Słowo wstępne
Słowo wstępne
prof. dr hab. n. med. Jerzy Sikora Redaktor Naczelny
Szanowne Koleżanki i Koledzy!
Obserwując zmieniającą się rzeczywistość, mam nieodparte wrażenie, że nasze szeroko pojęte otoczenie zawodowe w niewielkim tylko stopniu przypomina normalnie i sprawnie funkcjonujący system ochrony zdrowia, przyjazny zarówno dla pacjentów, dla których został stworzony, jak i dla personelu medycznego. Wykonujemy ciężką i odpowiedzialną pracę. Coraz częściej odpowiadamy prawnie. W skali ostatniego roku odnotowano ok. 1500 roszczeń w przypadkach położniczo-ginekologicznych. Czego zatem można się dowiedzieć, analizując doniesienia medialne dotyczące naszych codziennych problemów? Najmłodsze Koleżanki i Kolegów zapewne zainteresuje, że w ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich: „Forma dokumentowania szkolenia specjalizacyjnego lekarzy jest pozbawiona podstaw prawnych, a minister zdrowia sankcjonuje ten stan rzeczy”. Problem dotyczy obowiązku dołączania do „Dzienniczków specjalizacji” wpisów o asystach i wykonanych samodzielnie operacjach w formie kserokopii dokumentacji tych zabiegów z ksiąg operacyjnych lub systemów komputerowych. Zdaniem Rzecznika takie dokumentowanie jest pozbawione podstaw prawnych, a przepisy ustawy o prawach pacjenta nie przewidują udostępniania dokumentacji medycznej nie tylko lekarzom odbywającym specjalizację, ale także konsultantowi krajowemu i innym osobom pełniącym funkcje administracyjne. Ze względu na odmienne stanowisko Ministerstwa Zdrowia Rzecznik Praw Obywatelskich wnosi o ponownie rozważenie wniosku i podjęcie działań zapewniających respektowanie obowiązujących przepisów prawa i praw pacjenta. Niestety, cała ta pozbawiona cienia zdrowego rozsądku sytuacja prawna jest wynikiem braku zaufania administracji do lekarzy realizujących program specjalizacji. Dołączanie szczegółowych danych operowanych pacjentów do gromadzonej dokumentacji ma na celu jej uwiarygodnienie, lecz niestety jest także dowodem braku zaufania do nas, lekarzy, czyli grupy zawodowej, która powinna odgrywać szczególną rolę w każdym cywilizowanym społeczeństwie.
Jak komentują to całe zamieszanie młodzi lekarze? Jak to wynika z jednego z wpisów w dyskusji internetowej, zgodnie z zasadami zdrowego rozsądku: „Pod zabiegami podpisuje się kierownik specjalizacji albo asystujący starszy kolega/koleżanka. Wystarczy więc tylko odrobina dobrej woli i wyobraźni, aby nie mnożyć biurokratycznych bzdur i nie rzucać kłód pod nogi rezydentom”.
Dowiadujemy się także, że sejmowa Komisja Zdrowia przyjęła sprawozdanie Ministerstwa Zdrowia z realizacji dwóch sztandarowych reform, pakietów onkologicznego i kolejkowego. Posłowie i zaproszeni przedstawiciele środowisk lekarskich przedstawili zastrzeżenia dotyczące przede wszystkim sposobu wypełniania karty DiLO, wymogu zwoływania konsyliów czy zbyt szczupłych środków finansowych przeznaczanych na realizację pakietu onkologicznego. Jakie są zatem zauważalne implikacje wprowadzonych reform? Szpitale przekraczają limity finansowania przeznaczane na leczenie, przez co się zadłużają. Nie są rozliczone karty DiLO u osób, które zachorowały przed 1 stycznia 2015 r., a w pakiecie pominięto hospicja. Zdaniem przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia najlepszym możliwym rozwiązaniem w onkologii jest model leczenia prowadzący od POZ do specjalisty, a na końcu programuje się leczenie szpitalne. Do 4 maja 2015 r. wydano w naszym kraju 105 000 kart DiLO. Najwięcej w województwie mazowieckim, najmniej – w podlaskim. Jednocześnie w Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad zmianami, które mają obejmować wprowadzenie nowych pakietów diagnostycznych. Ścieżka diagnostyczna ma się skrócić z 9 do 7 tygodni. Pojawią się zmiany w konsyliach, przede wszystkim w zakresie chorób krwi. Planuje się wprowadzenie systemu referencyjności w onkologii. Jest to bardzo odważna deklaracja i niezwykle poważne przedsięwzięcie. Cokolwiek ma to znaczyć, zawsze musi się wiązać z zainwestowaniem ogromnych pieniędzy w wytypowanych ośrodkach, które muszą spełniać odpowiednie standardy diagnostyki i terapii schorzeń nowotworowych. Obawiam się jednak, że w naszych polskich warunkach referencyjne będą te oddziały, w których zatrudnieni są lekarze posiadający specjalizację lub podspecjalizację z zakresu onkologii. W praktyce zmieni się tylko nazwa tych placówek, a zaopatrzenie w nieodzowny sprzęt i aparaturę oraz zmiana organizacji pracy nie będą działaniami priorytetowymi czy uznanymi za niezbędne. Według prezesa Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, prof. Jacka Fijutha, pakiet onkologiczny jest niedopracowany i rozczarował. Nie pomoże polskiej onkologii i jej nie uzdrowi. Zdaniem Pana Profesora założenia są słuszne, bo skrócono czas uzyskania dostępu do leczenia, zniesiono limity, ale niewłaściwa organizacja dusi polską onkologię.
Nasz system ochrony zdrowia jest niestabilny zarówno finansowo, jak i organizacyjnie. Oprócz licznych zagrożeń związanych z realizacją pakietów onkologicznego i kolejkowego, z niedofinansowaniem, wzrastającą liczbą pacjentów i malejącą liczbą pracowników medycznych, będziemy najprawdopodobniej borykać się z kolejnym ogromnym problemem, jakim może być ogólnopolski protest pielęgniarek. Przewiduje się, że może on wstrząsnąć systemem w skali, jakiej nie jesteśmy w stanie sobie dzisiaj wyobrazić. Trwające od wielu już lat zaniedbania spowodowały, że w Polsce w porównaniu ze wszystkimi krajami europejskimi na 1000 mieszkańców przypada najmniej pielęgniarek. Jednocześnie występuje ich obiektywny niedobór, szczególnie w małych powiatowych szpitalach. Od wielu już lat pielęgniarkom oferuje się niskie wynagrodzenia. W ciągu ostatnich dziesięciu lat pensje lekarzy istotnie wzrosły, a wzrost poborów pielęgniarek był niewielki. Obecnie zarabiają one przeciętnie poniżej średniej krajowej. W proteście może wziąć udział blisko 200 000 pielęgniarek zatrudnionych tylko w szpitalach.
Postulaty organizacji związkowych sugerują wzrost wynagrodzeń pielęgniarek o 40-50%. Koszty funkcjonowania szpitali wzrosną wówczas w skali roku o około 10-15%. O taką wielkość musiałaby wówczas wzrosnąć wartości kontraktów. Oczekiwania pielęgniarek bez pogorszenia sytuacji szpitali zostały ocenione na ok. 4-5 miliardów złotych. Z taką właśnie skalą niedoborów i wieloletnich zaniedbań musimy niestety obecnie się zmierzyć.
Należy ze szczególną skrupulatnością odnotować nieznajdującą szczególnego rozgłosu, a moim zdaniem niezwykle istotną dla całego środowiska lekarskiego uchwałę Sądu Najwyższego z listopada ubiegłego roku, dotyczącą dyżurów medycznych, z której wynika, że mogą one dopełniać godziny pracy. Treść tej uchwały była powodem interwencji przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy u ministra zdrowia. Jak wynika z treści pisma OZZL: „W ogóle powinno zniknąć pojęcie »dyżur medyczny«, skoro Sąd Najwyższy nie wyodrębnia takiego pojęcia. Uchwała SN uznaje – de facto – dyżur medyczny nie jako odrębną pracę, ale jako swoisty prawny »wybieg«, który pozwala lekarzom na pracę w godzinach nadliczbowych, bez nazywania ich nadliczbowymi, i pozwala dyrektorom szpitali na dysponowanie lekarzem i jego pracą w dowolnych godzinach doby i tygodnia, bez uwzględniania dni wolnych ani świąt, analogicznie jak dzieje się to w fabrykach, prowadzących stałą, nieprzerwaną produkcję. Określenie »dyżur medyczny« wymaga doprecyzowania, z jednoczesnym wprowadzeniem zmian w ustawie o działalności leczniczej”. Orzeczenie Sądu Najwyższego kosztem lekarzy rozwiązuje szereg problemów rządzących i dyrektorów szpitali. Ułatwia dysponowanie lekarzami i ich czasem pracy. Spowoduje obniżkę ich łącznych wynagrodzeń, gdyż za część dyżurów lekarze otrzymają mniej pieniędzy niż za nadgodziny.
Kończąc słowo wstępne do bieżącego numeru naszego czasopisma pragnę przekazać Państwu niezwykle istotną dla dalszego rozwoju nauki informację przekazaną przez dr. Francisa Collinsa, dyrektora National Institutes of Health (NIH), z której wynika, że modyfikacje genów w ludzkich zarodkach to granica, której nie wolno przekraczać. Dr Collins zapewnił także, że kierowana przez niego instytucja nie będzie finansować tego typu badań.
Powodem tej deklaracji była publikacja wyników eksperymentu przeprowadzonego przez chińskich genetyków z Sun Yat-sen University w Kantonie. Publikację wcześniej odrzucono z przyczyn etycznych w czasopismach „Nature” i „Science”. Ukazała się jednak w internetowym wydaniu „Protein & Cell”. Chińczycy wykorzystali technikę molekularną CRISPR/Cas9, uznaną w 2014 r. za najbardziej przełomową nową technologię do modyfikacji DNA, u 86 nieprawidłowo zapłodnionych zarodków pozyskanych z klinik leczenia niepłodności. Celem eksperymentu była podmiana genu wywołującego niedokrwistość tarczowatokrwinkową. Doświadczenie, choć przełomowe, zostało przez autorów uznane za nieudane. Jedynie u 7 embrionów udało się zastąpić wadliwy gen prawidłowym. Niestety próby naprawy DNA w jednym miejscu wiązały się z niekontrolowanym uszkadzaniem innych obszarów genomu. Zespół z Sun Yat-sen University całkowicie zaprzestał badań na zarodkach ludzkich i wrócił do prac na komórkach macierzystych i zarodkach zwierzęcych. Optymistyczne dotychczas doniesienia z innych krajów, w tym zgoda władz brytyjskich na prowadzenie genowych terapii naprawczych, w wyniku których przychodzą na świat dzieci posiadające materiał genetyczny pochodzący od trzech osób, mogą być wkrótce zweryfikowane w wyniku dogłębnej analizy rezultatów prowadzonych badań.
Życząc miłej lektury jak zwykle bardzo ciekawego trzeciego już numeru naszego czasopisma, pragnę szczególnie zarekomendować Państwu treść artykułu poświęconego badaniom dojrzałości płuc płodu i uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy są one współcześnie przydatne i istotne dla diagnozowanych pacjentek? Sądzę, że szczególną Państwa uwagę zwróci publikacja dotycząca nieinwazyjnych badań prenatalnych wykonywanych w celu rozpoznawania subchromosomowych delecji i duplikacji. Polecam też Państwa uwadze publikację Tulandiego na temat farmakologicznego leczenia mięśniaków macicy.
Życząc miłej lektury naszego czasopisma, pozostaję z wyrazami najgłębszego szacunku.