Made in poland
Biologiczna zastawka dla najmniejszego na świecie pacjenta, umieszczona w sercu bez cięcia
Elżbieta Borek
Konsultacja medyczna: prof. Janusz Skalski
Pięcioletniej, bardzo drobniutkiej, ważącej zaledwie 12 kg, Wiktorii, pacjentce Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, wszczepiono bez przecięcia struktur serca biologiczną zastawkę płucną typu Medtronic Melody. Dzięki temu uratowano jej życie. Dzisiaj dziewczynka siada, rozmawia, śmieje się, a w momencie, kiedy ten tekst trafi do czytelników, będzie samodzielnie chodzić, choć przez wiele tygodni leżała, podłączona do respiratora. Operacja, dotychczas przeprowadzana wyłącznie u dorosłych pacjentów, była możliwa dzięki dwupłaszczyznowej wizualizacji, którą dysponuje nowoczesna, jedyna w Polsce, pediatryczna sala hybrydowa, niedawno uruchomiona w USD.
Nadciśnienie płucne mimo operacji
– Dziecko urodziło się z poważną wadą serca. Miało wspólny pień tętniczy. Takie dzieci operuje się bardzo wcześnie. Wiktoria także w okresie noworodkowym przeszła korekcję wady. Niestety, u niektórych dzieci mimo korekcji rozwija się proces chorobowy, czyli nadciśnienie płucne. Tak właśnie było u Wiktorii. Pomimo operacji nadciśnienie płucne zaczęło się rozwijać, a jego objawy narastały, doprowadzając do ciężkiego uszkodzenia prawej komory serca – mówi prof. Janusz Skalski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej USD w Krakowie. – Wada została skorygowana we właściwym czasie, ale rozwinęło się nadciśnienie płucne – choroba niezwykle trudna do leczenia, bo nie ma konkretnego leku, który na pewno pomoże choremu. Od jakiegoś czasu u takich pacjentów robimy zespolenie Pottsa i zakwalifikowaliśmy dziewczynkę do takiego zabiegu.
Zespolenie Pottsa, choć znane w medycynie od dawna, nie było w ostatnich latach wykorzystywane do operacji serca. Polega ono na przekierowaniu strumienia krwi z tętnicy płucnej, obciążonej olbrzymim ciśnieniem, do aorty zstępującej. Kilka miesięcy temu prof. Skalski postanowił wykorzystać tę metodę do ratowania dzieci z tętniczym nadciśnieniem płucnym. Ta operacja jest tańszą i lepszą alternatywą dla przeszczepienia płuc.
– Zastosowaliśmy zespolenie Pottsa, licząc, że zacznie się poprawiać. Niestety, tak się nie stało, bo dominowała niedomykalność zastawki tętnicy płucnej – mówi prof. Skalski. – I, niestety, po operacji to się nie zmieniło. Krew z tętnicy płucnej cofała się do prawej komory, która na skutek tego rozdęła się i ledwo pracowała.
Nowatorskie wykorzystanie najnowszych rozwiązań
Wkrótce potem lekarze wyjechali do Mediolanu na Europejską Konferencję Towarzystwa Kardiotorakochirurgów. Byli pod wrażeniem doświadczeń we wszczepianiu interwencyjnym zastawek w ujście tętnicy płucnej lub aortalnej. Ale ta wspaniała technologia nie nadawała się do zastosowania u dzieci. Cewnik, przez który wprowadza się taką zastawkę u dorosłego chorego, jest gruby, ma średnicę ok. 8 mm (jak mały palec lub przeciętny długopis). U dorosłego pacjenta wprowadza się ten cewnik przez żyłę udową do prawego przedsionka, prawej komory i tętnicy płucnej. Zabieg taki, wykonywany przez doświadczonego kardiologa interwencyjnego, nie jest specjalnie skomplikowany.
– U dziecka tak się nie da. Nośnik o szerokości 8 mm nie zmieści się do tętnicy udowej, która ma najwyżej 3 mm średnicy. Jak więc wykorzystać u dziecka te nowe techniczne rozwiązania? Bo przecież nie sposób je zlekceważyć, gdy tu, na oddziale, umiera nam dziewczynka, a operacja klasyczna nie wchodzi w grę – mówi prof. Skalski.
Dlaczego klasyczna operacja jest niemożliwa? Bo robiąc zespolenie Pottsa, zamknięto drogę do zastosowania krążenia pozaustrojowego. Krew, zamiast płynąć do mózgu, popłynęłaby do płuc. Doprowadziłoby to do śmierci mózgu.
Prof. Skalski po powrocie z Mediolanu szukał możliwości wykorzystania światowych doniesień, by pomóc dziecku. Towarzyszący mu w Mediolanie doc. Tomasz Mroczek namawiał go do rozważenia nowatorskich rozwiązań. Prof. Skalski namówił do pomocy prof. Tomasza Moszurę z CZMP w Łodzi i prof. Marcina Demkowa z IK w Warszawie. – Zabieg był trudny technicznie ze względu na rozmiary i wagę dziecka. Nigdy wcześniej na świecie nie wszczepiono zastawki u tak małego pacjenta – mówił prof. Moszura po operacji. – Najmniejszy pacjent na świecie, któremu wszczepiono zastawkę Melody, ważył więcej niż 16 kg. Pięcioletnia pacjentka krakowskiej kliniki ważyła tylko 12 kg.
Ponieważ nie było możliwe zaimplantowanie zastawki przez naczynia udowe, podjęto decyzję o operacji hybrydowej, czyli otwarciu klatki piersiowej i implantacji zastawki z przebicia wolnej ściany prawej komory serca. Wymagało to niewiarygodnej precyzji i ogromnego doświadczenia.
– To był zabieg ratujący życie. Dziecko nam umierało. Ale nie moglibyśmy wykonać tej operacji, gdybyśmy nie dysponowali możliwościami technicznymi nowoczesnej sali hybrydowej z dwupłaszczyznową wizualizacją – tłumaczy prof. Skalski. – Nikt wcześniej nie odważył się na przeprowadzenie tak karkołomnej operacji w podobnie trudnej sytuacji, w nadciśnieniu płucnym i u tak małego dziecka.
– Dla niej największym zagrożeniem jest tętnicze nadciśnienie płucne. Wierzę, że dzięki operacji jej serce, które już normalnie pracuje, wymusi właściwy obieg krwi w płucach, a to wyrówna u niej nadciśnienie płucne. Kolejnych interwencji będzie potrzebowała, mam nadzieję, nie wcześniej niż za kilkanaście lat. A wtedy na pewno będą już nowe rozwiązania w tej dziedzinie – mówi prof. Skalski.