BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Wywiad pod pretekstem
Jeszcze raz podnieśliśmy się, by działać
O tym, czego potrzebują lekarze rodzinni, by skuteczniej pomagać pacjentom polskim i ukraińskim z lek. Joanną Szeląg, lekarzem rodzinnym z Białegostoku, wiceprezes Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców Porozumienia Zielonogórskiego, rozmawia Iwona Dudzik
Medical Tribune: Lekarze rodzinni otworzyli swoje gabinety dla wszystkich obywateli ukraińskich, którzy dotarli do Polski, uciekając z miast ogarniętych wojną. Jak sobie radzą?
Lek. Joanna Szeląg: Wszystko dzieje się na gorąco. Osoby, które uciekają przed wojną, to w przeważającej części kobiety z dziećmi. Nie są ranne, ale potrzebują bieżącej opieki lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Ministerstwo Zdrowia (MZ) już na początku poinformowało nas, że mamy ich przyjmować. Przepisów wciąż nie ma, ale mimo to pomagamy. Utrudnieniem jest to, że ludzie ci nie mają dokumentacji medycznej, nic nie wiadomo o ich chorobach przewlekłych czy szczepieniach.
MT: Czy w tej grupie pacjentów jakieś problemy zdrowotne ujawniają się częściej?
J.S.: Nie, oni chorują dokładnie tak samo jak my. W tej chwili zmagają się głównie z zaostrzeniem chorób przewlekłych z powodu odstawienia leków – cukrzycy, nadciśnienia, astmy. Problemem jest również COVID-19. Im wojna staje się bardziej brutalna, tym więcej z nich potrzebuje leków wyciszających. Widzimy też potrzebę opieki psychologicznej. W przyszłości problemem mogą być niektóre choroby zakaźne spowodowane brakiem szczepień, jak np. odra. Jak to zostanie rozwiązane systemowo? – tego jeszcze nie wiemy. Zamówienia szczepionek przewidywały tylko ilości niezbędne dla naszej populacji, dla uchodźców potrzebujemy znacznie więcej.
MT: Jak poważne są problemy komunikacyjne związane z barierą językową w gabinetach?
J.S.: Przyjezdni nie orientują się w realiach polskiej ochrony zdrowia, często przyprowadzają ich nasi rodacy, tłumaczą, pokazują. Mamy w swoich telefonach translatory, ale nie zawsze radzą sobie one z tłumaczeniem języka medycznego. A tu nie ma miejsca na domysły czy pomyłki, bo chodzi o bezpieczeństwo pacjenta. Stąd jedną z pierwszych inicjatyw konsultant krajowej w dziedzinie medycyny rodzinnej prof. Agnieszki Mastalerz-Migas było stworzenie przez Polskie Towarzystwo Medycyny Rodzinnej wyszukiwarki internetowej, gdzie będzie można znaleźć przychodnie mające możliwość porozumiewania się w języku ukraińskim, rosyjskim czy angielskim. Powstała też lista tłumaczy, którzy dyżurują pod telefonem i mogą wspomóc lekarza w czasie wizyty uchodźcy. W tworzenie wyszukiwarki mocno zaangażowali się młodzi lekarze i bardzo szybko uruchomili to narzędzie.