Inwestycje
Jaki jest przepis na remont generalny?
Wojciech Skowroński
W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Sosnowcu dobiega końca trwający ponad cztery lata remont kapitalny. Mimo wielu niedogodności, nie zaniechano przyjmowania pacjentów. – Przy odpowiedniej logistyce to możliwe – twierdzi dyrekcja szpitala.
Sosnowiecki szpital ma już 25 lat, a więc przeprowadzenie kapitalnego remontu stało się koniecznością. W czasie przygotowań pojawiały się opinie sugerujące wyburzenie budynku, co według niektórych wyliczeń byłoby tańsze niż kapitalny remont, ale placówka to przecież historia tego regionu. Przed laty nazywany był szpitalem górniczym, a widniejące na drzwiach tablice informowały, że każdy oddział został wybudowany i wyposażony przez inną kopalnię węgla kamiennego.
Te argumenty przeważyły.
Najpierw kompleksowej modernizacji poddano środkowe moduły na całej wysokości budynku, zawierające najważniejsze instalacje szpitala (ryc. 1).
– Zależało nam na nowej infrastrukturze wodnej, kanalizacyjnej czy energetycznej. Stare rozwiązania drogo nas kosztowały, a zatem koszty eksploatacji budynku były wysokie. Jest to główny powód uruchomienia tej procedury – mówi Iwona Łobejko, dyrektor szpitala im. św. Barbary w Sosnowcu.
Na razie wyremontowano osiem oddziałów (ryc. 2, 3).
Pozostały jeszcze trzy piętra.
– Na początku wyłączaliśmy trzy kondygnacje, a zatem tylko pacjenci przebywający w salach znajdujących się bezpośrednio nad i pod prowadzonym remontem odczuwali dyskomfort. Taki przebieg prac był możliwy, gdyż w szpitalu przebywa zwykle ok. 600 pacjentów, co stanowi zaledwie 2/3 naszych możliwości. Te ograniczenia w przyjmowaniu chorych przełożyły się na trzy wolne piętra i nie były wynikiem prowadzonego remontu, ale brakiem dodatkowego kontraktu z NFZ. Paradoksalnie więc ta sytuacja pozwoliła na wspomnianą organizację pracy. W tej chwili nie możemy już przenosić całych odcinków, ponieważ nie dysponujemy wolnymi piętrami, więc realizujemy plan polegający na częściowym zamknięciu oddziałów. W jednej części korytarza przebywają chorzy, a w drugiej, za zabezpieczonymi drzwiami, trwa remont – dodaje Iwona Łobejko.
Wyremontowane już, klimatyzowane trzy- i dwuosobowe sale wyposażone są w łazienki przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Ściany oddziałów pokryto okładziną odporną na uderzenia i łatwą do utrzymania w czystości. Okna w pokojach chorych wychodzą na południe, więc w trosce o mniejsze nasłonecznienie zamontowano w nich specjalne filtry.
– W pokojach jest dużo okleiny drewnianej, a łóżka nie przypominają tradycyjnych, szpitalnych. Wszystko po to, by pacjent w tej domowej stylistyce szybciej dochodził do zdrowia – dodaje dyr. Łobejko.
Prowadzenie tak dużego remontu byłoby łatwiejsze bez obecności pacjentów, ale trudno wyobrazić sobie zamknięcie na ten okres największego w regionie centrum urazowego, przyjmującego rocznie ponad 200 tys. chorych i dysponującego rozbudowanym SOR-em. Ponadto nieudzielający świadczeń szpital generowałby straty. – Zarabiamy przecież głównie dzięki kontraktowi z NFZ, te pieniądze w dużej części też przeznaczamy na remont – komentuje dyr. Łobejko.
Aby pogodzić przyjmowanie pacjentów z remontem, szpital przyspieszył wykonywanie niektórych procedur diagnostycznych i badań. Pacjenci szybciej odbierają też wyniki i szybciej opuszczają szpital. A co na to lekarze?
– Przez cały okres prac remontowych nie zdarzyła się sytuacja zmuszająca nas do zaniechania udzielania świadczeń. W czasie przenoszenia oddziałów spełniane były wszystkie wymagania dotyczące higieny i ryzyka zakażeń. Było to możliwe dzięki dobrze działającemu w naszym szpitalu zespołowi kontroli zakażeń. Oczywiście zdarzają się uciążliwości związane z hałasem, ale te głośne prace odbywają się w godzinach przedpołudniowych i wczesnopopołudniowych, gdy pacjenci w większości nie śpią – mówi dr Tadeusz Bold, naczelny lekarz szpitala.
Jaki jest zatem przepis na remont?
– Na początku trzeba opracować każdy szczegół. Najpierw ustawiliśmy pion w postaci wspomnianych modułów i dalej poruszaliśmy się jak przy budowlach z klocków – wypinaliśmy stare elementy, dokładaliśmy nowe i w ten sposób ułożyliśmy scenariusz działań. Oczywiście nie obyło się bez drobnych pomyłek. Kiedy przygotowywaliśmy plan dla poszczególnych oddziałów, nefrologię zaprojektowaliśmy na trzech piętrach i dopiero szczegółowe plany modernizacji tuż przed rozpoczęciem remontu wskazały na ten błąd. Na szczęście zorientowaliśmy się w ostatniej chwili – wspomina dyr. Łobejko.
Niespodzianki przygotowali także sami pacjenci, ukradkiem torujący sobie drogę na papierosa.