Pod pręgierzem, czyli różne formy zarzutów i postępowań karnych stosowanych wobec lekarzy

Krzysztof Izdebski

Rzecznik praw lekarza Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izby Lekarskiej w Toruniu

Lekarze wręcz krzyczą: „Za mało czasu poświęcamy pacjentom, zbyt wiele czasu poświęcamy zadaniom typowo administracyjnym!”.

To prawda. Niejednokrotnie taka sytuacja jest wstępem do konfliktu z pacjentem, który jest coraz bardziej zirytowany tym, że lekarz w czasie wizyty – porady lekarskiej, zamiast całą uwagę poświęcać jemu, stuka w klawiaturę, wypełniając zobowiązania, których wymaga od niego Wielki Administrator. W takiej sytuacji pacjent wychodzi z przekonaniem, że w czasie gdy on się zwierzał z problemów zdrowotnych, lekarz bezdusznie układał pasjansa lub pisał coś na jednym z komunikatorów. Lekarz zaś nie ma wyjścia, bowiem procedury, których jest świadom i do których wypełniania jest zobligowany, nie zostawiają pola manewru. Dokumentacja i sprawozdawczość muszą być rzetelne i realizowane na bieżąco.

Jest to tylko drobny przykład tego, jak niszczący wpływ na relacje pacjent – lekarz oraz szerzej – na proces leczenia ma nakładanie na lekarzy kolejnych obowiązków biurokratycznych. Tony dokumentów, kolejne arkusze sprawozdań. I oczywiście jakiekolwiek najmniejsze braki w tym zakresie rodzą konsekwencje w postaci (tak jest najczęściej) kar finansowych nakładanych na „lekarza anarchistę”.

Ministerstwo Zdrowia ów problem docenia z całym należnym szacunkiem. Może jakieś konkrety? Oczywiście, proszę bardzo – głos ma Konkret:

Na podstawie zarządzenia ministra zdrowia z 19 stycznia 2016 roku (Dz.U. z 2016 roku poz. 9 i 33) powstał specjalny zespół do opracowania raportu dotyczącego możliwości uproszczenia regulacji w zakresie wykonywania działalności leczniczej. Skład zespołu ekspertów, któremu przewodził mec. Tomasz Pęcherz, był najlepszy z możliwych – żadnych polityków, sami eksperci: prawnicy (zajmujący się od lat problematyką opieki zdrowotnej) i lekarze. Historia ta nie ma jednak happy endu. Powołany na mocy wspomnianego rozporządzenia zespół, po dokonaniu szczegółowej analizy obowiązujących przepisów prawnych w zakresie wykonywania działalności leczniczej, opracował kompleksowy raport, który zawiera wiele propozycji uproszczenia wymienionych regulacji.

Końcowy raport z pracy zespołu został przyjęty w drodze uchwały z 29 kwietnia 2016 roku. Podkreślono w nim, że zadaniem zespołu było wskazanie na przepisy i praktykę ich stosowania przez władze, inspekcje oraz płatników, głównie Narodowy Fundusz Zdrowia, których korekta lub wyeliminowanie z obrotu prawnego przyniesie szybką poprawę warunków wykonywania działalności leczniczej. Krótko mówiąc, zespół wskazał najbardziej absurdalne przepisy, które utrudniają pracę lekarzy i podmiotów leczniczych. Określił, w jaki sposób je zmodyfikować lub po prostu wyeliminować z obrotu prawnego. I… co dalej? Cóż… Ministerstwo otrzymało raport i jest coraz bardziej świadome problemów. Może kiedyś… Może…

Społeczeństwo staje się coraz bardziej, ktoś powie, świadome własnych praw. Jeszcze ktoś inny stwierdzi – roszczeniowe. Jak grzyby po deszczu powstają firmy, których jedynym zadaniem jest (bezkosztowe ze strony pacjenta) dochodzenie odszkodowań, zadośćuczynienia za krzywdę, której doznał pacjent w związku z nieprawidłowym (stanowiącym błąd lekarza) leczeniem. Nie tak dawno słyszałem opowieść o tym, że na parkingu przy jednym z większych śląskich szpitali stoi samochód oklejony kłującymi w oczy reklamami o treści: „Padłeś ofiarą błędu lekarskiego – dzwoń!” i oczywiście pojawia się numer czynnego całą dobę telefonu komórkowego.

Niestety, rzeczywistość zawodowa, w której żyje lekarz, jest taka, że niepowodzenie w leczeniu – przypisane przecież nierozerwalnie do każdej, nawet najbardziej banalnej terapii, może zostać, a często jest postrzegane przez pacjenta, osoby mu bliskie czy organy ścigania, jako błąd w sztuce lekarskiej (lub co najmniej jego podejrzenie). Powyższe uruchamia całą machinę prawną związaną z dochodzeniem odszkodowania na drodze sądowej lub wiążącą się z postępowaniem prokuratorskim. Tak właśnie zgrabnie (jeśli w tym kontekście w ogóle można mówić o jakiejś zgrabności) przechodzimy do problemu kolejnego, który ściśle wiąże się z tym, opisanym.

Kodeksy karny i postępowania karnego są tymi aktami prawnymi, które, jak sądzę, będą się coraz częściej pojawiać w praktyce lekarskiej. Nie jest to wcale (z pewnością nie jest wyłącznie) konsekwencją takiej, a nie innej, specyficznej atmosfery panującej wokół lekarzy w prokuraturach. Powód jest znacznie bardziej prozaiczny – możemy go zdefiniować krótko, acz treściwie: pieniądze. Jeśli pacjent czuje się (pomijamy kwestię słusznie czy bezpodstawnie) ofiarą błędu lekarskiego, ma kilka możliwości działania, aby pociągnąć „złego” lekarza do odpowiedzialności prawnej.

Może uruchomić proces cywilny, co dla pacjenta będzie się wiązać z koniecznością ponoszenia określonych wydatków takich jak: opłacenie pozwu (zwolnienie od kosztów sądowych nie jest proste ani oczywiste), zaliczki na poczet biegłych, koszty profesjonalnego pełnomocnika itd. Poza tym proces cywilny zawsze będzie się wiązać z koniecznością aktywności pacjenta – musi co do zasady udowodnić swoje twierdzenia. W przypadku przegranego procesu znowu pojawi się konieczność poniesienia pewnych kosztów, np. opłacenia zastępstwa procesowego strony przeciwnej (lekarza, szpitala).

Istnieje także prostszy i dla pacjenta o wiele bardziej komfortowy sposób dochodzenia swoich racji. Polega on na uruchomieniu organów ścigania. Zdarzenie, które kwalifikujemy jako błąd w sztuce lekarskiej, będzie z punktu widzenia prawa karnego stanowić podejrzenie popełnienia przestępstwa, np. narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 160 Kodeksu karnego). Pacjent może zatem (powiem więcej: jeśli będzie pragmatycznie myślał, to właśnie tak uczyni) zamiast występować do sądu z pozwem o odszkodowanie lub/i zadośćuczynienie, wystąpi do prokuratury (zgłosi na policję) podejrzenie popełnienia określonego przestępstwa wymierzonego w jego życie lub zdrowie. Od tego momentu całą ciężką robotę wykona za pacjenta prokurator. Po pierwsze, zgłoszenie podejrzenia popełnienia przestępstwa nie podlega opłacie – a więc już na samym starcie pacjent oszczędza. Poza pieniędzmi oszczędza także czas. To prokurator ściągnie dokumentację medyczną, przesłucha świadków, zasięgnie opinii biegłych. Krótko mówiąc, pacjent od chwili złożenia zawiadomienia do prokuratury (policji) może tak naprawdę usiąść wygodnie w fotelu i czekać na wyniki postępowania. Jego roszczenie zostanie profesjonalnie zweryfikowane przez organy wymiaru sprawiedliwości i jeśli się okaże, że było bezpodstawne, pacjent nie będzie zmuszony ponosić żadnych kosztów.

Czym więc ryzykuje? Pytanie retoryczne.

W sytuacji natomiast, gdy w wyniku przeprowadzonego postępowania karnego wobec lekarza zostanie wydany prawomocny wyrok skazujący, uzyskanie przez pacjenta odszkodowania lub zadośćuczynienia na drodze cywilnej jest już w zasadzie formalnością – mamy bowiem wyrok, który prawomocnie stwierdza winę lekarza.

Kolejnym dowodem specyficznej atmosfery wokół lekarzy jest powołanie w prokuraturach specjalnych zespołów, mających się zajmować przypadkami błędów w sztuce lekarskiej. Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 7 kwietnia 2016 roku „Regulamin wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury” (Dz.U. poz. 508) przewidziało możliwość utworzenia odrębnych komórek organizacyjnych, zajmujących się sprawami karnymi związanymi z błędami lekarskimi. W prokuraturach regionalnych mogą być tworzone działy zajmujące się prowadzeniem i nadzorowaniem spraw dotyczących błędów medycznych, których skutkiem jest śmierć pacjenta. Na poziomie prokuratur okręgowych mogą być utworzone działy do prowadzenia i nadzorowania wspomnianych spraw, których skutkiem jest ciężkie uszkodzenie ciała. Prokurator Krajowy zarządzeniem z 29 kwietnia 2016 roku wprowadził koordynowanie przez Departament Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej postępowań przygotowawczych dotyczących błędów medycznych, prowadzonych lub nadzorowanych w podległych jednostkach prokuratury. Wszystko to brzmi mocno bezdusznie i w pewnym sensie brutalnie. Jak zatem uzasadniono wprowadzane nowości?

Wersja prokuratury:

  • postępowania dotyczące błędów medycznych są zazwyczaj skomplikowane zarówno dowodowo, jak i organizacyjnie,
  • sprawy takie dotyczą osób dotkniętych głęboką traumą związaną ze śmiercią lub ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu osoby najbliższej,
  • często formułowane są zarzuty w aspekcie bezstronności prowadzących te postępowania prokuratorów.

Z danych udostępnionych przez Prokuraturę Generalną wynika, że w 60 proc. badanych spraw dotyczących błędów lekarskich postanowienie o umorzeniu postępowania było niezasadne, wydane bez należytego wyjaśnienia istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy okoliczności i bez przeprowadzenia wszystkich niezbędnych dowodów mających na celu wszechstronne wyjaśnienie okoliczności czynu, który był przedmiotem postępowania.

W 2015 roku w jednostkach organizacyjnych prokuratury na terenie całego kraju prowadzono łącznie 3394 postępowania o przestępstwa narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarza będącego gwarantem bezpieczeństwa osoby zagrożonej ze skutkiem w postaci zgonu pacjenta albo spowodowania u niego ciężkiego uszkodzenia ciała (sprawy dotyczące błędów medycznych). Tylko w 2015 roku wszczęto 1772 takie postępowania. Spośród spraw dotyczących błędów medycznych zakończonych w 2015 roku tylko 4 proc. zakończono skierowaniem aktu oskarżenia lub wniosku o ukaranie w trybie art. 335 par. 1 k.p.k., a 45 proc. spraw umorzono – dane są oficjalne.

Odnosząc się do kwestii powołania w prokuraturach zespołów do spraw błędów lekarskich, trzeba rozgraniczyć dwie kwestie – na pewno nie jest niczym złym, jeśli prokurator specjalizuje się w danej dziedzinie i ma wiedzę pozwalającą na poruszanie się w terminologii medycznej. Dobrze jeżeli prokurator zna prawo medyczne. Czym innym jest jednak specjalizacja prokuratorów, a czym innym tworzenie na poszczególnych szczeblach prokuratury specjalnych komórek organizacyjnych, które mają się zajmować określoną grupą zawodową. Trudno nie uznać, że takie sytuacje mają charakter piętnujący wszystkie osoby wykonujące zawód lekarza. Uzasadnione są obawy, że każde niepowodzenie w leczeniu, czyli sytuacja wpisana w zawód, będzie mogło zostać zakwalifikowane jako błąd medyczny. W tej sytuacji lekarze mogą do leczenia podchodzić w sposób asekuracyjny i rezygnować z podejmowania ryzyka, które czasem jest konieczne do ratowania zdrowia i życia.

Do góry