Ostry dyżur

Dylemat: ratować stopę, czy amputować

O trudno leczących się powikłaniach w cukrzycy w trakcie COVID-19 i dwóch stronach telemedycyny
z dr. n. med. Adamem Węgrzynowskim z Poradni Stopy Cukrzycowej w Szpitalu Miejskim im. F. Raszei w Poznaniu rozmawia Ryszard Sterczyński.

MT: Spośród blisko 3 mln chorych na cukrzycę ponad 200 tys. doświadcza zespołu stopy cukrzycowej (ZSC). Jaka jest etiologia tego zjawiska?

Dr Adam Węgrzynowski: Zwykle mieszana. Chorzy na cukrzycę obarczeni są z jednej strony polineuropatią czuciowo-ruchową, a z drugiej cierpią z powodu uszkodzenia naczyń krwionośnych, w szczególności tętniczych, co w konsekwencji prowadzi do miażdżycy. To, że etiologia ZSC jest mieszana, oznacza więc częściowe uszkodzenie zarówno układu nerwowego, jak i naczyń doprowadzających krew do samej stopy.

MT: Jednak w zespole stopy cukrzycowej polineuropatia ma większe znaczenie.

A.W.: To prawda, mówimy raczej o stopie neuropatycznej niż niedokrwiennej i takich powikłań stwierdza się ok. 60-75%, w zależności od analizowanych źródeł. Niemniej gdy badamy pacjentów, okazuje się, że z neuropatią bardzo często współistnieje miażdżyca. Kiedy staje się ona dominującym elementem choroby, czyni największe spustoszenie. W takich sytuacjach mówimy bardziej o stopie niedokrwiennej niż neuropatycznej. Jednak te dwa mechanizmy najczęściej się ze sobą łączą lub przeplatają.

MT: Endokrynolog William J. Jeffcoat powiedział, że liczba dużych amputacji jest markerem jakości opieki nad osobami ze stopą cukrzycową w danym kraju. Dlaczego w Polsce co roku ok. 10 tys. osób traci kończynę? Gdzie leży problem?

A.W.: Pomimo upływu lat, nie doczekaliśmy się opracowania rzetelnej wyceny i akceptacji procedury postępowania z ZSC w warunkach systemu opieki publicznej. Wiemy, że taka procedura powstawała przy resorcie zdrowia, prace były zaawansowane, ale z uwagi na brak środków w systemie nadal mamy sytuację patową. Mówiąc wprost, ratowanie stopy cukrzycowej w Polsce nadal się nie opłaca.

Teraz na te fakty nałożyła się pandemia. W szpitalach mamy pozamykaną większość poradni diabetologicznych. Jednak ci pacjenci nie zniknęli, osoby niezakażone SARS-CoV-2 też chorują. Mamy więc do czynienia z sytuacją ukrycia problemu, bo koronawirus przesłonił nam cały świat. Poradnie stanęły, nic nie działa, nikt nie zajmuje się tymi pacjentami.

MT: Tak jest w całej Polsce?

A.W.: Z małymi wyjątkami. Mamy sygnały m.in. z Lublina, Poznania, Warszawy, Gdańska, Kościana i innych miast, gdzie poradnie leczenia stopy cukrzycowej podjęły pracę, ale to oddolna inicjatywa lekarzy, pielęgniarek, zespołów terapeutycznych. Nie m...

Do góry