ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Myślę, że jednak mają one sens. Jest niemal zasadą, że kiedy komisja wydaje orzeczenie po myśli jednej strony, druga strona natychmiast podważa werdykt.
Jeśli strona nie zgadza się z orzeczeniem zespołu orzeczniczego I instancji, wówczas występuje po raz drugi do komisji wojewódzkiej z prośbą o ponowne rozpatrzenie sprawy. Powoływany jest nowy zespół orzekający. Rozstrzygnięcie II instancji powinno zamknąć sprawę. Jednak zwykle trafia ona do sądu, gdzie jej rozpatrywanie zaczyna się od nowa. Gdyby istniał system odszkodowań, takich sytuacji byłoby mniej. Dlatego uważam, że system odszkodowań powinien powstać. Liczę na dyskusję w tej sprawie.
Niebezpieczne zwolnienie z opłat
Kolejny postulat dotyczy odpłatności – obecnie koszt złożenia wniosku wynosi 200 zł. Przegrana strona pokrywa także koszty opinii biegłego. Pojawiają się jednak głosy o zwolnieniu wnioskodawców z tych kosztów w niektórych sytuacjach. W moim odczuciu to nie byłoby słuszne. W rezultacie każdy pacjent po wyjściu od lekarza automatycznie składałby wniosek do komisji, ponieważ nie miałby nic do stracenia, a mógłby wiele zyskać. Uważam, że koszty nie są wysokie i zapobiegają takiemu niebezpieczeństwu.
Nie formularz, lecz rozmowa
Z perspektywy pracy komisji widać wyraźnie, jakie błędy popełniają lekarze najczęściej. Pierwszym z nich jest to, że za mało wyjaśniają pacjentom, za mało mówią o czekającym ich leczeniu. Zamiast tego wręczają do podpisania formularze świadomej zgody, w których zawarto wszystkie możliwe powikłania planowanego leczenia. Ale formularz nie zastąpi rozmowy.
Pacjent podpisze, że został poinformowany. Jednak później podczas prowadzonego postępowania bardzo często podkreśla, że lekarz nic mu nie wytłumaczył, a z formularzem nie miał czasu się zapoznać. Oczywiście, jeśli pacjent podpisał zgodę, nie może się tłumaczyć w ten sposób. Jednak ten motyw powtarza się tak często, że nie można nie wyciągnąć wniosku: za mało poświęcamy pacjentowi czasu, aby rozwiać jego wątpliwości, wytłumaczyć, że żaden zabieg nie jest w 100 proc. bezpieczny. W moim przekonaniu rozmowa pozwoliłaby uniknąć wielu nieporozumień.
Więcej empatii
W pracach komisji często przewija się jeszcze jeden wyraźny wątek – niewielka empatia ze strony podmiotów leczniczych. Pacjent wychodzi ze szpitala, ale nie zawsze dostaje receptę, nie zawsze wie, co ma dalej robić. Zbyt rzadko otrzymuje informację, że np. po tygodniu powinien zgłosić się do kontroli. A jeśli pojawi się krwawienie, ma niezwłocznie przyjechać i zostanie przyjęty na oddział. Pacjent pozostawiony sam sobie niejednokrotnie tuła się po nieodpowiednich miejscach, a jego stan się pogarsza. Dotyczy to niestety oddziałów wszystkich specjalności.
Dokumentacja jest najważniejsza
Lekarze muszą zdać sobie sprawę z tego, że gdy pacjent składa skargę, to kluczowym dowodem jest dokumentacja. Jeżeli jest ona prawidłowo prowadzona, najczęściej nie ma podstaw do podważenia postępowania lekarza. Jeśli natomiast pisana jest na kolanie, to wszelkie braki działają na niekorzyść lekarza.
Mimo wszystko sądzę, że powołanie komisji to był dobry krok. Spraw stale przybywa. Należy jednak udoskonalać ich działanie.