BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Kto zarobi, a kto straci?
Inwestor szpitala musi wyłożyć co najmniej 200 mln do 1,2 mld zł, za co powstaną kompletne obiekty z wyposażeniem.
Na pewno o budowie placówki można myśleć przy założeniu, że będziemy obsługiwać od 50 do 100 tys. mieszkańców. Przyszły szpital powinien mieć wtedy 300-400 łóżek, sale chorych dwu-, trzyosobowe z łazienkami. Obiekt musi być usytuowany w miejscu z dogodnym dojazdem. Jak pokazuje przykład szpitala Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya i Warszawskiego Szpitala dla Dzieci przy ul. Kopernika, lokalizacja w centrum miasta utrudnia szybkie dostarczenie chorego na miejsce (fot. 2).
Fot. 2. Warszawski Szpital dla Dzieci – lokalizacja w centrum wiąże się z dłuższym dojazdem spowodowanym korkami.
Lek. med. Andrzej Koronkiewicz z Centrum Diagnostyki NIZP-PZH, który przez wiele lat uczestniczył w projektowaniu nowych obiektów szpitalnych uważa, że projektując taki obiekt, należy przede wszystkim właściwie ocenić potrzeby hospitalizacyjne, zaplanować liczbę łóżek i to, jakie chcemy mieć specjalności. W sumie – opracować merytoryczny i kompleksowy program medyczny. Obecnie największe wykorzystanie łóżek widać w szpitalach pulmonologicznych, psychiatrycznych, zajmujących się chorobami przewlekłymi, i na rehabilitacji, gdzie ich wykorzystanie sięga powyżej 80 proc., a średni pobyt chorego wynosi pięć dni. Ale już w pediatrii obłożenie jest 60-proc., a na urologii 60-80-proc.
Planując budowę, należy zastanowić się również, czy realizując nową inwestycję, uzyskamy wyższy poziom referencyjny, możliwości rozwoju, czy będziemy w stanie realizować świadczenia, których do tej pory nie było, i wreszcie, czy będzie źródło finansowania. Może się bowiem okazać, że zakupiony sprzęt do rezonansu magnetycznego i tomograf komputerowy to wyrzucone pieniądze, bo 5 km dalej już od dawna to wszystko mają. Nie wszystkie szpitale muszą mieć oddział ratunkowy i lądowisko, a taka moda pojawiła się ostatnio wśród dyrektorów szpitali.
I najważniejsze: obiekt powinien spełniać zasady funkcjonalności. Najbliżej siebie powinny być: SOR, blok operacyjny, oddziały intensywnej terapii, diagnostyki obrazowej, laboratoria. Dopiero po głębokiej analizie powinno się określić szanse i zagrożenia dla nowej inwestycji i ewentualnie przystąpić do wyboru projektu.
Na kondycję szpitala może wpłynąć odejście wybitnego specjalisty, brak odpowiedniego sprzętu (np. Cyber-Knife), na którym opierano koncepcję projektu. – Dlatego program medyczny winien stanowić wstęp do procesu inwestycyjnego. Trzeba też pamiętać, iż w kraju brakuje łóżek długoterminowych, a krótkoterminowe, których z kolei mamy nadwyżkę, średnio w kraju przez 100 dni stoją puste – twierdzi Andrzej Koronkiewicz.
Swoje trzy grosze
– Apeluję do władz samorządowych, by projektów szpitali nie wybierać w ramach przetargu, bo jest to wybór kota w worku, i to najtańszego – ocenia Artur Słabiak. – Prawo zamówień publicznych dopuszcza konkursy, z których można wybrać coś dobrego, w odróżnieniu od przetargu, gdzie musimy brać w ciemno. Jednak architekt nie jest też cudotwórcą. Nie zbuduje dobrego szpitala do kiepskiego programu medycznego. To program stanowi podstawę poważnej inwestycji.
W Polsce rolę architektów często spełniają technolodzy, dyrektorzy techniczni. Swoje trzy grosze dorzucają urzędnicy, ordynatorzy i powstają z tego dziwne pomysły. Swego czasu w woj. lubelskim chciano budować obiekt na 800 łóżek. Po kilku telefonach zeszli do 300. Pojawiła się też koncepcja przebudowy tamtejszych klinik. Nieważne, co miało z tego powstać, ważne, by władze pokazały, że coś robią. Jest to najgorszy sposób na rozwój szpitalnictwa.
O wadze programów medycznych przekonują również: Mieszko B. Niedźwiecki i Elżbieta Niedźwiecka, architekci m.in. kompleksów szpitalnych The Royal London i St. Bart’s Hospitals w Londynie. Są oni projektantami nowego Szpitala Powiatowego w Żywcu, pierwszej w Polsce medycznej inwestycji w formule PPP (partnerstwo publiczno-prywatne) (fot. 3).
– W USA czy na Zachodzie w programy medyczne angażują się architekci, czyli tzw. medical planners, którzy przez lata zajmują się tą fazą projektowania szpitala. Potem projekt jest kontynuowany przez „architektów technicznych”. Tego typu podwójny zespół musi mieć wiedzę o medycznych uwarunkowaniach funkcjonowania placówki, zbliżoną do wiedzy lekarza.
Głosy zainteresowania powstawaniem szpitali słychać z wielu regionów. Niebawem zacznie się realizacja obiektów w Jaśle i w Gdańsku. Największa inwestycja na ok. 800-1000 łóżek powstanie jednak w Krakowie za, jak się szacuje, ok. 1,2 mld zł. Podobno takie są potrzeby tamtejszej populacji.
Dobry wzorzec
Dlaczego nie potrafimy połączyć biznesu oraz interesu samorządów przy tworzeniu nowoczesnego szpitalnictwa, tak jak chcą to robić w Poznaniu? Powstaje tam swoisty fenomen – wspólny projekt ginekologiczno-położniczy.
Wielka Brytania w ostatnich latach wybudowała w tym systemie 42 szpitale, więcej niż po II wojnie światowej. Zainwestowała w formułę partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP) olbrzymie środki na rozwój m.in. szpitalnictwa. Mają prawie 90-proc. obłożenie. Ich śladem poszły Hiszpania, Kanada, USA.