Decyzja goni decyzję

A szereg decyzji ginekolodzy i położnicy będą musieli podejmować na każdym kroku. Według rozporządzenia, gdy istnieje większe ryzyko, iż płód będzie niedotleniony, lekarz powinien m.in. dokładnie ocenić biometrię dziecka oraz indeks płynu owodniowego podczas USG między 28. a 32. tygodniem ciąży. Ponadto podczas wizyt kontrolnych musi dokładnie sprawdzać wysokość dna macicy czy wykonać badania przepływów w naczyniach pępowinowych i płodowych w przypadkach ciężkich patologii przed 37. tygodniem ciąży, szczególnie przy ograniczeniu wzrastania wewnątrzmacicznego płodu oraz ciążach bliźniaczych jednokosmówkowych. Ponadto ginekolog i położnik, gdy uzna, że ciąża jest zagrożona, ma obowiązek skierować kobietę do poradni przyszpitalnej w placówce medycznej o III stopniu referencyjności. Takich poradni w mniejszych miejscowościach nie ma i nawet nie każdy szpital kliniczny w dużym mieście nią dysponuje.

Drugie z rozporządzeń, które także wywołuje wiele kontrowersji, dotyczy łagodzenia bólu porodowego, a konkretnie obowiązku „znieczulenia na życzenie”. Szkopuł w tym, że musi je podać anestezjolog. A tych brakuje.

– Utopią jest myślenie, że każda pacjentka dostanie znieczulenie. Jeden anestezjolog może znieczulać tylko na jednej sali operacyjnej. Skąd wziąć ich więcej? – pyta Mieczysław Szatanek.

– Zgodnie z rozporządzeniem anestezjolog, podając znieczulenie, musi później nadzorować pacjentkę i nie wolno mu wykonywać innych świadczeń w tym czasie. A jeśli będzie sam w szpitalu na dyżurze, znieczulając do cięcia cesarskiego, jego dostępność może być znacznie ograniczona. Za zaniedbania organizacyjne w tym zakresie, faktycznie ograniczające prawa pacjentek do łagodzenia bólu i przekładające się na cierpienie, pacjentki mogą pozywać placówki medyczne – zauważa Oskar Luty.

Lekarze patrzą też z niepokojem na nowe przepisy. – Jasne jest to, że tak jak ustaw, tak przepisów rozporządzeń lekarze muszą przestrzegać. Jeśli jednak standardy ginekologiczno-położnicze okażą się nazbyt wyśrubowane, może to doprowadzić do likwidacji wielu porodówek w szpitalach – mówi lek. med. Grzegorz Wrona, naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy.

Prawnicy przewidują więc, że nowe rozporządzenia przyczynią się do wnoszenia zwiększonej liczby pozwów przeciw lekarzom. – Już dziś największa ilość spraw o błąd medyczny, które prowadzę, dotyczy ginekologii i położnictwa. Są to też przypadki najbardziej bulwersujące – mówi mec. Budzowska.

Oficjalnych statystyk co do liczby pozwów z zakresu niepożądanych zdarzeń medycznych nikt nie prowadzi. Z danych Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere” sprzed czterech lat wynika jednak, że skargi poszkodowanych najczęściej dotyczyły porodów – 37 proc.

Do góry