A propos...
Efekt nocebo
Danuta Pawlicka
Słowa, myśli także, mogą leczyć, ale w szczególnej sytuacji potrafią także zaszkodzić, a nawet zabić. I wcale do tego nie potrzeba szamana, aby w indiańskiej ceremonii ayahuasca, czy dzięki zażyciu psychodelicznego enteogenu bądź pejotlu dokonywał takiego cudu z naszym ciałem i duszą. Takie przypadki znane są lekarzom na całym świecie, a jeden niejako przy okazji dowodzi, że ofiary zranionej miłości również w XXI w. trafiają na szpitalne oddziały ratunkowe. Jedną z nich był Derek Adams, ale nie o cierpienie zadane przez Kupidyna tutaj chodzi. Ten 26-letni mężczyzna, gdy został porzucony przez dziewczynę, poczuł się tak nieszczęśliwy, że zapragnął śmierci. Zbieg okoliczności sprawił, że w tym czasie uczestniczył w badaniach, w których był testowany nowy lek antydepresyjny. Zdesperowany sięgnął po to, co miał pod ręką i połknął wszystkie kapsułki eksperymentalnego leku, które miał przy sobie. Był przekonany, że dawka jest śmiertelna. Nie przejmował się więc objawami, które pojawiły się bardzo szybko. Zawroty głowy i spadek ciśnienia doprowadziły nieszczęśnika do omdlenia. W takim stanie znalazł go przyjaciel, który wezwał karetkę. W szpitalu Derek odzyskał przytomność, ale lekarze nadal nie mogli mu ustabilizować krążenia, ponieważ nie potrafili znaleźć przyczyny jego dziwnego stanu. Zagadkę rozwiązał medyk, który ustalił, że pacjent zażył 29 kapsułek… placebo. Gdy usłyszał to niedoszły samobójca, natychmiast odzyskał pełne zdrowie, a do historii medycyny przeszedł jako ofiara nocebo, ciemnej strony placebo.