ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
W powiększeniu
Lekarze wyciągają pasje i wychodzą z szafy
Iwona Dudzik
Bieganie uzależnia
Lekarz Piotr Chilczuk, w trakcie specjalizacji z radioterapii onkologicznej, wspomina początki swojej pasji. Jako student siedział wiele godzin nad podręcznikami medycznymi. W pewnym momencie nauki poczuł, że nie przyswoi już ani jednego zdania więcej. Wtedy niezależnie od warunków atmosferycznych zakładał sportowe buty i zaczynał biec. − Po prostu musiałem odreagować − mówi. Po przebieżce po okolicy czuł się rozluźniony i spełniony.
Biegał coraz więcej: pięć kilometrów, dziesięć, piętnaście. Brał udział w różnych biegach i nawet w maratonach.
− Znalazłem grupę osób, które spotykały się, by wchodzić po schodach na szczyt budynków takich jak Pałac Kultury, hotele Marriott i Intercontinental. Wchodziliśmy tam przez kilka godzin. Wziąłem nawet udział w zawodach, które polegały na wchodzeniu po schodach non stop przez 24 godziny, aby wejść na wysokość Mount Everestu. Udało mi się to osiągnąć w 21 godzin. To było uzależniające, po każdym sukcesie natychmiast chciałem kolejnego − tłumaczy.
Pasja ewoluowała i obecnie 32-latek uprawia biegi z przeszkodami. Zakwalifikował się nawet jako uczestnik programu Ninja Warrior w telewizji.
Hobby Piotra okazało się zbawienne, gdy po studiach rozpoczął pracę w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie. Przekonał się, że jego pacjentami będą wyłącznie chorzy z nowotworem. – Nie byłem do tego przygotowany. Wielu osobom nie mogłem już pomóc wrócić do zdrowia. Z początku bardzo się tym przejmowałem. Po pracy wciąż rozmyślałem, czy na pewno wszystko dobrze zrobiłem. W sporcie znalazłem sposób na odreagowanie stresu, odcięcie się od trudnych emocji – mówi. – Teraz trzymam się zasady, aby sprawy zawodowe zostawić w szpitalu. Wychodząc z niego, zamykam drzwi i nie myślę o pracy.
Jak przyznaje Piotr Chilczuk, lekarza rozpoczynającego pracę nikt nie uczy radzenia sobie z napięciem. Rzucony na głęboką wodę, musi sobie radzić sam. Sport okazał się najlepszym sposobem na przetrwanie stresu w czasach COVID-19.
Wolne chwile, których jako młody tata ma niewiele, spędza aktywnie. Nawet w dyżurce lekarskiej zamontował drążek do ćwiczeń. – Dzięki sportowi łatwiej się żyje i chętniej wraca do pracy − mówi.