Proszek nie na wszystko

W latach 50. XVII wieku zaczęto się przekonywać, że proszek jezuitów nie jest panaceum, co przyniosło ogromne rozczarowanie. Arcyksiążę Austrii Leopold I Habsburg był leczony tym proszkiem zgodnie z przepisem jezuitów z powodu gorączki, która wprawdzie ustąpiła, ale po miesiącu nawróciła. I co prawda druga kuracja spowodowała ostateczne wyleczenie, jednak władca był niezwykle rozczarowany takim przebiegiem terapii i nakazał swoim medykom napisanie traktatu deprecjonującego proszek jezuitów. Ot, taka zachcianka władzy.

Poważniejsza katastrofa wiązała się jednak z rzeczywistą nieskutecznością proszku jezuitów w trakcie epidemii czarnej śmierci w Rzymie w 1655 roku. Co jest oczywiste, chinina nie działa przy dżumie, chorobie wywoływanej przez Yersinia pestis.

Le remède anglais

W londyńskim tygodniku o nazwie „Mercurius Politicus” w 1658 roku ukazała się reklama o brzmieniu „cudowny proszek, znany jako «Proszek jezuitów», jest dostępny… u Mr Jamesa Thompsona, kupca z Antwerpii, lub u Mr Johna Crooka, sprzedawcy książek, z instrukcją, jak używać”.

Proszek jezuitów otrzymał atest przewodniczącego Royal College of Physicians, dr. Prujeana i wszedł na rynek. Początki nie były optymistyczne. Pierwszy pacjent, którego leczenie udokumentowano, zmarł i jego śmierć przypisywano właśnie zastosowaniu tej innowacyjnej terapii. Co więcej protestancka Anglia wykazywała sceptycyzm w stosunku do wszystkiego co papieskie. Poglądy religijne miały zadecydować o odmowie leczenia proszkiem jezuitów (nazywanym w Anglii także „proszkiem diabła”) Olivera Cromwella – lorda protektora Anglii, gdy ten zachorował na malarię, która we wrześniu 1658 roku stała się przyczyną jego śmierci.

Przełomowe zmiany przyniósł rok 1672, kiedy to Robert Talbor (1642-1682), praktykant aptekarza, uleczył króla Karola II Stuarta z przewlekłej febry (przerywanej gorączki) dzięki zastosowaniu sekretnej mikstury na bazie kory z peruwiańskiego drzewa podawanej w winie dla likwidacji gorzkiego smaku. Prawdopodobnie Talbor odkrył ważną zależność skuteczności leku, a mianowicie stosował go w powtarzanych dawkach w zależności od przebiegu klinicznego. W nagrodę za to uzyskał tytuł szlachecki i ochronę nad praktyką roztoczoną przez samego monarchę. W 1677 roku do trzeciej edycji London Pharmacopoeia włączono opis kory pod nazwą Cortex peruvianus.

Talbor, który ogłosił się „gorączkologiem”, rozpropagował chininowe le remède anglaise we Francji, gdzie został posłany przez Karola II. Jego szczytowym punktem francuskiej kariery było uleczenie z gorączki francuskiego następcy tronu – syna króla Ludwika XIV w 1780 roku.

Dominujący gatunek

Wreszcie w 1818 roku dwóch chemików francuskich Pierre-Joseph PelletierJoseph Bienaimé Caventou wyizolowali dwa różne alkaloidy z kory chinowca: chininę i cynchoninę. Okazało się również, że największą zawartość chininy ma gatunek Cinchona calisaya, który od tej pory zaczął swoją dominację.

Holendrzy i Brytyjczycy, którzy posiadali w Indiach, Cejlonie i Holenderskich Indiach Wschodnich kolonie o klimacie podzwrotnikowym, postanowili założyć tam plantacje drzew chinowych. Zaczął się przemyt nasion i sadzonek chinowców. Proceder był zakazany przez rządy peruwiański i boliwijski, czerpiące jako monopoliści ogromne dochody z eksportu kory tych drzew. Niestety na wielu brytyjskich i holenderskich plantacjach okazywało się, że warunki klimatyczne nie są korzystne do uprawy lub pozyskiwanie chininy i zbiory nie były tak wydajne jak w Ameryce, co dotyczyło np. gatunku Cinchona calisaya w Indonezji. Próby przeniesienia upraw w inne rejony świata w początkowym okresie przynosiły wyłącznie ogromne straty finansowe.

Dopiero w 1865 roku angielski importer kory chinowej Charles Ledger po przetestowaniu 50 gatunków chinowca zdobył w boliwijskich Andach nasiona jakiegoś gatunku chinowca, zawierającego w korze aż 11-13 proc. alkaloidów, podczas gdy inne gatunki zawierały ich zaledwie 2-4 proc. Po fazie zakończonych fiaskiem negocjacji z rządem brytyjskim, który miał świeżo w pamięci straty finansowe w Indiach i na Cejlonie, Ledger sprzedał w końcu nasiona Holendrom, którzy wysiali je na Jawie, a gatunek nazwali Cinchona ledgeriana. Holendrzy kupowali funt nasion od Ledgera za równowartość 20 dol. W ciągu kolejnych 20 lat stali się światowym dominantem w produkcji chininy. Kto wie, czy epoka kolonialna miałaby szanse, gdyby nie możliwość skutecznego leczenia malarii występującej u kolonizatorów na podbitych terenach.

Syntetyczna chinina?

Przełom, jak w wielu innych dziedzinach, nastąpił w trakcie II wojny światowej, podczas której japońska okupacja Jawy spowodowała blokadę dostaw chininy. Już doświadczenia z okresu I wojny światowej wskazywały, że synteza chininy jest nieopłacalna. W czasie II wojny 1 g syntetycznego leku wyceniano na mniej więcej 1 tys. dol., a sama tylko armia brytyjska potrzebowała 1 tys. kg chininy rocznie. Uprawy chinowca w Ameryce Południowej były tymczasem całkowicie niewydolne.

Ta sytuacja wymusiła poszukiwanie innych leków przeciwmalarycznych o podobnej do chininy strukturze chemicznej. Mimo niepełnej skuteczności, a za to sporej szkodliwości przypomniano sobie i rozwinięto produkcję syntetycznej kwinakryny o nazwie mepakryna (pierwsza synteza w 1930 roku). Zainwestowano także w rozwój lepszych od mepakryny aminochinolonów: chlorochiny (pierwsza synteza 1934 rok) i hydroksychlorochiny (pierwsza synteza 1946 rok).

Natomiast chinina do dziś jest uzyskiwana z naturalnych źródeł.

Przypominam na zakończenie, że o stereoizomerze chininy – chinidynie wykorzystanej w kardiologii pisałam wcześniej – „Od proszku jezuitów do chinidyny” (MT 2009; 3:30).

Do góry