ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Sonda
Rok 2015: Jakie życzenia złożyliby państwo sobie, innym lekarzom i pacjentom?
Opracował Jerzy Dziekoński
Prof. Anna Dobrzańska, konsultant krajowy w dziedzinie pediatrii
W nowym roku życzyłabym sobie, aby relacje pacjent – lekarz nie były zaburzane. Pośpiech, nadmierna biurokracja sprawiają, że na linii lekarz – pacjent dochodzi do nerwowych sytuacji, które nikomu nie służą. Lekarzom życzę więcej cierpliwości, i żeby nie tracili poczucia misji. Małym pacjentom zaś lepszego kalendarza szczepień, żeby wreszcie weszły do niego pneumokoki i szczepionki wysokoskojarzone.
Przyszły rok będzie bardzo dobry. Nie można być pesymistą, trzeba robić swoje, stawiać na rozwój i patrzeć perspektywicznie. Takie jest moje zdanie. Mijający rok przyniósł wiele pozytywnych zmian, których efekty będą odczuwalne w niedalekiej przyszłości. Zaczął obowiązywać nowy program specjalizacji z bardzo mocną podstawą trzech lat pediatrii. Pojawiły się nowe specjalizacje pediatryczne. Nasza dziedzina jest traktowana priorytetowo, wystarczy spojrzeć na liczbę rezydentur dla pediatrów, które rozdzielono jesienią – aż 470! Wszystko to sprawia, że Podstawową Opiekę Zdrowotną będą zasilać młodzi specjaliści zajmujący się problemami wieku rozwojowego. Wreszcie udało mi się policzyć wszystkich pediatrów w kraju oraz sprawdzić wiek lekarzy. Dzięki tej wiedzy mogę prognozować sytuację w Polsce za 5, 10 czy 15 lat i podejmować odpowiednie działania na przyszłość.
Lek. med. Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy
Życzyłbym sobie i innym lekarzom, aby trafił nam się w Polsce taki rząd, który chciałby rozwiązywać problemy opieki zdrowotnej (i inne problemy kraju) w sposób merytoryczny, bez oglądania się na doraźne efekty, bez prowadzenia gry propagandowej ze społeczeństwem i wykorzystywania jej w doraźnej walce politycznej. Niechby taki rząd porządził chociaż jedną kadencję.
Główną, i być może jedyną, korzyścią z wprowadzenia pakietów kolejkowego i onkologicznego jest stwierdzenie przez premiera RP i innych przedstawicieli rządu, że kolejki do leczenia to nie jest jednak rzecz dobra ani normalna i że należy z tym walczyć. Dotąd bowiem przedstawiciele rządu, np. wiceminister Neumann, z uporem powtarzali, że do kolejek powinniśmy się przyzwyczaić i je zaakceptować. Rozwiązania, które w mijającym roku zaproponował rząd, oczywiście nie przyniosą zasadniczego celu, czyli nie zlikwidują kolejek do specjalistów. Rozwiązania te mają bowiem jedynie charakter administracyjno-techniczny i nie dotykają istoty problemu, jakim jest ogromna różnica między popytem na refundowane świadczenia zdrowotne a ich podażą. Należałoby zwiększyć podaż – głównie zwiększając ilość pieniędzy przeznaczonych na ich sfinansowanie – i zmniejszyć popyt, ograniczając koszyk lub wprowadzając współpłacenie za niektóre świadczenia. Należałoby też doprowadzić do zwiększenia liczby lekarzy w Polsce, a żadne kroki w tym kierunku nie zostały podjęte.
W tzw. pakiecie onkologicznym jedynym rozsądnym i wartym poparcia działaniem jest likwidacja limitowania leczenia przeciwnowotworowego. To już daje efekty w postaci zmniejszenia kolejek w ośrodkach onkologicznych. Wielkim problemem pozostaje nadal ograniczenie możliwości diagnozowania choroby, a to głównie przez limitowanie badań i dostępu do specjalistów. Tzw. zielona karta ma być przepustką (bonem) do bezkolejkowej diagnostyki, ale, podobnie jak wszystkie inne znane w historii bony reglamentacyjne, nie zlikwiduje problemu. Ogromna biurokracja, jaka wiąże się z wydawaniem tych bonów, ich rozprowadzaniem i nadzorowaniem prawidłowego rozdziału, zniszczy potencjalnie pozytywne efekty ich wprowadzenia. Jedynym rozsądnym wyjściem jest stworzenie systemu bezkolejkowego we wszystkich dziedzinach, a nie tworzenie enklaw normalności w systemie z założenia niewydolnym.
Prof. Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej
Pacjentom i lekarzom życzyłbym, aby spotykając się w nowym roku, mogli zajmować się przede wszystkim tym, co jest w tych spotkaniach najważniejsze, czyli leczeniem i rozwiązywaniem problemów zdrowotnych w atmosferze wzajemnego zaufania i zrozumienia. Żeby problemy płatnika nie wpływały negatywnie na relacje pacjent – lekarz, żebyśmy mogli bez przeszkód i w dobrych warunkach zajmować się leczeniem.
Tymczasem samo założenie, że świadczenia dla pacjentów onkologicznych będą nielimitowane, jest bardzo dobre i jesteśmy bardzo zadowoleni, że Ministerstwo Zdrowia dostrzega takie potrzeby. Wiadomo jednak, że diabeł tkwi w szczegółach. Pozostają pytania o to, jak pakiet onkologiczny zostanie zrealizowany. Już możemy zobaczyć w projektach rozporządzeń Ministra Zdrowia i zarządzeń NFZ, że sposób wdrożenia bardzo dobrej zasady nielimitowanych świadczeń może zaowocować trudniejszym dostępem do leczenia niż obecnie. A przecież chodzi o to, aby pacjenci jak najszybciej mogli dostać się do specjalisty i rozpocząć leczenie.
Pacjentami onkologicznymi będą zajmowały się w dużej mierze szpitale ogólne. Nie bardzo wiadomo, w jaki sposób tego rodzaju placówki miałyby spełnić zawarte w warunkach wysokie wymagania. W ośrodkach onkologicznych obawy dotyczą przede wszystkim zapewnienia diagnostyki i zmieszczenia się w terminach. Szczególnie chodzi o diagnostykę histopatologiczną, bo jest bardzo mało patomorfologów, zaś wykonywane przez nich procedury nie są dobrze wyceniane. Już teraz ośrodki onkologiczne pracują intensywnie i nie czekają, aż coś się zmieni, aby zacząć leczyć chorych. Problemów jest dużo i nie rozwiążą ich wyśrubowane wymagania zapisane w ustawie czy rozporządzeniach. Jak na razie nie widać dobrego pomysłu, który pozwoliłby na praktyczne wdrożenie dobrych idei.
Wracając do badań histopatologicznych, np. w Centrum Onkologii, czyli w bardzo dobrym ośrodku, na wyniki czeka się długo. W sytuacji, kiedy przybędzie pacjentów, kiedy zaczną obowiązywać wszystkie wymogi dotyczące terminów i przyśpieszonej diagnostyki, będzie naprawdę trudno sprostać administracyjnie określonym terminom. Oczywiście, chcielibyśmy, aby terminy określone przez Ministerstwo Zdrowia były możliwe do zrealizowania, obawiam się jednak, że jest duży rozdźwięk między urzędowym optymizmem a realiami, bo za wymaganiami nie idą wystarczające dodatkowe środki. Niedostatków nie da się zlikwidować jedynie za pomocą zarządzeń, a tak właśnie resort próbuje osiągnąć bardzo trudne cele. Za pomocą papierowych rozwiązań można najwyżej uzyskać lepszą sprawozdawczość, ale rzeczywista poprawa będzie nieodczuwalna. Wywindowanie wymogów sprawi, że system stanie się jeszcze bardziej nieadekwatny do warunków, niż jest teraz.
W jaki sposób np. karta onkologiczna ma pomóc pacjentowi? Jej wprowadzenie spowoduje tylko, że będzie jeden papier więcej do wypełniania przez lekarza, co zajmie sporo czasu. Może ona pomóc tylko sprawozdawczości, która jest potrzebna płatnikowi.
Prof. Jarosław Kaźmierczak, konsultant krajowy ds. kardiologii
Dzieje się wiele pozytywnych rzeczy w medycynie. Warto podkreślić, że poziom leczenia ostrych zespołów wieńcowych w naszym kraju to europejska czołówka. Dobrze wydane środki NFZ, bo za stosunkowo niewielkie pieniądze gwarantujemy bardzo wysoki poziom świadczeń. Nieprzerwanie taka sytuacja jest od kilku lat i nic nie wskazuje na to, że miałoby się coś zmienić. Cieszy mnie, że bezpieczeństwo obywateli pod kątem kardiologicznym mamy zagwarantowane.
W mijającym roku zaobserwowałem sporo działań ze strony Ministerstwa Zdrowia, które kardiologii mogą pomóc. Chodzi choćby o rozwiązania kolejkowe, które mają na celu polepszenie dostępności do specjalistów. Warto tutaj wspomnieć o tzw. centralnej kolejce w dużych miastach. Wcześniej pacjenci zapisywali się do kilku specjalistów i ostatecznie 10-12 proc. zaplanowanych wizyt w ogóle się nie odbywało. Teraz to się zmienia. Pozytywne jest też wprowadzenie wizyty receptowej czy recept 12-miesięcznych dla niektórych stabilnych pacjentów.
Dotychczas na pacjentów kardiologicznych lekarze rodzinni otrzymywali podwyższoną stawkę kapitacyjną, ale przynajmniej raz w roku musieli kierować ich do kardiologa. W nowym roku już tego nie będzie, pacjenci stabilni będą mogli pozostawać pod opieką lekarza rodzinnego, co bez wątpienia zmieni zagęszczenie w przychodniach specjalistycznych.
Widać, że ministerstwo próbuje usprawnić działanie opieki ambulatoryjnej, i oczywiste jest, że od razu wszystko nie ulegnie zmianie na lepsze. To proces długotrwały.
Życzyłbym sobie, innym lekarzom i pacjentom większych środków i bardziej rozsądnego ich wydatkowania. Ważne jest, żeby rozliczać się nie tylko z nich, lecz również ze skuteczności. Chciałbym, żeby rosły limity przyjęć studentów na kierunek lekarski. Jeśli weźmiemy wskaźnik liczby lekarzy na tysiąc mieszkańców, okaże się, że jesteśmy w ogonie Europy. W Polsce wynosi ok. 2,2/1000, zaś w innych krajach europejskich od 3,9 do 6,0/1000 mieszkańców. Podobnie jest z pielęgniarkami. Polski wskaźnik to 4,9/1000, czyli 2-3 razy mniej niż średnio w Unii Europejskiej. Zmienić trzeba też niekorzystny stosunek liczby lekarzy specjalistów do liczby lekarzy rodzinnych (brakuje rodzinnych). Zamiast tworzyć nowe wydziały na nowych uczelniach, trzeba wykorzystać możliwości już istniejących, ale za tym muszą iść pieniądze. Kolejnym ważnym problemem jest refundacja nowych leków kardiologicznych, szczególnie przeciwpłytkowych stosowanych po zawale mięśnia sercowego i przeciwzakrzepowych dla pacjentów z ryzykiem udaru mózgu w przebiegu migotania przedsionków.