ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Ostry dyżur
Przypadek pani Z., czyli kiedy serce skacze
Fantazje pacjenta bywają przyczyną tego, że leczenie internistyczne nie może się powieść. Po konsultacji z psychiatrą ten sam, ustalony wcześniej sposób leczenia staje się skuteczny.
Czasami trafiają do mnie pacjenci leczeni bez powodzenia z powodów internistycznych przez lekarzy POZ lub innych specjalistów. Po rozmowie z psychiatrą okazuje się, że problem, dla którego terapia w schorzeniu somatycznym nie działa, leży w głowie chorego.
Sytuacja, o której mowa, wygląda tak: lekarz POZ rozpoznał prawidłowo, leczył prawidłowo, wszystko było tak jak być powinno. A mimo to zabrakło efektu. Okazuje się, że to różne fantazje pacjentki były przyczyną tego, że leczenie nie mogło się powieść. Po konsultacji z psychiatrą ten sam, ustalony wcześniej sposób leczenia stał się skuteczny.
Przedstawię przykład z własnej praktyki. Pani Z., lat 36, została do mnie skierowana przez kardiologa. Była osobą po ablacji, jednak nadal skarżyła się na różne subiektywne doznania w postaci odczuwania pewnego rodzaju sensacji w klatce piersiowej. Zrelacjonowała, że jej serce wykonuje co pewien czas „fikołki, motylki i żabki”. W takim właśnie kontekście rozmowa z tą pacjentką rozpoczęła się intrygująco. Pani Z. zapytana, jakie odczucia towarzyszyły jej przed ablacją, odpowiedziała, że miała wrażenie, jakby w jej klatce piersiowej przesiadywała ropucha i przewracała się tam lub dokonywała innych ewolucji.
– Jak więc się pani czuje obecnie, już po zabiegu? – zapytałem panią Z. – O, dużo lepiej, zabieg bardzo mi pomógł. Teraz bardziej czuję, jakby tam były dwie ropuchy. Tylko znacznie mniejsze – odpowiedziała.
Lekarze mierzą się z różnymi sytuacjami, w których prawidłowo wykonana diagnostyka i zabiegi lecznicze nie doprowadzają do oczekiwanego efektu, czyli powrotu osoby leczonej do dobrego samopoczucia i funkcjonowania sprzed czasu choroby. Pani Z. została znakomicie zdiagnozowana w klinice zaburzeń rytmu serca, uzyskała optymalną możliwą pomoc. Była leczona przez znanych mi, świetnych specjalistów. Z całą pewnością można powiedzieć, że otrzymała najlepszą dostępną w Polsce opiekę. A jednak dolegliwości występowały nadal i negatywnie wpływały na jej życie. Jak to możliwe? Z tym pytaniem pacjentka trafiła do mnie – do gabinetu psychiatry. Lekarze niepsychiatrzy najczęściej nie mają ani przestrzeni czasowej, ani odpowiednich narzędzi, aby diagnozować tego typu sytuacje. Oczywiście każde z tego rodzaju zdarzeń jest inne, ale jestem przekonany, że poznawczo będzie ciekawe dla wielu specjalistów zobaczenie, co może kryć się za podobnymi sytuacjami. Nie znaczy to oczywiście, że u innych pacjentów zadziała dokładnie ten sam mechanizm, który opisałem poniżej. Jednak przedstawiony opis daje pojęcie, co może leżeć u podstaw niezrozumiałych objawów i nieracjonalnych skarg pacjenta.