Słowa kluczowe
Nie wszystko złoto, co się świeci
Z początkiem bieżącego roku młodemu 29-letniemu mężczyźnie, który po wypadku podczas nurkowania doznał paraliżu, wszczepiono chip opracowany przez należący do Elona Muska startup Neuralink. Dzięki temu urządzeniu chory zaczął grać w szachy na swoim laptopie i poruszał kursorem. Relację mogliśmy obserwować niemal w czasie rzeczywistym na platformie X, należącej zresztą do tego samego przedsiębiorcy. Droga do tego dnia nie była łatwa, głównie z uwagi na obawy o bezpieczeństwo pacjentów i wątpliwości co do etycznej strony przedsięwzięcia. W końcu, po pokonaniu licznych utrudnień i problemów, udało się uzyskać zgodę Amerykańskiej Agencji Żywności i Leków (FDA – Food and Drug Administration) na zastosowanie technologii w wybranej grupie chorych.
Ale wizjonerzy, jakkolwiek kontrowersyjne i szalone byłyby ich wizje, nie zatrzymują się w pół drogi. Skoro znane jest już rozwiązanie umożliwiające osobom sparaliżowanym komunikację ze światem zewnętrznym, to czemu inwazyjne implanty nie mogłyby przywrócić wzroku osobom niewidomym? A idąc dalej: czy w przyszłości urządzenia nie mogłyby poszerzać zdolności poznawczych osób zdrowych i trwale połączyć nas z technologią sztucznej inteligencji (AI – artificial inteligence)? Swoje obawy w tym zakresie przedstawił dr n. med. Sebastian Dzierzęcki w rozmowie z red. Iwoną Dudzik. Zdaniem eksperta taki jest prawdziwy cel prac firmy kierowanej przez przedsiębiorcę, który jednocześnie chce być ikoną.
Zatem chyba jawi się przed ludzkością kolejne rozdroże. Gdyby wsłuchać się w głos noblistów, wypowiadających się co prawda w sprawie innego zagrożenia, należałoby dobrze rozpoznać niebezpieczeństwo i okazać determinację w powstrzymaniu jego sprawców. W końcu żadne krótkofalowe korzyści, nawet w postaci ewidentnej poprawy funkcjonowania niewielkiej w końcu grupy chorych, nie mogą usprawiedliwiać polityki ustępstw prowadzącej do… no właśnie, czy do końca wiemy, do czego?
Agnieszka Szumska-Olczak
Zdjęcie: archiwum prywatne