MT: Dlaczego wciąż pojedyncze pacjentki onkologiczne są operowane w szpitalach powiatowych, gdzie podobne operacje są wykonywane zaledwie, jak pan wspomniał, 4 razy w roku?
F.D.: Z powodu ambicji lekarzy i chęci uzyskania dla szpitala dobrego zarobku z pieniędzy z NFZ za wysoko wycenianą procedurę. Wielu chce być Robertem Lewandowskim, który strzela bramkę, ale tak być nie powinno. W medycynie najlepsze rezultaty uzyskuje się, pracując zespołowo, mając na uwadze dobro pacjenta, a nie realizację własnych ambicji. Na tę bramkę pracuje cały zespół, liczy się celne podanie, a strzelec trafiający gola jest najmniej ważny. Bez całego zespołu sam nic by nie zdziałał. Takie myślenie musi zapanować wśród lekarzy, a wtedy nasze pacjentki będą miały największy zysk. Nierzadko chodzi o życie.
MT: Sukcesem pana oddziału jest także działający od 3 lat program opieki nad chorą onkologicznie. Proszę się nim pochwalić.
F.D.: Udało nam się w stu procentach zrealizować założenia karty DILO – szybkiej ścieżki diagnostyki i leczenia onkologicznego. Oznacza to, że pacjentka, która trafia do nas z rozpoznaniem raka endometrium, szyjki macicy, sromu bądź podejrzeniem raka jajnika, w ciągu 3 tygodni przechodzi całą ścieżkę diagnostyczną: ma wykonany rezonans, tomografię, echo serca (jeśli potrzeba), konsultacje wielospecjalistyczne. Bierze udział w konsylium, gdzie na żywo spotyka się z ginekologiem-onkologiem, z onkologiem klinicznym (chemioterapeutą), radioterapeutą, radiologiem, podczas którego omawiane są wszystkie wyniki badań i przedstawiane możliwości leczenia. Od pierwszego kontaktu chorej ze szpitalem do momentu operacji nie mija więcej niż 3 tygodnie. Kiedy słyszę, że pacjentki z rozpoznaniem raka endometrium czekają po 3-4 miesiące tylko na tomografię lub rezonans, albo czekają rok na operację, to pęka mi serce.
Jestem więc bardzo dumny, że udało się taki program u nas wdrożyć. Wszystko jest precyzyjnie zorganizowane, m.in. dzięki świetnej pani koordynator opieki onkologicznej, która pilnuje terminów i jest w stałym kontakcie z pacjentkami, co zapewnia płynność leczenia najpilniej potrzebujących: chorych onkologicznie.
Nasze pacjentki mają rehabilitację zaraz po operacji, a po wyjściu ze szpitala trafiają do naszego Zakładu Rehabilitacji, gdzie się im pomaga przywrócić sprawność. Jest u nas dietetyk, poradnia stomijna, bo np. w raku jajnika niejednokrotnie wykonujemy resekcje jelitowe. Pacjentki wymagają wiedzy o sposobie odżywiania po zespoleniu jelitowym albo po wyłonieniu stomii. Nasza pani psycholog wspiera rozmową pacjentki w potrzebie, onkologiczne, z terminacjami ciąży.
Udało się więc stworzyć naszemu zespołowi miejsce, gdzie kobieta dostaje kompleksową pomoc, co nadal nie jest takie częste.
Nasz zespół tworzą nie tylko wspaniali specjaliści, ale jednocześnie tacy, którzy się lubią i sobie pomagają.
MT: Pana marzenie to?
F.D.: Dalszy rozwój oddziału z zachowaniem trzonu perinatologicznego i operacyjnego, po to żebyśmy mogli pomagać jeszcze większej liczbie chorych. I oczywiście wykształcenie samodzielnych lekarzy, którzy będą fachowo i z empatią pomagać kolejnym pokoleniom pacjentek.
Zdjęcia: Oddział Ginekologiczno-Położniczy w Szpitalu Bielańskim w Warszawie, archiwum prywatne