Błędne koło terapii
Kobieta – zjawisko hormonalnie czynne
Dr n. med. Grzegorz Południewski1
Opracowała Olga Tymanowska
Można by ich nazwać pacjentami po przejściach. Leczą się od miesięcy, czasem lat. Wędrują od specjalisty do specjalisty. Gdzieś na początku tej drogi postawiono im diagnozę, potem ją zweryfikowano, wreszcie wrócono do pierwotnej. Różnie bywa. A samopoczucie pacjenta przez ten czas przypomina sinusoidę: lepiej, gorzej. Wreszcie jest tylko gorzej. I wtedy pacjent trafia na autorytet w swojej dziedzinie, który stawia nową diagnozę. Namówiliśmy takich specjalistów, by opowiedzieli, w jaki sposób doszli do prawidłowego rozpoznania. Powstały historie nie tylko medyczne, ale też pełne emocji, jak zwykle, gdy cierpienie miesza się z nadzieją.
Poddając się schematowi myślenia pacjentki, która źródła swoich dolegliwości upatruje w zakażeniu czy współżyciu z partnerem, w pewnych momentach zapominamy, że czasami zupełnie inne elementy mogą być decydujące. Skutkiem tego jest długa droga do prawidłowej diagnozy, niepotrzebne leczenie oraz cierpienie kobiety. Tego wszystkiego można by uniknąć, gdyby lekarze szukali źródła choroby, zebrali dokładny wywiad i powiązali ze sobą wszystkie, pozornie nieistotne fakty. A także gdyby okazali więcej sceptycyzmu wobec tego, co powiedziała im pacjentka.
Portret pacjentki, która się do mnie zgłosiła
32-letnia pacjentka zgłosiła się do mnie z powodu trwających od siedmiu lat silnych dolegliwości bólowych pęcherza, parć naglących i częstomoczu (trzy-cztery mikcje na godzinę).
Chora wiązała dolegliwości przede wszystkim ze stanami zapalnymi, a także ze współżyciem. Przypuszczała, że źródłem zakażenia może być jej partner. Jak twierdziła, dolegliwości te bardzo często poprzedzają wystąpienie miesiączki.
Przez lata nasiliły się dolegliwości dyzuryczne, które zakłócały normalne funkcjonowanie.
W przeszłości była leczona przez urologa z powodu krwotocznego zapalenia pęcherza. Przez kilka lat przyjmowała leki przeciwzapalne i rozkurczowe, które dawały szybką, choć krótkotrwałą poprawę stanu klinicznego.
Ze względu na narastające biegunki i utrzymujący się niespecyficzny ból po prawej stronie, w rzucie przydatków, chora była konsultowana nefrologicznie.
Badanie partnera (posiew) ujemne.
Historia poprzedniej, nieudanej terapii
Siedem lat wcześniej pacjentka zgłosiła się do lekarza POZ, skarżąc się na narastające objawy dyzuryczne oraz nietrzymanie moczu wynikające z parć naglących. Chora zgłaszała także niespecyficzny ból po prawej stronie, w rzucie przydatków, który sugerował dolegliwości nerkowe. Badanie ogólne moczu wykazało obecność pojedynczych erytrocytów. Liczba leukocytów była nieznacznie podwyższona. Pacjentka wiązała występowanie dolegliwości ze współżyciem. Przypuszczała też, że jest to infekcja, którą zakaziła się od partnera.
Lekarz wdrożył leczenie przeciwzapalne i w przypadku utrzymywania się objawów zalecił kontrolę.
Po pięciu dniach dolegliwości zaczęły ustępować. Ale pacjentka, nie chcąc dopuścić do nawrotu choroby, zwróciła się do lekarza z prośbą o leczenie partnera. Pobrano od mężczyzny posiew. Wynik badania był ujemny.
Po czterech tygodniach pacjentka zgłosiła się ponownie, stwierdzając, że dolegliwości nawróciły. Zgłaszała, tak jak wcześniej, parcia naglące oraz, co stanowiło nowy objaw, nykturię.
Lekarz skierował pacjentkę do urologa, który stwierdził krwotoczne zapalenie pęcherza. Włączył leki rozkurczowe i przeciwzapalne. Terapia przyniosła szybko dobre efekty kliniczne. Objawy dyzuryczne całkiem ustąpiły.
Po kilku tygodniach chora ponownie zaobserwowała parcia naglące i częstomocz, więc wróciła do urologa, szukając dalszej pomocy. Lekarz zalecił tę samą terapię, która znowu przyniosła pożądany efekt. Jednak historia się powtórzyła, po pewnym czasie dolegliwości nawracały. Terapia trwała kilka lat. Pacjentka przez cały czas wiązała objawy z aktywnością seksualną i potencjalnym zakażeniem u partnera. I na tym oparta była wieloletnia diagnostyka oraz leczenie. W międzyczasie kobieta zaczęła się uskarżać na narastające biegunki i silne bóle brzucha po stronie prawej. To skłoniło ją do kontaktu z nefrologiem, który po wykonaniu szeregu badań wykluczył kamicę nerkową.
Po pewnym czasie pacjentka postanowiła zajść w ciążę. Po sześciu miesiącach regularnego współżycia ciąży nie udało się uzyskać. Kobieta zaniepokojona tą sytuacją postanowiła szukać pomocy ginekologa i zgłosiła się do mnie.