A propos...
Grillowanie mózgów
Danuta Pawlicka
Nie, nie będzie o prawdziwym grillowaniu mózgu, więc tym bardziej nie zamierzam rozpływać się w zachwycie nad cielęcym móżdżkiem delikatnie oprószonym zielonym pieprzem i odrobiną tymianku, usmażonym najlepiej na klarowanym maśle, choć wystarczy także domowy smalec. Wersja oficjalna jest taka: nie uchodzi dzisiaj mówić o tak kontrowersyjnej części mięsa obwinianego o encefalopatię gąbczastą bydła, która przenosi się na człowieka (vCJD − variant Creutzfeldt-Jakob disease). Trudno to pogodzić z tym, że w Polsce już od kilku lat nie wykrywa się vCJD, a na całym świecie rocznie zdarza się jeden, czasem dwa takie przypadki na… milion. Mięsożercom po prostu żal obfitości fosforu i kobalaminy znajdujących się w zdrowych mózgach zwierzęcych zaliczanych do najbardziej wartościowych delikatesów. Nie rozumieją, dlaczego ten pożywny rarytas jest dzisiaj gorzej traktowany niż grillowane jaja mrówek, larwy mącznika i świerszcze trafiające na polskie stoły nie tylko w karnawale.
Ale „brain rot” − słowo roku 2024, które wybrał Uniwersytet Oksfordzki i znaczy „gnicie mózgu”, a w wersji łagodniejszej „psucie mózgu”, dotyczy człowieka współcześnie żyjącego tu i teraz. I nie ma to nic wspólnego z cielęcym móżdżkiem ani z choro...