Ostry dyżur

Prof. Bidziński: szpitale muszą zobaczyć swoje wyniki leczenia

O tym, dlaczego w onkologii kultura organizacyjna to podstawa i dlaczego część ośrodków leczących chore z rakiem jajnika nie powinna tego robić z prof. dr. hab. n. med. Mariuszem Bidzińskim, konsultantem krajowym w dziedzinie ginekologii onkologicznej, rozmawia Iwona Dudzik

Medical Tribune: Jako nowy konsultant krajowy przygotował pan rozwiązania, które zreformują system opieki ginekologiczno-onkologicznej. Jaka jest pana wizja?

Prof. Mariusz Bidziński: Chodzi przede wszystkim o taką organizację opieki, w której pacjentka nie musi szukać pomocy na własną rękę, lecz jest od początku właściwie pokierowana. Opieka jest kompleksowa i zaczyna się już na szczeblu POZ. Lekarz rodzinny typowałby osoby o podwyższonym ryzyku zachorowania na choroby nowotworowe i obejmował je profilaktyką. Jeśli pacjentkę dotknie choroba, nie będzie skazana na wydeptywanie własnych ścieżek w poszukiwaniu pomocy. Zostanie umówiona przez swojego lekarza rodzinnego do właściwego ośrodka. Kompleksowość oznacza także zapewnienie diagnostyki we właściwym czasie – zarówno histopatologicznej, obrazowej, jak i genetycznej. Ta ostatnia jest bardzo ważna, by precyzyjnie dobrać leczenie, w zależności od nieprawidłowości stwierdzonych w genach. Jeśli chodzi o radio- i chemioterapię – tu także pacjentka nie powinna mieć wątpliwości, gdzie się udać. Podobnie z rehabilitacją.

MT: Teraz tak nie jest? Co i dlaczego szwankuje?

M.B.: Pacjentki często skarżą się, że zostały zoperowane, po czym dostały wypis z zaleceniem, aby udać się do innego szpitala na radioterapię i dalszą opiekę. Do którego? Pacjentka nie bardzo wie. Zgłasza się więc na przykład do Narodowego Instytutu Onkologii (NIO) i dowiaduje się, że nie będzie poddana radioterapii, tylko chemioterapii. Denerwuje się, nie wie, kto się myli, traci elementarne zaufanie do medyków.

MT: Jak pan reaguje, gdy konsultuje pan taką chorą?

M.B.: Nie mogę podważać opinii wcześniej przedstawionych chorej, choć wiem, że nie są trafione. Byłoby to zbyt okrutne. Zatem konsultujemy ją zespołowo i ustalamy z nią dalsze plany postępowania zgodnego z zasadami współczesnej wiedzy onkologicznej. Wszyscy doskonale wiemy, że w onkologii, jeśli na początku leczenia podejmie się złą decyzję, to już się tego błędu nie naprawi. Natomiast równie ważne jest nastawienie psychiczne chorego. Jeśli wytworzy się dobra relacja z pacjentką, zaufa nam, to jest większa szansa, że wspólnie wygramy walkę.

MT: Często zdarzają się sytuacje, że chory dostaje diagnozę i sam musi szukać pomocy?

Do góry