BLACK CYBER WEEK! Publikacje i multimedia nawet do 80% taniej i darmowa dostawa od 350 zł! Sprawdź >
Jakkolwiek nie ma obiektywnych prac klinicznych potwierdzających korzystny wpływ trimetazydyny na zdolności wysiłkowe organizmu, to jednak wiara sportowców w jej skuteczne działanie, a nie względy terapeutyczne były czynnikiem decydującym o jej zastosowaniu. Z przeprowadzonych badań wynikało bowiem, że wykrywano ją najczęściej w próbkach moczu pobranych podczas zawodów od przedstawicieli sportów wytrzymałościowych. Z kolei w latach 2008-2013 największy odsetek polskich zawodników stosujących preparaty trimetazydyny był wśród kolarzy szosowych (3 proc.), kolarzy górskich (2,7 proc.) i triatlonistów (2 proc.).
W poszukiwaniu innych możliwości
Trimetazydyna, podobnie jak meldonium, hamuje proces β-oksydacji kwasów tłuszczowych. Działa poprzez zablokowanie długołańcuchowej tiolazy 3-ketoacylokoenzymu, co powoduje nasilenie utleniania glukozy i w warunkach niedotlenienia tkanek podtrzymuje procesy metaboliczne w komórkach. Zapobiega również wyczerpaniu się zapasów energetycznych zgromadzonych w postaci ATP, rozwojowi kwasicy i reguluje czynność pompy sodowo-potasowej w błonie komórkowej. U chorych z przewlekłą niewydolnością serca przyjmowanie trimetazydyny w porównaniu z placebo wiąże się z poprawą frakcji wyrzutowej lewej komory i wydolności wysiłkowej oraz zmniejsza ryzyko zgonu i zdarzeń sercowo-naczyniowych lub potrzeby hospitalizacji.
Po tym jak trimetazydynę i przede wszystkim meldonium oficjalnie uznano za doping, media co jakiś czas donoszą, że sportowcy szukają alternatywy dla substancji wpisanych na listę zabronioną. Podano nawet pierwsze nazwy środków mających działać podobnie do modulatorów metabolizmu, są to Mexidol i Hypoxen. Według niepotwierdzonych informacji są one już używane przez rosyjskich piłkarzy i hokeistów. Można nawet spotkać się z komentarzem, że co nie jest zabronione, jest dozwolone. Ale nie jest to prawdą.
Lista WADA, modyfikowana przynajmniej raz w roku, ma charakter otwarty. W większości klas substancji i metod zabronionych w sporcie podano jedynie przykłady substancji dopingujących, dodając uwagę, że lista nie ogranicza się wyłącznie do wymienionych związków albo że zabronione są także inne substancje o podobnej strukturze chemicznej lub podobnym działaniu biologicznym. Ponadto od 2010 roku na liście widnieje nowa klasa substancji zabronionych – S0 (substancje niezatwierdzone). Obejmuje ona te substancje farmakologiczne, dla których żadna rządowa jednostka opieki zdrowotnej nie wydała pozwolenia na dopuszczenie do obrotu jako produktu leczniczego stosowanego u ludzi. Dotyczy to np. leków w fazie badań przedklinicznych lub klinicznych, jak również wyrejestrowanych z lecznictwa, zmodyfikowanych narkotyków, np. dopalaczy, lub substancji zatwierdzonych do stosowania tylko w weterynarii. Wszystkie te zapisy mają jeden cel – uświadomienie sportowcom i osobom z ich otoczenia, że nie warto tracić sił i czasu na poszukiwanie nowych środków farmakologicznych o cudownym oddziaływaniu. Bowiem to, że jakieś substancje nie są wymienione na liście, wcale nie oznacza, że są dozwolone. Wręcz przeciwnie – jeśli w jakikolwiek sposób udowodni się ich korzystny wpływ na osiągane przez sportowców wyniki, to już z definicji są one dopingiem. Nawet jeśli jeszcze niewiele o nich wiadomo.
Współpraca: lek. med. Jarosław Krzywański, Centrum Medycyny Klinicznej i Doświadczalnej, Centralny Ośrodek Medycyny Sportowej w Warszawie
Komentarz
Prof. dr hab. med. Krzysztof Klukowski
Instytut Optoelektroniki Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie
Prof. dr hab. med. Krzysztof Klukowski
Wiosną tego roku wybuchł największy skandal dopingowy w świecie sportu zawodowego i wyczynowego związany ze stosowaniem leku kardioprotekcyjnego – meldonium. Preparat odkryty w 1970 roku przez farmakologa łotewskiego Ivarsa Kalvinsa w znaczący sposób zwiększa wytrzymałość sportowców, dlatego WADA w styczniu 2016 roku umieściła go na liście środków zakazanych. Największą sensację wzbudziło jednak zawieszenie w turniejach urodziwej tenisistki rosyjskiej Marii Szarapowej, pięciokrotnej zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych oraz najlepiej na świecie opłacanej sportsmenki. Na konferencji prasowej tenisistka tłumaczyła się, że „przez ostatnie 10 lat mój lekarz rodzinny z powodu zaburzeń rytmu serca i pierwszych objawów cukrzycy podawał mi ten lek”. Wkrótce okazało się, że na dużo większą skalę meldonium wspomagali się zawodnicy rosyjscy (także i inni) występujący nie tylko w konkurencjach wymagających wytrzymałości, jakkolwiek najwięcej dodatnich próbek wykazała WADA u lekkoatletów. Ówczesne tytuły prasowe mówiły same za siebie: „Wstydliwy koniec kariery?”, „Broń masowego rażenia Rosji”, „IAAF zabija Rosję?”.
W ten sposób odkryto drugie dno w walce z dopingiem, a mechanizm jego ukrywania objął nieuczciwych działaczy sportowych, trenerów, lekarzy i dietetyków. Okazuje się, że również sami sportowcy wierzą w cudowne specyfiki, które pomagają zwiększyć zdolności wysiłkowe i adaptacyjne organizmu, a ich wykrycie miałoby być niemożliwe. Dlatego na czarnym rynku sportowym pojawiły się nowe preparaty farmaceutyczne o zbliżonym działaniu do meldonium.
Fenomen Szarapowej ma także szkodliwe następstwa w świecie polskich siłowni i klubów fitness, bowiem młodzież zaczęła się interesować stosowaniem meldonium, skoro zwiększa zdolności wysiłkowe bez istotnych działań niepożądanych. Niestety jest to droga na skróty, bowiem każde sztuczne zwiększanie potencjału biologicznego sportowców sięga do rezerw adaptacyjnych organizmu, które uruchomione są do walki z chorobami oraz na nasze przetrwanie w nieprzyjaznym środowisku zewnętrznym. W sumie na dłuższą metę jest to dla naszego organizmu nieopłacalne.