Medykalizacja suplementów diety jest praktyką niedopuszczalną i niezgodną z obowiązującym prawem. Obserwując rynek leków, dochodzę do wniosku, że suplementy diety coraz bardziej udają leki, zarówno pod względem opakowań i nazewnictwa, jak i dołączanej do nich ulotki.

Lekarze, a tym bardziej farmaceuci, powinni w większym stopniu niż obecnie brać odpowiedzialność za informowanie pacjentów, co przyjmują. Pacjent powinien mieć nie tylko lekarza rodzinnego, ale i farmaceutę rodzinnego i u niego kupować wszystkie leki. Wtedy farmaceuta wie o wszystkim, co pacjent przyjmuje, i nie dopuszcza, aby popełnił w tym zakresie błąd.

Potrzebne różnicowanie i nowe badanie

Rynek suplementów powinien podlegać zupełnie innej kontroli niż obecnie – nie aż takiej jak leki, niemniej określone kryteria powinny być spełnione. Co z tego, że na rynku jest kilkadziesiąt preparatów magnezu, jeżeli tylko z kilku organizm jest w stanie skorzystać?

Z kolei odpowiedzialność lekarza powinna polegać na tłumaczeniu, że leki to jedno, a suplementy, czyli elementy codziennego żywienia, to drugie. Bo suplement musi uzupełniać niedobory pokarmowe i nic więcej.

EFSA i organizacje prozdrowotne UE podjęły już dawno szeroką dyskusję o suplementach diety, o tym, jak poprawić obecną sytuację. W Polsce mamy w handlu, nie tylko przecież aptecznym, ok. 15 tys. suplementów. Co roku pojawia się ok. 3 tys. nowych. Czas najwyższy, żeby nad nimi zapanować.

Czy oznacza to, że lekarz powinien całkowicie odradzać przyjmowanie suplementów diety? Jestem pewna, że w naszym obszarze geograficznym przydatne są pewne suplementy. Gdybyśmy mieli w Polsce przynajmniej pięcioletni, systematyczny monitoring odżywiania przeciętnego Polaka, co postulowałam wielokrotnie, mielibyśmy pewność, czego i w jakich ilościach nam brakuje. Jedyne takie badanie – Wieloośrodkowe Ogólnopolskie Badanie Stanu Zdrowia Ludności (WOBASZ) – zakończono w 2005 roku. Wtedy na reprezentatywnej grupie Polaków (ok. 7 tys.) dokonano rozpoznania czynników chorób cywilizacyjnych, sposobu żywienia, a tym samym określenia niedoborów żywieniowych. Ciągle odwołujemy się do tego kompleksu wiedzy, bo nie dysponujemy żadnym innym na tak dużą skalę. Na tej podstawie wiemy, że jemy za mało produktów zawierających kwasy omega-3, szczególnie małe jest spożycie ryb. Również wśród mężczyzn obserwuje się niedobory magnezu, selenu i innych składników, a wśród młodych kobiet np. żelaza.

Do góry