ABSURD 5.

Lekarzom najbardziej we znaki dają się przepisy dotyczące wypisywania recept. Według ustawy refundacyjnej lekarz musi mieć receptę na każdy zakres umowy z NFZ. Przykład: udzielający świadczeń w ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, leczenia szpitalnego oraz nocnej i świątecznej POZ powinien mieć trzy różne bloczki recept, niczym się od siebie nieróżniące. – NFZ mógłby wydawać recepty na konkretnego lekarza i jego prawo wykonywania zawodu. Bo później, gdy dopatrzy się nieprawidłowości w obiegu kilku numerów recept od tego samego lekarza, są nieprzyjemności i kary finansowe nakładane na placówkę – tłumaczy Marek Twardowski.

ABSURD 6.

Duża część raportu jest poświęcona także kształceniu lekarzy i trudnościom, które napotykają, robiąc specjalizację. Brakuje wystarczającej liczby miejsc specjalizacyjnych i szkoleniowych. Jest to szczególnie widoczne w specjalizacjach lekarsko-dentystycznych. Taka sytuacja zmusza lekarzy dentystów do korzystania z oferty niezwykle drogich certyfikowanych kursów. Z kolei lekarze przebywający na długich stażach blokują innym miejsca szkoleniowe.

Eksperci wskazują, iż jest nierównomierny dostęp do specjalizacji w poszczególnych województwach, a same programy specjalizacji w jednostkach prowadzących nie są uaktualniane na bieżąco w miarę postępu wiedzy w danej dziedzinie medycyny. Panaceum ma być regularna aktualizacja programów specjalizacji, uwzględniająca analizy towarzystw naukowych czy konsultantów krajowych oraz lekarzy, którzy państwowy egzamin specjalizacyjny z danej dziedziny zdali ze skutkiem pozytywnym w roku poprzedzającym.

Zdaniem prof. dr. hab. med. Romualda Krajewskiego, wiceprezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, z liczbą rezydentur nie jest aż tak źle: – Często miejsca rezydenckie są niezapełniane, zwłaszcza w dziedzinach medycyny uznanych przez ministra zdrowia za priorytetowe, czyli medycyna rodzinna, geriatria i interna itd. Młodzi ludzie wolą wybierać inne specjalizacje, z którymi wiąże się później lepsze uposażenie – mówi. Pożądaną specjalizacją jest np. kardiologia. Prof. Krajewski podkreśla jednak, że ograniczeniem jest regulacja prawna, wedle której w danym naborze młody lekarz może złożyć wniosek o przyjęcie tylko na jedną specjalizację. Nie może wybrać alternatywnej. Gdy się nie dostanie na tę pierwszą, musi czekać pół roku na kolejny nabór.

Autorzy wskazują także, że istnieje problem z finansowaniem rezydentur – nie ma realnej zachęty dla placówek opieki zdrowotnej do starania się o akredytację i prowadzenia szkolenia specjalizacyjnego. Ministerstwo Zdrowia wypłaca podmiotom prowadzącym szkolenie z opóźnieniem pieniądze przeznaczone na finansowanie pensji rezydenckich. W konsekwencji w wielu jednostkach powoduje to opóźnianie wypłat wynagrodzeń dla rezydentów albo np. zarządzający przychodniami rodzinnymi muszą brać kredyt na ten cel. W związku z tym resort zdrowia powinien finansowo promować jednostki szkolące lekarzy, np. poprzez wyższe wartości umów z NFZ, ulgi podatkowe. A źródłem finansowania pracy lekarzy w trakcie specjalizacji mógłby być specjalny fundusz.

Okazuje się jednak, że rezydentury nie są już wcale takie atrakcyjne. – Są słabo wynagradzane. Młody człowiek, który jest np. na etapie zakładania rodziny, woli zatrudnić się w kilku miejscach, np. szpitalu i przychodni, bo jest to bardziej opłacalne. Rezydentura pozwala mu zaś na pracę tylko w jednej placówce. Ewentualnie może dorobić dodatkowo nocnymi dyżurami – mówi prof. Krajewski.

Inna sprawa, że szpitale też niechętnie zatrudniają lekarzy w trakcie specjalizacji, gdyż nie są oni w pełni dyspozycyjni. Muszą przecież uczestniczyć w kursach specjalizacyjnych.

∗∗∗

Źródło problemów opisanych w raporcie zdaniem prawników tkwi w złej jakości tworzonego prawa. – Ustawodawstwo jest pisane na kolanie, nieprecyzyjnie. Jedna ustawa jest nowelizowana kilkanaście razy w ciągu dwóch-trzech lat. Stąd później takie problemy. Sytuację poprawiłoby wprowadzenie klauzuli, że w razie wątpliwości przepisy trzeba interpretować na korzyść pacjenta – podsumowuje Paulina Kieszkowska-Knapik.

Do góry