Szpitale nie garną się do tępych dyżurów
Pomysł na braki kadrowe nie chwycił.
Do większości wojewodów nie wpłynęły dotychczas wnioski o działanie w trybie tępego dyżuru zamiast ostrego – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Przypomnijmy: ostre i tępe dyżury – wprowadzone ustawą z 21 lutego 2019 roku o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych – miały być odpowiedzią na braki kadrowe i sposobem na obniżenie kosztów.
Szpitale znajdujące się w bliskiej odległości mogłyby ustalać między sobą, który w danym dniu ma ostry dyżur. Ten, który zdecyduje się na dyżur tępy, nie musi np. utrzymywać przez cały czas pełnej obsady bloku operacyjnego.
Harmonogramy takich dyżurów muszą być zatwierdzone przez wojewodów w porozumieniu z NFZ, ale inicjatywa powinna wyjść ze strony zainteresowanych szpitali.
Zrezygnować z dyżurowania z trybie ostrym nie mogą m.in. szpitalne oddziały ratunkowe (SOR), izby przyjęć, oddziały intensywnej terapii. Tępy dyżur nie oznacza, że do szpitala nie będą przyjmowani pacjenci zgłaszający się samodzielnie, ale jedynie to, że zespół ratownictwa medycznego nie przetransportuje tam pacjenta z objawami kwalifikującymi go do leczenia na danym oddziale.
Jak sprawdziła „DGP”, zainteresowanie szpitali jest jednak niewielkie. Żadne wnioski w tej sprawie nie wpłynęły w województwach: pomorskim, wielkopolskim, kujawsko-pomorskim, lubelskim, lubuskim, warmińsko-mazurskim, dolnośląskim. Wojewoda małopolski otrzymał dwa: ze Szpitala Wojewódzkiego w Tarnowie oraz 5. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką w Krakowie. Trzy wnioski wpłynęły do wojewody łódzkiego – wszystkie od placówek z Łodzi.
Co jest tego powodem? Po pierwsze trudno znaleźć szpitale znajdujące się w bliskiej odległości pełniące tożsame dyżury. Ponadto nie tego oczekuje część pracowników, dla których dyżury są ważną składową wynagrodzenia. Nie zmienia tego fakt, że lekarzy brakuje, ponieważ dla wielu z nich rezygnacja z dyżurów oznaczałaby utratę dochodów.