BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Felieton
Płytka bakteryjna – znana, ale nielubiana
Dr n. med. Joanna Kunert
Bakterie w jamie ustnej są obecne przez całe życie człowieka, chociaż zmieniają się ich gatunki w zależności od wieku i chorób towarzyszących. Już w pierwszych tygodniach życia na błonie śluzowej jamy ustnej niemowlaka można znaleźć pierwsze paciorkowce. W kolejnych miesiącach i latach, kiedy wyrzynają się zęby, flora bakteryjna staje się coraz bardziej złożona, pojawiają się szczepy bakteryjne, które zdecydowanie preferują twarde tkanki zęba. Streptococcus mutans, bo o nim mowa, główny sprawca demineralizacji tkanek i odpowiedzialny za powstawanie ubytków próchnicowych, kolonizuje twarde struktury obecne w jamie ustnej – nie tylko powierzchnie zębów, ale również płyty protez ruchomych i uzupełnień stałych.
W związku z tak powszechną obecnością bakterii w jamie ustnej konieczne jest usuwanie płytki nie tylko z powierzchni zębów, błony śluzowej i dziąseł. Należy również poświęcić uwagę higienie protez, które są także miejscem zalegania próchnicogennej płytki, a ma to szczególne znaczenie w przypadku protez częściowych. Zęby pozostające w bezpośrednim kontakcie z płytą protezy są szczególnie narażone na występowanie próchnicy.
Nie jestem do końca przekonana, czy w Chinach na przełomie VIII i IX wieku, gdzie po raz pierwszy użyto szczoteczki do zębów, wiedziano coś o zarazkach, jednak istniała już koncepcja, że przestrzeganie zasad higieny ciała, w tym jamy ustnej, przyczynia się do zachowania zdrowia. W celu bardziej skutecznego oczyszczania zębów wprowadzono prototyp pasty do zębów – sproszkowane ziarna fasoli – oraz pierwowzór płynu do płukania jamy ustnej – wodę różaną. Przez wieki szczotki do zębów przeszły wiele metamorfoz. Kiedy w XVII wieku sprowadzano je z Chin do Europy, były to przedmioty o walorach jubilerskich bardziej niż użytkowych. Rączki wykonane ze złota lub srebra i zdobione kamieniami szlachetnymi, z naturalnym włosiem, sprawiały, że nie był to przedmiot powszechnie stosowany, lecz raczej artykuł luksusowy.
W 1890 roku Miller przedstawił kwasową teorię powstawania próchnicy: w pierwszym etapie kwasy powstające przy udziale bakterii atakują szkliwo, a w drugim, według autora, dochodzi do rozpuszczania substancji organicznych, czyli powstawania ubytku. Zatem czynnik sprawczy został naukowo zbadany i nazwany: BAKTERIE. Zanim dokładnie będzie poznany patomechanizm płytki, upłyną jeszcze dziesiątki lat, lecz już wtedy było wiadomo, z czym należy walczyć. Znane było także skuteczne narzędzie do stosowania w tej walce – szczoteczka do zębów. Pozostał jeszcze problem, jak to robić.
Badacze i klinicyści coraz częściej propagowali opracowane przez siebie metody. Wprowadzono proste sposoby szczotkowania, takie jak pozioma czy okrężna Fonesa, oraz metody oczyszczania zębów przeznaczone dla osób ze zmianami w przyzębiu – metoda Stillmana, Chartersa, Bassa – które są stosowane do dzisiaj. Wymagają one nauki specjalnych ruchów o charakterze wibracyjno-wymiatającym, sprawności manualnej, cierpliwości, ale przynoszą zadowalające efekty. Udowodniono jednak, że bakterie oprócz powierzchni zębów i protez znajdują sobie zaciszne miejsca do życia w przestrzeniach międzyzębowych. Przemysł kosmetyczny stanął na wysokości zadania i wprowadzono na rynek nici, taśmy, szczoteczki międzyzębowe, irygatory.
Dla tych, którzy nie mają czasu ani chęci, aby nauczyć się skutecznie posługiwać szczoteczką manualną i jeszcze używać dodatkowych akcesoriów do pielęgnacji, zalecane są szczotki elektryczne i soniczne. Nie wymagają one opanowania żadnej z metod, wystarczy tylko zapewnić kontakt szczoteczki z odpowiednią powierzchnią i oczyszczać przez minimum trzy minuty. Nawet posiadaczy protez zębowych zaopatrzono w wyspecjalizowany sprzęt do usuwania płytki: specjalnie wyprofilowane szczotki do czyszczenia protez, tabletki musujące do higieny protez oraz domowe myjki ultradźwiękowe przeznaczone do czyszczenia. Nie zapomniano nawet o tych, którzy szczególnie dbają o usuwanie bakterii z powierzchni języka. Specjalnie zaprojektowane skrobaczki do języka zapewniają utrzymanie go w czystości i eliminację bakterii wytwarzających lotne związki siarki odpowiedzialne za nieprzyjemny zapach z ust – halitozę.
O płytce bakteryjnej wiemy prawie wszystko: z czego się składa, jaki jest jej metabolizm i ekologia. Dostępny jest też cały wachlarz artykułów umożliwiających oczyszczenie z płytki nazębnej każdej powierzchni w jamie ustnej. Nasuwa się zatem pytanie o to, dlaczego wciąż mamy pacjentów, dla których utrzymanie poprawnej higieny jest problemem. Myślę, że wymówką jest, tak jak w przypadku każdej zaniedbywanej czynności, brak czasu. Czy znamy sposób, aby odpowiednio zmotywować pacjenta do lepszej i bardziej starannej higieny jamy ustnej? Jeśli zrobimy mu rachunek sumienia i rozliczymy go z tego, ile czasu dziennie spędza przed telewizorem, telefonem lub na zakupach, a problemem jest dla niego poświęcenie higienie zębów trzech minut rano i trzech wieczorem, to na pewno wprawimy go w zakłopotanie. Czy jest to dobra droga do celu? Uważam, że może lepiej stosować metodę kija i marchewki albo raczej marchewki i kija, czyli najpierw za coś pochwalić, a potem skorygować błędy w dotychczasowej higienie. I kiedy znużony pacjent zapyta w końcu: „Panie doktorze, to jak ja mam myć te zęby?”, odpowiedź może być tylko jedna: „Skutecznie, proszę pana, skutecznie”.
Związek poprawnej higieny jamy ustnej z zapobieganiem próchnicy i chorobom przyzębia jest naukowo dowiedziony, natomiast jaka jest zależność liszaja płaskiego i higieny jamy ustnej, można się dowiedzieć z lektury artykułu „Stan higieny jamy ustnej u pacjentów z liszajem płaskim błony śluzowej jamy ustnej” autorstwa Michaliny Szymczak-Paluch i Sebastiana Kłoska.
Zapraszam do lektury.