Sukces jedno ma imię

Leczymy poważnie chore kobiety w ciąży

– Udało nam się w stu procentach zrealizować założenia karty DILO – szybkiej ścieżki diagnostyki i leczenia onkologicznego. Oznacza to, że pacjentka, która trafia do nas z rozpoznaniem raka endometrium, szyjki macicy, sromu bądź podejrzeniem raka jajnika, w ciągu 3 tygodni przechodzi całą ścieżkę diagnostyczną i konsultacje wielospecjalistyczne. Uczestniczy w konsylium, podczas którego omawiane są wszystkie wyniki badań i przedstawiane możliwości leczenia. Od pierwszego kontaktu chorej ze szpitalem do momentu operacji nie mija więcej niż 3 tygodnie. Kiedy słyszę, że pacjentki z rozpoznaniem raka endometrium czekają po 3-4 miesiące tylko na tomografię lub rezonans albo czekają rok na operację, to pęka mi serce – mówi dr hab. n. med. Filip Dąbrowski, profesor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, kierownik Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Szpitalu Bielańskim w Warszawie, w rozmowie z Agnieszką Fedorczyk

Oddział Ginekologiczno-Położniczy Szpitala Bielańskiego w Warszawie jest bardzo szczególny na mapie nie tylko stolicy, ale i całej Polski. To jeden z nielicznych oddziałów ginekologiczno-położniczych, który pozostał w szpitalu wielospecjalistycznym. Szpital Bielański szczyci się tym, że ma bardzo dobrą endokrynologię, gastrologię, kardiologię, nefrologię. Takich wielodyscyplinarnych jednostek szpitalnych zostało niewiele. Na tutejszym oddziale leżą pacjentki w ciąży, które mają zaburzenia kardiologiczne: noszą specjalne kamizelki na wypadek zatrzymania rytmu serca, po to żeby można było zastosować defibrylację natychmiast, także kobiety z wszczepionym stymulatorem serca, które potrzebują badania echo serca w ciąży, oraz z ciężkimi endokrynopatiami, u których konieczna jest stymulacja hormonalna w trakcie ciąży. Znajdują się tu też kobiety dializowane i z plazmaferezą z powodu niewydolności wątroby oraz pozostające na całkowitym żywieniu pozajelitowym, również w ciąży.

Medium 15407

Medical Tribune: Oddział, którym pan kieruje, nie jest zwykłym oddziałem patologii ciąży, na jaki trafiają kobiety ze skracającą się szyjką macicy.

Prof. Filip Dąbrowski: Nasz zespół opiekuje się naprawdę poważnie chorymi kobietami w ciąży. Jest to możliwe dzięki doskonałej współpracy ze specjalistami z innych oddziałów. Nie ma dnia, żeby nie przekazano nam pacjentki ze zwężeniem moczowodów albo z kamicą nerkową w ciąży – z innych warszawskich szpitali, z całego Mazowsza, gdzie nie podejmują się leczenia tych pacjentek.

Od wielu lat obserwujemy intensywny rozwój całego szpitala oraz oddziału, którym kieruję od trzech lat. Szpital Bielański jest związany z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego (CMKP), co sprzyja rozkwitowi klinik – zarówno naukowemu, jak i stricte medycznemu. Są tu wprowadzane nowe technologie. Od 2023 r. dzięki inwestycji Miasta St. Warszawy mamy najnowszy i najnowocześniejszy w Warszawie blok operacyjny, gdzie są dostępne wszystkie możliwe urządzenia: od kilku miesięcy mam możliwość i radość operować pacjentki przy użyciu najnowszego na świecie systemu robotycznego da Vinci, więc lepiej się nie da.

Cały czas przeżywamy fazę intensywnego rozwoju, co jest okupione bardzo ciężką codzienną pracą. Nasi lekarze nie tylko jeżdżą na kursy doszkalające, ale też sami je prowadzą, w Polsce i za granicą, m.in. w Wielkiej Brytanii. Organizujemy konferencje, na które przyjeżdżają do Warszawy lekarze z całego świata, żeby posłuchać o nowych możliwościach chirurgicznych, leczniczych. To jest wspaniałe doświadczenie móc w tym uczestniczyć, a zarazem wymaga ogromnej determinacji i zacięcia, pasji. Do takich działań nikogo się nie zmusi. Nasz zespół tworzą osoby, które pokazują, że chcą się rozwijać.

Prowadzimy pacjentki z wszelkimi rodzajami patologii ciąży. Tą częścią naszej działalności zawiaduje prof. dr hab. n. med. Katarzyna Kosińska-Kaczyńska. Mamy poradnię ciąży mnogiej, a takie kobiety czasami wymagają natychmiastowej interwencji. Lekarze z naszego oddziału przyjeżdżają do szpitala o każdej porze: wieczorem, w nocy, w weekend i zawsze gdy zajdzie potrzeba. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Na przykład po to, aby wykonać zabieg wewnątrzmaciczny ratujący życie bliźniaków, gdzie każda godzina ma znaczenie. Podam inny przykład: operacja wewnątrzmaciczna zamknięcia przepukliny rdzenia kręgowego trwa nawet 9 godzin. Dzięki zaangażowaniu dr. Roberta Biskupskiego przeprowadzamy ją laparoskopowo. Nigdzie indziej w Polsce nie wykonuje się tego zabiegu w taki sposób jak u nas – najbezpieczniejszy i najmniej inwazyjny dla płodu i matki, a zarazem najtrudniejszy dla lekarza. W tej kwestii współpracujemy z neurochirurgiem, który kontynuuje opiekę po urodzeniu dzieci. Dzięki operacji wewnątrzmacicznej dzieci z wymienioną wadą rodzą się z większą szansą na prawidłowy rozwój, na bycie sprawnymi. Lepiej jest je zoperować wewnątrzmacicznie niż dopiero po porodzie.

MT: Dlaczego?

F.D.: W przypadku przepukliny rdzenia kręgowego dochodzi do toksycznego wpływu płynu owodniowego na tkankę nerwową. Im dłużej trwa kontakt rdzenia kręgowego z płynem owodniowym, tym większe są u dziecka porażenia: zaburzenia oddawania moczu, chodzenia, czynności zwieraczy.

Operowane przez nas wewnątrzmacicznie dzieci obserwujemy po urodzeniu, jak ruszają nóżkami, jak się potem rozwijają. Dostajemy pocztówki od rodziców, zdjęcia bawiących się uśmiechniętych niemowlaków. Jest to niezwykle wzruszające. Ale żeby to było możliwe, nasz zespół jest gotowy zjawić się na sali operacyjnej w każdej chwili, będąc non stop pod telefonem. To naprawdę wymaga pasji.

MT: Ile osób jest w pana zespole?

F.D.: Pracuje w nim 20 lekarzy specjalistów i 15 rezydentów oraz pielęgniarki. Zespół jest spory, ale nie wszyscy pracują codziennie. Każdego dnia w szpitalu jest 7-8 specjalistów mających pod opieką oddział z 75 łóżkami, pełnowymiarowy szpitalny oddział ratunkowy (SOR), salę porodową, salę operacyjną, ginekologię jednego dnia i zabiegi prenatalne. Zatem pracy jest bardzo dużo.

Ogromny nacisk kładziemy na edukację rezydentów, żeby nie byli jedynie statystami, tylko aktywnie uczestniczyli przy procesie leczenia, uczyli się praktyki medycznej. Bo wtedy mogą faktycznie pomóc, mają poczucie, że ich praca ma sens, że się rozwijają. Dzięki temu dają dużo więcej od siebie. I potem radzą sobie lepiej, gdy są już specjalistami. Niestety w wielu miejscach okres rezydentury jest czasem straconym. Rezydent bywa traktowany jak dodatkowa sekretarka. Nie jest dopuszczany do podejmowania decyzji ani wykonywania procedur, a jego rozwój zaczyna się dopiero po specjalizacji.

Na naszym oddziale, odkąd przyszedłem tu 3 lata temu, diametralnie zmieniliśmy system kształcenia rezydentów na taki, by byli oni właśnie jak najbardziej zaangażowani. Wynosili stąd wiedzę, a wnosili na oddział wartość dodaną, czyli swoje zaangażowanie.

MT: Gdzie zdobywał pan szlify specjalistyczne?

F.D.: W Uniwersyteckim Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w szpitalu przy placu Starynkiewicza. Jestem wychowankiem prof. dr. hab. n. med. Mirosława Wielgosia. Bardzo cenię sobie ten czas i miejsce, gdzie miałem możliwość zdobywać doświadczenie w różnych dziedzinach ginekologii. W czasach gdy prof. Wielgoś kierował oddziałem na Starynkiewicza, zajmowano się tam zarówno leczeniem niepłodności, jak i operacjami ginekologicznymi oraz patologią ciąży. Były różne możliwości rozwoju. To było wspaniałe. Biorę przykład z mojego ówczesnego szefa i staram się swoje najlepsze doświadczenia odtworzyć tutaj, na Bielanach.

W Szpitalu Bielańskim mamy Poradnię Badań Prenatalnych, która działa zarówno rano, jak i po południu, gdzie wykonujemy amniopunkcje, kardiocentezy, transfuzje krwi, gdy płód i matka są w konflikcie serologicznym, a także pełną gamę badań genetycznych. Ta wielotorowość działań jest bardzo ważna w ginekologii.

Medium 15411
Do góry