Nauka na cudzych błędach
Poparzenie diatermią chirurgiczną, a personel, jakby nic się nie stało
Lek. Wojciech Golema, specjalista medycyny sądowej
Dla chorego pobyt w szpitalu prawie zawsze wiąże się ze stresem oraz obawą o życie i zdrowie. W większości przypadków wszystko kończy się pomyślnie i pacjent wraca do domu z poczuciem, że w chwili zagrożenia może liczyć na pomoc tzw. służby zdrowia. Problem jednak zaczyna się, gdy coś pójdzie nie po myśli zarówno chorego, jak i personelu.
Na niewielki, ale prężny i cieszący się znakomitą opinią oddział chirurgii dziecięcej szpitala powiatowego w X został przyjęty 11-letni chłopiec. Powodem hospitalizacji była konieczność operacji przepukliny pachwinowej, która pojawiła się około dwóch lat wcześniej. Nie występowały żadne objawy jej uwięźnięcia, pacjent czuł się dobrze, dolegliwości bólowe również pojawiały się okresowo i miały niewielkie nasilenie.
Pobyt został ustalony już dawno, poprzedzała go dokładna diagnostyka, a całość leczenia odbywała się w trybie planowym. Po przygotowaniu pacjenta przystąpiono do operacji, w trakcie której krwawienie miało być zaopatrywane diatermią. Przy jej drugim użyciu odnotowano jednak głośny trzask oraz zauważono dym w okolicy podudzia, gdzie była umocowana elektroda uziemiająca. Przerwano zabieg, usunięto obłożenie chorego. Chirurg zauważył, że podkład chirurgiczny położony na stole jest mokry, co absolutnie nie powinno się zdarzyć. W okolicy elektrody uziemiającej znajdowała się rozległa strefa intensywnego przekrwienia skóry (oparzenia elektrycznego). Zostało ono schłodzone, usunięto elektrodę i dokończono zabieg bez używania diatermii. Powodem zwarcia okazał się mocz, który młody pacjent, pod wpływem leków znieczulenia ogólnego, oddał na początku operacji, ale już po przykryciu go obłożeniem chirurgicznym. Uniemożliwiało to zaobserwowanie tego faktu.
Bez wyjaśnienia
Rodzicom bardzo ogólnie przekazano, że doszło do oparzenia, nie tłumacząc jednak, co było jego przyczyną. Pacjenta otoczono troskliwą opieką, zmiany skórne wymagały docelowo leczenia za pomocą przeszczepienia, co wykonano. Z dokumentacji medycznej wynikało, że mniej więcej dwa lata po zdarzeniu u chorego nie występowały żadne ograniczenia funkcji kończyny, widoczna była jedynie dość rozległa blizna, będąca jednak wyłącznie problemem kosmetycznym, bez dolegliwości bólowych czy zaburzeń ruchomości.
W wydanej w tej sprawie opinii biegli nie znaleźli błędów w postępowaniu medycznym. Elektroda uziemiająca była przymocowana w miejscu typowym, zapewniającym dużą masę tkanki mięśniowej (tylna powierzchnia podudzia). Pacjent był przygotowany do zab...