BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Ale zgryz
Firmanci i chytruski
Dr n. med. Andrzej Baszkowski
Firmanci – tak w okresie międzywojennym nazywano lekarzy, którzy swoje gabinety i szyldy udostępniali znachorom. Oczywiście robili to dla zysku. Były to działania wielce naganne i samorząd lekarski, a także „Nowiny Lekarskie”, oficjalny organ Wydziału Lekarskiego Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, zdecydowanie te cwaniackie praktyki zwalczali, choć nie zawsze skutecznie.
Dziś mamy podobne przypadki. No może nie do końca, ale czyż nie jest tak, że niektórzy koledzy ubiegają się o kontrakty ogólnostomatologiczne, ale ich nie realizują w całości? Na przykład nie wykonują ekstrakcji, zwłaszcza jeżeli zapowiada się ona na zabieg trudny. Bez żenady odsyłają pacjenta, nawet z bólem, do innego gabinetu, bo mają kontuzję ręki albo narzędzia w autoklawie itp. Spychają chorego z dłutowaniem i w tym czasie mogą spokojnie wykonać kilka wypełnień, co jest o niebo łatwiejsze i w czasie koniecznym dla zabiegu chirurgicznego można skończyć ich kilka, co daje – nie czarujmy się – większy zysk. Nikt mnie nie przekona, że nie jest to zawodowe cwaniactwo: ktoś za nich wykonuje zabiegi trudniejsze, a oni w tym czasie łatwiejsze i intratniejsze. Inny podobny przypadek to wykonywanie protez dentystycznych w swoim gabinecie, ale przez techników, bo oni to robią lepiej i sprawniej.
W umowach kontraktowych nie ma słowa o tym, że podpisany kontrakt może za nas wykonywać ktoś inny, nawet jego część. Kiedyś byli firmanci, a dziś – spryciarze i chytruski?