BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
W relacji z pacjentami dobrze jest zatroszczyć się o własny wizerunek jako osoby życzliwej i kompetentnej (co nie oznacza wszystkowiedzącej!), która przestrzega prawa. Niedobrze, jeśli lekarz przybiera postawę cerbera, strzegącego posiadanej wiedzy i dostępu do diagnostyki oraz form leczenia, jakie przesadnie reglamentuje. Z czasem jego gabinet zacznie pustoszeć, a przychodzący wytrwale pacjenci (z różnych powodów: bliskość poradni, rzadka specjalizacja itp.) będą próbowali sposobami „wydrzeć”, co tylko się da. Kłamstwo stanie się ich kluczowym sposobem dostępu do plenipotencji i łask lekarza.
Natomiast lekarz koncyliacyjny to taki, z którym można wiele ustalić (a wręcz wynegocjować), jeśli chodzi o plan terapii – oczywiście w granicach wiedzy medycznej i rozsądku oraz obowiązujących przepisów. Próby łamania przez pacjenta przymierza istniejącego w takiej formule relacji trudno usprawiedliwiać. Lekarz ma wówczas prawo, a nawet obowiązek (dla własnej ochrony) twardo przypomnieć o istniejących granicach, np.: „Czuję się rozczarowany tym, co słyszę” bądź „Mam wrażenie, że nie mówi mi pan wszystkiego o swoim zdrowiu”.
Warto zwrócić uwagę, że nawet gdyby ocena zachowania pacjenta była błędna, a podejrzenia czy wnioski odnośnie do próby nadużycia zaufania okazały się nietrafne, sformułowania „czuję się” lub „mam wrażenie” opisują, jak sytuację odbiera lekarz, i nie są oskarżeniem. Zatem nie mogą być podstawą do złożenia formalnej skargi, raczej otwierają przestrzeń do bardziej otwartej wymiany zdań i nakładają na pacjenta jako stronę relacji konieczność skonfrontowania się ze słowami lekarza: uczciwy pacjent wyjaśni sytuację, uzupełniając swój przekaz, zaś nieuczciwy przyzna się do błędu lub jeszcze bardziej zacznie pogrążać się naprędce wymyślanymi dodatkowymi pseudofaktami, tylko potwierdzającymi wcześniejsze podejrzenia lekarza.
Uwikłanie w kłamstwo bywa wstydem uzależnionego
Próba okłamywania lekarza wynika niekiedy z zaprzeczania rzeczywistemu poważnemu problemowi: – Dla niektórych pacjentów trudne okazuje się pytanie o spożycie alkoholu. Najczęściej padają odpowiedzi: „okazjonalne”, „prawie nigdy”, podczas gdy w wynikach badań laboratoryjnych widzimy wysokie MCV i GGTP, zaś w diagnostyce obrazowej powiększoną wątrobę czy nawet żylaki przełyku. I już wiemy, że te okazje zdarzają się wyjątkowo często – opowiada dr Kulig.
Twoja reakcja na kłamstwo nie powinna zburzyć terapii
– Moja reakcja na kłamstwo pacjenta jest różna i zależy od konkretnej sytuacji, osoby i kalibru sprawy. Najrzadziej reaguję złością; często odczuwam zażenowanie i przykrość z powodu lekceważenia wiedzy i chęci szczerej pomocy. Staram się prostować sytuacje; czasem udaję, że kłamstwa nie było, i prowadzę dalej badanie czy rozmowę niezależnie od tego, co mnie zbulwersowało. Przyznam, iż niekiedy sytuacje bywają groteskowe. Ale rozczarowanie i smutek pozostają. Bo jak człowiek może uważać, że dam się oszukać i nic nie zauważę (czyli zdaniem pacjenta jestem głupia?), a innym razem faktycznie przychodzi po pomoc i prawdziwe leczenie (czyli jednak jestem mądra?). Nie rozumiem… – zwierza się dr n. med. Anna Wojtczak, lekarz z Uniwersytetu Medycznego.
***
Niechęć do współpracowników i ludzi, na rzecz których się pracuje, nie wynika tylko ze stażu zawodowego i obiektywnych warunków pracy, lecz przede wszystkim osobistego nastawienia i sposobów radzenia sobie z rozmaitymi sytuacjami wpisanymi w wykonywanie zawodu. Podejmowanie ryzyka otwartej, a zarazem rozważnej komunikacji z pacjentem w sytuacjach problemowych – wręcz nawet konfliktogennych – powinno z czasem ograniczyć skalę sytuacji postrzeganych przez lekarza jako trudne.