BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Temida u ginekologa
Równoległe obowiązki = większe obowiązki
adw. Agnieszka Nicia
Kto ponosi odpowiedzialność za to, że dziecko rodzi się martwe? Czy jest to lekarz pełniący obowiązki kierownika na sali porodowej, czy położna bezpośrednio opiekująca się rodzącą? A może przyczyny należy upatrywać w złej organizacji pracy oddziału i nieprzestrzeganiu pewnych standardów postępowania?
30 stycznia Joanna G. została skierowana do szpitala przez lekarza prowadzącego jej ciążę, ponieważ termin jej porodu minął 21 stycznia. Tego samego dnia o godzinie 14.52 trafiła do szpitala wojewódzkiego na oddział patologii ciąży. Stan ogólny ciężarnej przy przyjęciu oceniono jako dobry, a badania laboratoryjne były w granicach normy. Dobrostan płodu potwierdzono na podstawie badania kardiotokograficznego (KTG) i testu oksytocynowego. 1 lutego podczas rutynowo wykonanej amnioskopii o godzinie 9.45 stwierdzono zielone wody płodowe i przekazano Joannę G. na salę porodową w celu indukcji porodu.
Na sali porodowej obowiązki kierownika pełnił wówczas lekarz ginekolog-położnik Sebastian B., który był starszym asystentem. Do opieki nad Joanną G. przydzielono położną Katarzynę G. O godzinie 9.50 ciężarna została zbadana, co potwierdza wpis położnej Katarzyny G.
Na sali porodowej przebywały wówczas 3 pacjentki. Oprócz Joanny G. były to Magdalena B., którą opiekowała się położna Irena E., i Agnieszka Ś., którą opiekowała się położna Elżbieta Ś.
Joannie G. podano wlew kroplowy z oksytocyną i pojawiła się czynność skurczowa macicy. Od godziny 9.48 do godziny 10.30 wykonywano u pacjentki zapis KTG, który nie wskazał na zagrożenie płodu (czynność serca była w granicach 150/min, a oscylacja – prawidłowa). Z tym wydrukiem KTG zapoznał się Sebastian B., na dowód czego przystawił swoją pieczątkę w dokumentacji.
O godzinie 12.00 Sebastian B., przebił pęcherz płodowy u Joanny G., po czym odpłynęły zielone wody płodowe. Nakazał wówczas bezzwłoczne podłączenie pacjentki do aparatu KTG, co zostało wykonane o godzinie 12.19. Do aparatu KTG podłączyła Joannę G....
Na bloku porodowym były wówczas dostępne tylko 2 aparaty KTG z ogólnej liczby 6 sztuk pozostających na stanie, bo 4 z nich znajdowały się w naprawie. Jedno urządzenie, które przełączano między Joanną G. i Magdaleną B., nie drukowało danych osobowych pacjentki, daty ani godziny badania. Drugie natomiast drukowało „z automatu” godzinę badania – to właśnie jego użyto do badania KTG u Joanny G. przy przyjęciu tego dnia rano na blok porodowy. Położne musiały decydować, komu podłączyć aparaty.
Joanna G. czuła niepokój. W jej ocenie poród nie przebiegał właściwie. Czuła silne skurcze, ale mimo upływu czasu nie mogła urodzić dziecka. Sygnalizowała to położnej Katarzynie G., która ją uspokajała i mówiła: „jeszcze chwileczkę”.