Wstrząs anafilaktyczny? Na nauczyciela nie licz

Resort edukacji obronił nauczycieli przed obowiązkiem ratunkowego podawania leków.

Nauczyciel poda lek przewlekle choremu dziecku, tylko jeśli będzie chciał. Dyrektor szkoły będzie musiał zapewnić szkolenia w tym zakresie, ale obecność nauczyciela nie będzie obowiązkowa  – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”. Alergolodzy mówią, że przyjęta przez rząd wersja projektu ustawy o opiece zdrowotnej nad uczniami to porażka.
Projekt nie poprawia sytuacji dzieci chorych przewlekle oraz nie zapewnia im szybkiej pomocy w sytuacjach nagłych, o co walczyli specjaliści. Już obecnie ci nauczyciele, którzy chcą, w razie potrzeby podają leki. Ustawa nie gwarantuje też stałej obecności pielęgniarki przez wszystkie godziny szkolnych zajęć.
O sprawę walczyło Polskie Towarzystwo Alergologiczne. Jak mówił w czerwcowym wydaniu „Medical Tribune” prof. dr hab. med. Zbigniew Bartuzi, kierownik Kliniki Alergologii, Immunologii Klinicznej i Chorób Wewnętrznych Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Bydgoszczy, obecnie ok. 10 proc. uczniów cierpi na alergię na pokarmy. Z tej grupy co najmniej 10 proc. jest zagrożone wstrząsem anafilaktycznym. – Taka sytuacja może się zdarzyć w każdej szkole, w dowolnej chwili. I rzeczywiście się zdarza – mówi prof. Bartuzi.
Rodzice dzieci, które już takiego wstrząsu doznały, piszą do PTA dramatyczne listy, bo choć wyposażyli dziecko w ampułkostrzykawkę, to wiedzą, że samo sobie adrenaliny nie poda. A na nauczycieli nie mogą liczyć i, jak się okazuje, nic się pod tym względem nie zmieni.
MEN wciąż stoi na stanowisku, że nie można obciążać nauczycieli obowiązkiem udzielania pomocy dzieciom w przypadku wstrząsu anafilaktycznego. Według MEN to resort zdrowia powinien zagwarantować uczniom odpowiednią opiekę medyczną.
Jednak, jak twierdzi prof. Bartuzi, kiedy o życiu decydują sekundy, każdy pracownik szkoły powinien umieć udzielić pomocy. To oznacza, że pracownicy oświaty powinni zostać przeszkoleni, aby nie odczuwali dyskomfortu, że podając adrenalinę, mogą zrobić coś źle i zaszkodzić dziecku. – Podanie adrenaliny w zalecanej dawce, nawet jeśli okaże się zbędne, nie wyrządzi szkody ani osobie dorosłej, ani dziecku, natomiast może uratować życie – dodaje prof. Bartuzi.
Specjalista podkreśla, że lekarze powinni edukować pacjentów i uświadamiać ich, że jeśli u dziecka wystąpiła reakcja alergiczna, np. po zjedzeniu pokarmu, możemy mieć do czynienia z problemem zagrożenia życia.

ID