wynika, że może ona hamować replikację koronawirusa. Po analizie dostępnych doniesień doszedłem do wniosku, że trzeba spróbować wdrożyć coś więcej niż leczenie objawowe, opierając się na schematach opracowanych przez chińskich naukowców i wykorzystując to, co jest najbardziej dostępne. Mamy chlorochinę, rybawirynę oraz leki antyretrowirusowe, a nasz zespół dysponuje odpowiednią wiedzą i wieloletnim doświadczeniem w ich stosowaniu u pacjentów z HIV i HCV. Leki są zarejestrowane, dobrze tolerowane przez pacjentów, skutecznie hamują replikację wirusów o cechach podobnych do SARS-CoV-2 – na tym etapie rozwoju epidemii są to dostateczne przesłanki, by z nich skorzystać.

Prof. Simon podkreśla, że uzyskał błyskawiczną zgodę Komisji Bioetycznej na wdrożenie nowej terapii.

Kombinację kaletry z chlorochiną lub z rybawiryną podano we Wrocławiu już wielu pacjentom zakażonym koronawirusem z ciężkim przebiegiem COVID-19. Po kilku dniach stan jednego z nich się poprawił, pozostali są stabilni, ale na wnioski jest stanowczo za wcześnie. Opracowany przez prof. Simona schemat terapii został udostępniony innym ośrodkom zakaźnym w Polsce.

– Kilka z nich zainteresowało się tą metodą, ale nie mam wiedzy, czy z niej skorzystano – mówi profesor. – Nie mam na to czasu, od szóstej rano jestem w szpitalu, do którego nieustannie przywożą nam poza ciężkimi przypadkami dziesiątki ludzi zwyczajnie przeziębionych i jeszcze więcej z innymi chorobami oraz gorączką ewidentnie z innych powodów. Asystenci są skrajnie przepracowani przy takim napływie pacjentów. Od lat brakuje miejsc internistycznych w rejonowych szpitalach, ba, nawet ostatnio ich liczba się zmniejsza, tymczasem populacja się starzeje. Do tego dochodzą pacjenci z innymi chorobami zakaźnymi, a też trzeba ich leczyć, oraz kombinatorzy lub spanikowani, którzy wręcz wymyślają dolegliwości, by tylko zrobić test w kierunku koronawirusa.

Wrocławskiego zakaźnika irytują publikowane w mediach opinie niektórych ekspertów, podważające np. zasadność terapii lekami antyretrowirusowymi i chlorochiną u pacjentów w ciężkim stanie, gdy infekcja jest już zaawansowana.

– Nie ma sensu podawanie tych leków we wczesnej fazie infekcji – uważa prof. Simon. – 80 proc. zakażonych SARS-CoV-2 przejdzie infekcję bezobjawowo, trzeba ratować tych, którzy umierają. Dlatego naszą metodą będziemy leczyć przede wszystkim osoby z ciężkim przebiegiem COVID-19 oraz tych zakażonych z chorobami współistniejącymi, u których można się spodziewać ciężkiego przebiegu. Nie ma leku ukierunkowanego na ten konkretny koronawirus, ale też nie mamy czasu, by czekać, aż się pojawi. Nie można być bezczynnym.

Do góry