MT: Czy poza nauką znajduje pan czas na inne zajęcia?

J.K.: Nie będę zbyt oryginalny, stwierdzając, że czasu mam za mało. Niestety za mało też czytam poza lekturą zawodową. Nadrabiam zaległości w lekturze książek Olgi Tokarczuk. Dopiero niedawno skończyłem książkę Michelle Obamy, a już na półce pojawił się niesłychanie ciekawy nowy tom Tomasza Kubikowskiego „Zjadanie psów”. Wciąż udaje mi się jeździć na nartach; jest to pozostałość z czasów studenckich, kiedy zdobyłem uniwersyteckie mistrzostwo Polski w slalomie gigancie, a później, już w Szwecji, zacząłem dużo biegać na nartach i ukończyłem dwa razy Bieg Wazów (dystans 96 km). W Szwecji zacząłem też żeglować regatowo na jachcie kilowym. To niezwykły sport, uprawiany niezależnie od stanu majątkowego. Jest tu prawie milion jednostek pływających na 10 mln mieszkańców. Żeglarstwo na małych lub dużych jachtach daje niezwykły relaks, jest bardzo przyjazne środowisku. Uczestniczę często w regatach z moją żoną i mamy na koncie zwycięstwa. Jest wiele podobieństw pomiędzy sportem a nauką. I tu, i tam ważne jest, by być dobrze przygotowanym, mieć plan i być wytrwałym, a czasem, gdy się uda, być pierwszym. Żeglarstwo, tak jak badania naukowe, wymaga umiejętności współpracy. Nie tylko w nauce decyduje głowa.

Wywiad powstał przed epidemią COVID-19.

Zdjęcie: archiwum prywatne

Do góry