ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Wywiad z ekspertem
Połączenia dwulekowe zmniejszają ryzyko sercowo-naczyniowe
O nowych wytycznych leczenia nadciśnienia tętniczego u chorych z cukrzycą i zmianach w terapii z prof. dr. hab. med. Krzysztofem Narkiewiczem z Katedry Nadciśnienia Tętniczego i Diabetologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego rozmawia Ryszard Sterczyński
DpD: Co się zmieniło w światowych wytycznych co do klasyfikacji nadciśnienia tętniczego?
Prof. Krzysztof Narkiewicz: Bardzo dużo. Na świecie funkcjonują zalecenia amerykańskie, odpowiednie do uwarunkowań USA, mamy też wspólne zalecenia europejskie Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC) oraz Europejskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego (ESH), które są najważniejsze dla naszego kontynentu, ale poza tym funkcjonują również lokalne wytyczne.
Amerykański dokument zmienił przede wszystkim klasyfikację samego nadciśnienia tętniczego (NT) oraz cele terapeutyczne. Z kolei zalecenia europejskie nie zmieniły co prawda klasyfikacji NT, ale przyjęły zbliżone stanowisko, jeśli chodzi o cele jego obniżania.
DpD: Mamy więc pewną rozbieżność dotyczącą klasyfikacji.
K.N.: Tak. Amerykanie zaproponowali, by rozpoznawać NT przy wartościach 130/80 mm Hg i dążyć do tego celu w większości przypadków pacjentów z tą chorobą. Natomiast europejscy specjaliści stoją na stanowisku, by rozpoznawać NT tak jak dotychczas, czyli pozostać przy wartościach 140/90 mm Hg przy zachowaniu trzech stopni NT, ale przy zmianach wartości docelowych.
Wynika to z tego, że zalecenia z 2013 roku były niejednoznaczne, mówiły o obniżaniu ciśnienia poniżej 140/90 mm Hg, ale o ile dokładnie? Do 138/90 czy 110/90 mm Hg? Nie było do końca wiadomo. I tu w najnowszych zaleceniach ESC/ASH nastąpiła bardzo duża zmiana. Pierwszy zasadniczy cel to obniżyć u każdego chorego ciśnienie poniżej 140/90 mm Hg. Gdyby każdy chory w Polsce miał takie ciśnienie, łącznie z osobami chorymi na cukrzycę, byłby to sukces. Jednak na podstawie badań klinicznych mówi się, że tym celem jest 130/80 mm Hg u wszystkich chorych, a u osób poniżej 65. r.ż. szczególnie, dotyczy to również osób młodszych z cukrzycą. Jeżeli leczenie jest dobrze tolerowane, powinniśmy iść dalej i obniżać te wartości, ale nie niżej niż do 120 mm Hg.
DpD: Dlaczego nie zgadzamy się z amerykańskimi wytycznymi?
K.N.: Nie zgadzamy się, jeśli chodzi o samo rozpoznawanie NT. Wynika to jedynie ze względów pragmatycznych. Gdybyśmy w Polsce przyjęli kryteria amerykańskie, a mamy 32 proc. osób dorosłych z NT, to co drugi Polak w populacji miałby NT. W grupie osób po 55. r.ż. byłoby ich 70-80 proc., a po 80. r.ż. już 90 proc. takich chorych! Wyszłoby na to, że prawie każdy musi być leczony. Eksperci ze wszystkich krajów są zgodni, że to nie jest właściwy kierunek. Nadrozpoznawanie choroby nie przynosi korzyści. Sam mam ciśnienie rozkurczowe 82 mm Hg i kiedy przebywam w USA, jestem hipertonikiem. Za to w Europie mam prawidłowe ciśnienie tętnicze.