Bez reszty
Tato
Dr Krzysztof Kuszewski
Wrócił temat in vitro. Pojawił się projekt ustawy na ten temat. To jest dobra wiadomość. Wreszcie ten problem w Polsce ma szanse zostać uregulowany prawnie i najwyższy czas to zrobić. Jednak jest szereg zarzutów i uwag. Zgłaszają je różne stowarzyszenia i instytucje. Generalnie dotyczą one sposobu konsultacji i uwzględniania stanowisk tych, którzy uwagi zdążyli zgłosić. Po pierwsze chodzi o rejestrację i ujawnianie danych rodziców biologicznych, a więc dawców gamet, z których powstał zarodek, a potem mały człowiek. Ten, kiedy dorośnie, ma mieć prawo wiedzieć, kim są jego biologiczni rodzice. Patrzę na to z obawą. Myślę, co będzie odczuwał młody człowiek. Co będzie się działo w jego głowie.
Jak odniesie się do rodziców, którzy go wychowali. Jak oni będą to odczuwać? Chyba będą to dramatyczne momenty. Ale w imię czego?
Dlaczego tak zaproponowano?
Dla czyjego dobra?
Szokujące jest też określenie „adopcji prenatalnej”, czyli adoptujesz coś, czego jeszcze nie ma. To ze stanowiska Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Może jestem staroświecki, ale nie mieści mi się to w głowie. In vitro ma rozwiązać narastający problem rodzin czy osób niemogących w naturalny sposób mieć dzieci. Pięknie, że nowoczesna medycyna może im pomóc. Ale szereg zastrzeżeń może to utrudniać. Powinno to być proste i bez stresu dla dziecka z in vitro oraz jego rodziców. Oni mieli już dość stresów. Proste pytanie: czy będzie więcej dawców komórek? Wydaje się, że mniej. Będą brali pod uwagę, że może się do nich zgłosić dwunastu młodych ludzi i powiedzieć „tato”.
Inna sprawa, że w Polsce przez lata braku przepisów powstał rynek in vitro. Teraz będzie potrzebna jego weryfikacja. Czy od nowa? Czy prawo ma działać wstecz? Jest więcej pytań. Czy nie lepiej raz jeszcze przejrzeć projekt? Może w trybie pilnym. Jednak powstanie projektu należy uznać za niezbędne, i to już jest sukces. Nie warto go zaprzepaścić!