Wielką niewiadomą w sieci szpitali finansowanych ryczałtem pozostają nadwykonania. Eksperci zastanawiają się, czy NFZ będzie płacił chociażby za procedury ratujące życie wykonane ponad limit przewidziany w kontrakcie.

– Może się okazać, że pod koniec roku placówki będą ograniczały przyjęcia. Zwłaszcza gdy się okaże, że dodatkowych pieniędzy nie będzie. A takie ryzyko istnieje, szczególnie w powiatach, gdzie szpitale są zwykle najbardziej niedofinansowane. Starostowie mogą naciskać na dyrektorów szpitali, aby nie przyjmowali już pacjentów spoza rejonu – mówi Jerzy Gryglewicz. Jego zdaniem oznaczałoby to powrót do rejonizacji.

Ryczałtem miałaby być też finansowana ambulatoryjna opieka specjalistyczna. Poszczególne poradnie specjalistyczne, według pomysłów ministra Radziwiłła, także znajdą się w systemie zabezpieczenia szpitalnego. Szczegóły tego rozwiązania są jednak na razie także zagadką. Równolegle bowiem z projektem noweli ustawy o świadczeniach rząd pracował nad ustawą o podstawowej opiece zdrowotnej. Jej projekt zakłada m.in., że częścią budżetu na AOS będą dysponować lekarze rodzinni. Pytanie tylko, czy zechcą pacjentów kierować do specjalistów i płacić za to, wydzielając pieniądze z finansów przychodni, czy też łatwiej będzie im od razu napisać skierowanie na zabieg do szpitala. – W ten sposób nie zmniejszymy liczby hospitalizacji. Tymczasem większość świadczeń powinna być wykonywana w ambulatoriach, bo tam jest taniej i szybciej – mówi Jerzy Gryglewicz.

Przepisy dotyczące sieci szpitali mają wejść w życie w tym roku, ale prawie wszystkim szpitalom umowy z NFZ wygasną dopiero pod koniec czerwca przyszłego roku. By uniknąć chaosu, placówkom zakwalifikowanym do systemu od 1 lipca 2017 roku dotychczasowe umowy z funduszem automatycznie przekształci się w nowe. Na te oddziały i jednostki, które znajdą się w sieci.

Budowa uporządkowanej sieci szpitali – jak uzasadnia minister Radziwiłł – będzie służyła temu, by ograniczyć placówkom możliwość ubiegania się o kontrakt z NFZ. Jego zdaniem udowodnienie w trakcie konkursu, że szpital spełnia standardy wykonywania świadczeń określone przez NFZ to za mało, by partycypować w wydatkowaniu publicznych pieniędzy na zdrowie. Czyli rząd chce odciąć część placówek od podziału tortu, jakim jest budżet NFZ.

Prywatne szpitale odczytują tę zapowiedź jednoznacznie. – Obecne kierownictwo resortu zdrowia dąży przecież do tego, aby to w nas uderzyły te rozwiązania i abyśmy nie uczestniczyli w publicznym systemie finansowania świadczeń. Teraz wiele podmiotów jest w budowie i nie spełnią one kryterium dwuletniego posiadania kontraktu z NFZ przed wejściem do sieci szpitali – mówi Dobrawa Biadun, ekspert Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Podkreśla jednocześnie, że zmiany będą promować molochy, gdzie świadczenia niekoniecznie są wykonywane efektywnie. – Prywatni za te same pieniądze świadczą usługi taniej i efektywniej – mówi.

Do góry