ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
W powiększeniu
LDEK – co właściwie ma sprawdzać?
Lek. dent. Tomasz Łukasik
Kolejny LDEK już za młodymi lekarzami, a ja jak co roku z ciekawości śledzę zarówno pytania, jak i samą atmosferę wokół egzaminu. Porównując pytania z egzaminów z obecnych lat z tymi wcześniejszymi, trudno nie zauważyć, że robią się one coraz trudniejsze. Przy czym nie jest to spowodowane brakami w wiedzy lekarzy, ale raczej większą zawiłością i wymyślnością tych pytań.
Coraz częściej pojawiają się pytania podchodzące pod te wielokrotnego wyboru. Nawet we wstępie na pierwszych stronach książeczki z egzaminem jest informacja, że czasami kilka odpowiedzi jest właściwych i należy wybrać tę najbardziej poprawną. Jest to co najmniej kontrowersyjne podejście, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę często mocno przestarzałą wiedzę zawartą w literaturze obowiązkowej. Z samych przedmiotów stomatologicznych dziewięć książek ma ponad dziesięć lat (nie licząc anatomii oczywiście), a rekordzistka ponad 20.
Cóż, w dobie coraz większego zawężania dziedzin stomatologii zadziwia mnie, że nie ma jeszcze otwartej dyskusji o tym, jak zmienić obecną formułę egzaminu. Przykładowo, zamiast pisać egzamin ogólny, pisałoby się egzamin z wybranej przez siebie dziedziny i wynik z tego egzaminu pozwalałby iść na konkretną specjalizację. Osoby chcące się dostać np. na ortodoncję odpowiadałyby na pytania właśnie z ortodoncji. Uniemożliwiłoby to też blokowanie miejsc na zasadzie „żeby tylko dostać się na jakąś specjalizację” przez osoby niezainteresowane daną dziedziną.
Widać też, że w wielu dziedzinach jest problem z wymyślaniem sensownych pytań, więc dodaje się kolejne podręczniki, często takie, z którymi studenci nie mieli wcześniej styczności przez całe studia. Szczególnie widoczne jest to w przypadku chirurgii stomatologicznej, gdzie obecny wykaz obowiązkowej literatury do LDEK-u jest szerszy niż do PES-u, czyli egzaminu specjalizacyjnego. Coś tutaj najwyraźniej poszło nie tak, skoro w zamyśle studenci mają mieć perfekcyjnie opanowaną teorię z chirurgii w szerszym zakresie niż osoby stające się specjalistami z chirurgii stomatologicznej.