Pytania i odpowiedzi

Leczenie zaburzeń erekcji sprzyja ochronie przyrody?

prof. dr hab. n. med. Zbigniew Lew-Starowicz

Zakład Seksuologii Medycznej i Psychoterapii Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego, Warszawa; Wydział Rehabilitacji Akademia Wychowania Fizycznego, Warszawa

Tytuł artykułu może się wydawać zaskakujący, postaram się jednak przekonać do niego czytelników. Od zarania dziejów jedną z głównych cech męskości i poczucia wartości w roli męskiej jest sprawność seksualna. Priorytetowe znaczenie ma w tym zakresie pełna erekcja członka. Nadal wielu mężczyzn z zaburzeniami erekcji [ZE] zaczyna rozmowę z terapeutą od stwierdzeń typu: „nie jestem już mężczyzną”, „jestem do niczego”, „nie mam po co żyć” itp. O ile w młodym wieku jest to rzadko spotykany problem, o tyle perspektywa zbliżającego się późnego wieku od zawsze wywoływała lęk przed utratą sprawności i poczucia męskiego autorytetu w oczach kobiet. Nic zatem dziwnego, że przez tysiąclecia mężczyźni szukali ratunku w afrodyzjakach.

Już sama nazwa mówi, o co chodzi. Większość stosowanych afrodyzjaków opiera się na magii i analogii (za najlepsze uznawano np. sproszkowane rogi nosorożca czy penisy wielkich kotów). Może brzmi to nieprawdopodobnie, ale jedną z najważniejszych przyczyn zmniejszania się populacji tych zwierząt jest właśnie produkcja afrodyzjaków. Ponieważ w Polsce dostęp do tego typu specyfików był utrudniony, korzystano z tańszych i bardziej dostępnych środków (hiszpańska mucha, johimbina, lubczyk).

Do góry