MT: Co jeszcze się panu nie podoba w aktualnej sytuacji medycyny rodzinnej?


W.I.:
Zataczamy koło. Znowu spycha się lekarza rodzinnego do roli lekarza pierwszego kontaktu. Z tego powodu ta specjalizacja staje się coraz mniej atrakcyjna i niewielu młodych się do niej garnie. Także w naszym gronie, mam wrażenie, brakuje tego dawnego entuzjazmu, chęci zdobywania wiedzy, szkoleń, doskonalenia się. Wielka szkoda, bo medycyna rodzinna jest fundamentem systemu opieki zdrowotnej. Gdy zawalą się fundamenty, upadnie cała budowla. Dlatego lekarze rodzinni powinni się nie dawać i walczyć. Jest jeszcze dużo do zrobienia, aby ranga i atrakcyjność medycyny rodzinnej dawały poczucie bezpieczeństwa pacjentom, a lekarzom satysfakcję. W razie upadku medycyny rodzinnej (o czym nawet nie chcę myśleć) ja osobiście znajdę sobie zajęcie – poświęcę się swojej pasji, jaką jest ultrasonografia. A inni?

Do góry