O tej sytuacji wiedzą młodzi lekarze i to odstrasza ich skutecznie od tej specjalizacji. Rezydentów jest coraz mniej, prawie nie ma ich w ogóle. Gdyby nie lekarze emeryci, liczba 48 specjalistów w województwie mazowieckim zmalałaby o 10 osób.

Braki są tak duże, że nawet w prywatnych poradniach pacjenci czekają kilka miesięcy na wizytę.

Liczę na to, że Ministerstwo Zdrowia wysłucha nas i zareaguje zdecydowanie i szybko. Tym bardziej że prostymi decyzjami można w pewnym stopniu poprawić sytuację. Postulujemy likwidację skierowań do psychologa i psychoterapeuty. Obecnie musi je wystawić lekarz psychiatra, przez co czas oczekiwania na przyjęcie do psychoterapeuty lub psychologa wydłuża się o kolejne 3-6 miesięcy. To kuriozum, żeby pacjent, który potrzebuje pomocy, czekał najpierw kilka miesięcy na wizytę do lekarza psychiatry, aby otrzymać skierowanie na psychoterapię. W nowoczesnym społeczeństwie taka zasada jest nie do przyjęcia. Zniesienie skierowań znacznie poprawiłoby dostępność do specjalistycznej pomocy.

Konieczne zmiany w rezydenturach

Kolejnym rozwiązaniem, które byłoby odpowiedzią na niedobór lekarzy, jest wprowadzenie możliwości otwarcia drugiej rezydentury po zakończeniu pierwszej, psychiatrycznej. Wielu psychiatrów chce się szkolić, ale obecnie musi to pogodzić z pracą etatową, co jest trudne, bo odbywanie staży zależy od tego, kiedy pracodawca ich zwolni.

Gdyby MZ umożliwiło psychiatrom rezydenturę, zachęciłoby lekarzy do kształcenia się w tej dziedzinie.

Psychiatria jest niedofinansowana, NFZ próbuje zwiększać stawki, ale wzrost jest symboliczny.

Nie zmienia to ubogich warunków, jakie u nas panują w porównaniu z innymi dziedzinami medycyny. To zawsze budzi zdziwienie osób, które do nas przyjeżdżają po raz pierwszy. Jeden z dziennikarzy napisał, że gabinet lekarski oddziela ścianka z dykty. Faktem jest, że jedyny w województwie oddział musiał być wyposażony w łóżka przez WOŚP. Po prostu psychiatria jest tak deficytowa, że o nowym wyposażeniu nie ma mowy. Przyczyną tego są błędne wyceny – NFZ płaci za osobodni, a nie za wykonane procedury. Wniosek? Nie liczy się to, jak leczymy dziecko, tylko to, że jest ono w szpitalu.

Uważam, że każda procedura wykonana przy dziecku powinna być wyceniona i opłacana przez NFZ tak jak w innych dziedzinach medycyny.

Decydenci najwyraźniej nie zdają sobie sprawy, że od tego, jaką opieką otoczą dzieci, zależy to, jakie problemy będzie miało społeczeństwo dorosłe. Badania amerykańskie mówią, że jeśli nie wdraża się programów profilaktycznych, nie dba o zdrowie psychiczne niemowląt i małych dzieci, to w przyszłości płaci się dużo wyższą cenę, bo zaburzenia zachowania odczuwa całe społeczeństwo.

Tego jednak wygodniej jest nie zauważać, a problem przerzucić na małą grupkę lekarzy i rodziców. Więc choć prace nad reformą trwają, a wiceminister Zbigniew Król wykazuje dużą determinację, jestem sceptyczna wobec tego, czy szybko zobaczymy rezultaty.

Reforma przewiduje trójstopniowe leczenie pacjentów, przy czym najniższym poziomem jest szkoła. Decydujący nie będą więc lekarze, ale kadry w oświacie. To jest podstawa, aby reforma się powiodła.

Żeby jednak profesjonalnie pomagać dzieciom z zaburzeniami psychicznymi, trzeba znać psychopatologię ich zaburzeń psychicznych. Pracownicy oświaty są inaczej wykształceni – potrafią rozpoznawać zaburzenia związane z edukacją. Natomiast żeby się orientować, które dzieci jakiej pomocy wymagają, trzeba zdobyć także doświadczenie kliniczne. Planowane jest kształcenie pracowników, na przykład kurs psychoterapeuty, który trwa cztery lata, przy czym psychoterapeuta będzie w pełni wyszkolony dopiero po kilkunastu latach.

Zweryfikować listę placówek

W województwie mazowieckim przewidziano utworzenie 200 ośrodków na podstawowym poziomie. Jeśli każdy będzie zatrudniać cztery osoby, należy przeszkolić 800 osób. Jest to zadanie na lata.

Obecnie bardzo ważna jest rola lekarzy POZ. Powinni oni dysponować przynajmniej wiarygodnymi informacjami, gdzie mogą kierować pacjentów. Sprawdziłam w NFZ – na liście placówek, które w województwie mazowieckim mają kontrakt na usługi w tym zakresie, znajduje się około 100 poradni. Kłopot w tym, że w mojej ocenie ta lista jest niewiarygodna. Gdyby rzeczywiście aż tyle poradni świadczyło specjalistyczną pomoc dla dzieci i młodzieży, nie mielibyśmy takiego problemu. Kłopot w tym, że to są poradnie tylko na papierze. Bardzo chciałabym sprawdzić, która z nich rzeczywiście działa i jaki jest zakres oferowanej pomocy, ale jest to dla mnie jako konsultanta wojewódzkiego niewykonalne. Tych miejsc jest za dużo, bym mogła skontaktować się z każdą placówką i zweryfikować tę listę. Uważam jednak, że należy to zrobić i powinno to być zadaniem służb socjalnych. Bez tego, jeśli lekarz POZ wydrukuje listę ze strony internetowej NFZ i poda ją rodzicom, nie ma gwarancji, że uzyskają oni pomoc.

Do czasu aż taka lista powstanie, wszelkie apele do kolegów pediatrów i lekarzy rodzinnych, aby przede wszystkim kierowali chorych na leczenie ambulatoryjne, są oderwane od rzeczywistości. A skutkiem jest właśnie to, że 70 proc. chorych na izbach przyjęć nigdy wcześniej nie otrzymało specjalistycznej pomocy. Jest to nasz polski dramat, zaniedbanie i wstyd.

Konieczne są działania systemowe obejmujące dzieci już od urodzenia, ponieważ na przykład choroby ze spektrum autyzmu (ich liczba zwiększyła się 20-krotnie w ostatnich latach) dotyczą dzieci w wieku niemowlęcym. Słabym punktem reformy jest to, że okres wczesnodziecięcy całkowicie pominięto. Tymczasem np. zaburzenia więzi, które kształtują się w pierwszych trzech miesiącach życia, rzutują na szereg zaburzeń psychicznych i na prawidłowy rozwój osobowości. To obszar działań, w którym powinni porozumieć się psychiatrzy dziecięcy, położnicy i pediatrzy. Są sprawdzone wzorce światowe, skorzystajmy z nich.

Do góry