Sonda

Jaka „dobra zmiana” powinna zajść w instytutach podległych Ministerstwu Zdrowia?

Jerzy Dziekoński

Katarzyna Sabiłło, ekspert w dziedzinie ochrony zdrowia, prezes Fundacji Lege Pharmaciae

Podstawowa zmiana powinna wynikać z rzetelnej analizy kosztów instytutów i szpitali klinicznych. Obok działalności leczniczej pełnią one bowiem dodatkowe funkcje, natomiast NFZ rozlicza świadczenia gwarantowane w taki sam sposób z instytutami i szpitalami klinicznymi jak i szpitalami nieklinicznymi prowadzącymi tylko działalność leczniczą. To jest nieporozumienie. Konieczne jest wyliczenie, ile kosztują te dodatkowe funkcje związane z działalnością dydaktyczną i naukową. Bez dodatkowych źródeł finansowania nie ma większych szans, aby instytuty i szpitale kliniczne nie popadały w zadłużenie. Są to duże, doskonale wyposażone ośrodki ze świetną kadrą i wysokospecjalistycznym sprzętem. Powinniśmy z tych zasobów w jak najbardziej efektywny sposób korzystać.

Co więcej, z grantów naukowych na badania realizowane w szpitalach klinicznych korzysta głównie uczelnia. Nie ma bowiem w Polsce przepisów pozwalających szpitalowi wnioskować o nie bezpośrednio. Trywializując, można to porównać do sytuacji, w której wchodzi ktoś do studia radiowego, korzysta z infrastruktury, nagrywa audycję z dotacji sponsora, po czym następnego dnia wraca do redakcji z czekoladkami Merci. Oczywiście jest to przejaskrawienie, ale musimy przyznać, co znajduje potwierdzenie w raporcie NIK z 2015 roku, że mamy w relacjach szpitale kliniczne–uczelnie sytuacje patologiczne. Ważne jest uregulowanie tych kwestii, aby szpitale nie traciły na umowach z uczelniami.

Odrębna sprawa to zarządzanie instytutami i szpitalami klinicznymi. Jeżeli w tym raporcie NIK czytamy, że na 41 skontrolowanych placówek 96 proc. długu generuje 12 ośrodków, to pojawia się pytanie, czy nie mamy do czynienia ze złym zarządzaniem. Tego nie wiemy. Odpowiedzi na pytanie, czy generowanie długu wiąże się ze sposobem zarządzania, czy z innymi problemami, z jakimi borykają się szpitale, mogą przynieść jedynie audyty.

Podsumowując, szukajmy dodatkowych legalnych źródeł finansowania oraz uszczelnijmy system, aby uniknąć marnotrawstwa. Uważam, że wcale nie mamy tak mało środków w ochronie zdrowia, jak to jest powszechnie przedstawiane. Problem polega raczej na tym, że są one nieefektywnie pożytkowane. Oczywiście nie są one wystarczające, dlatego dodatkowe źródła są niezbędne.

Dr n. med. Tomasz Maciejewski, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka

Od lat narastają problemy instytutów. O poprawie sytuacji szpitali klinicznych rozmawia się w Polsce od 2006 roku. Jako że mamy więcej personelu i lepszy jakościowo sprzęt, już wtedy pojawił się pomysł, aby przeliczać wycenę świadczeń przez współczynnik 1,3. Jeśli w powiecie dana procedura wyceniona jest na 100 punktów, u nas powinna mieć wartość 130 punktów. Nawet w wymogach NFZ mamy zapisaną większą liczbę personelu niż szpital powiatowy, zatem logiczne jest, że wyceny powinny to uwzględniać. Mówiąc krócej, odpowiedzią jest referencyjność i dostosowana do niej wycena świadczeń. Ale nie tylko. Ważne jest również, żeby określone, najbardziej skomplikowane procedury były wykonywane tylko w konkretnych ośrodkach. Obecnie w Polsce wszystko wykonywane jest wszędzie. Traci na tym pacjent, ponieważ nie jest optymalnie leczony, i płatnik, który za te same procedury musi zapłacić dwa razy, jeśli po leczeniu w szpitalu na najniższym szczeblu i tak pacjent w efekcie trafia do instytutu. NFZ płaci za źle wykonane leczenie, a następnie za leczenie powikłań. Można przecież takich sytuacji uniknąć.

Instytuty prowadzą kursy w ramach szkolenia podyplomowego lekarzy. Uważam, że CMKP powinno mieć na ten cel większe budżety.

Kolejny pomysł jest taki, aby wykorzystać instytuty w zakresie zdrowia publicznego. W Ministerstwie Zdrowia są do tego przymiarki. Poprzednie ekipy nie dostrzegały naszego potencjału, obecna zaczyna włączać instytuty do działania w ramach Narodowego Programu Zdrowia. I na zadania z zakresu zdrowia publicznego powinno być dodatkowe finansowanie.

Innym problemem, z którym się zmagamy, są niezapłacone nadwykonania z lat ubiegłych. Nasz instytut np. nie otrzymał jeszcze zaległych 7 mln zł, głównie z lat 2012-2013. Podejrzewam, że w podobnej sytuacji jest większość jednostek klinicznych w kraju. Rozwiązanie to zniesienie limitów na niektóre świadczenia. Tym bardziej że jeśli chodzi o wady u dzieci, znamy wskaźniki i wiemy, ile takich dzieci przyjdzie na świat. Łatwo więc wyliczyć, jakie środki są potrzebne na zaopatrzenie noworodków. Określenie pakietu świadczeń, które nie będą objęte limitem, bo muszą być wykonane ze względów medycznych w określonym terminie, jest jak najbardziej wskazane.

Prof. Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, gubernator i członek prezydium Europejskiej Federacji Szpitali HOPE

Polskie szpitale mają do dyspozycji wielokrotnie niższe środki finansowe niż szpitale wielu krajów UE i są to proporcje porażające. Szpital UMC w Lublanie ma budżet 1,9 mld zł, Szpital AKH w Wiedniu – 4,2 mld zł, Szpital Regionalny w Niort (Francja) – 1,1 mld zł, Szpital Uniwersytecki w Arhus w Danii – 3,1 mld zł, a największy niemiecki szpital Charité w Berlinie ma zawrotny budżet sięgający 6,3 mld zł. W tym zestawieniu największy pod względem przychodów polski szpital, czyli Szpital Uniwersytecki w Krakowie, z budżetem 644 mln zł wypada po prostu fatalnie.

Z danych uzyskanych z ogólnodostępnych źródeł wynika, że budżet Centrum Zdrowia Dziecka (550 łóżek, 2200 pracowników) wynoszący 143 mln zł rocznie jest dziesięciokrotnie niższy od budżetu szpitala dziecięcego w Liverpoolu (Alder Hey Children’s Hospital, 309 łóżek, 2580 pracowników), którego budżet wynosi po przeliczeniu wielką sumę 1,12 mld zł. Jeden z największych szpitali dziecięcych w USA (Cincinnati Children’s Hospital, 514 łóżek, 12 680 pracowników) ma astronomiczny budżet w wysokości 8,2 mld zł.

Polska Federacja Szpitali zwraca uwagę, że dochód narodowy brutto na mieszkańca w Polsce wynosi ok. 26 tys. dol., w Wielkiej Brytanii 41 tys. dol., a w USA 51 tys. dol. Tak więc proporcje dochodu narodowego wynoszą mniej więcej 1:2 (Polska:Wielka Brytania:USA), a proporcje budżetów porównywalnych referencyjnych szpitali pediatrycznych 1:10! (Polska:Wielka Brytania) oraz 1:57! (Polska:USA).

Polska Federacja Szpitali przypomina, że budżety polskich szpitali w stosunku do szpitali niemieckich, duńskich czy francuskich są mniej więcej 10 razy niższe, podczas gdy polskie społeczeństwo, grupy zawodowe oraz instytucje państwowe mają w stosunku do polskich szpitali identyczne oczekiwania jak społeczeństwo na Zachodzie. Apelujemy o zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia w naszym kraju, w tym szczególnie o zmniejszenie rażących dysproporcji w stosunku do szpitali na Zachodzie oraz o dostosowanie wymagań do możliwości finansowych szpitali.

Medium 13314

Do góry