ŚWIĄTECZNA DARMOWA DOSTAWA od 20 grudnia do 8 stycznia! Zamówienia złożone w tym okresie wyślemy od 2 stycznia 2025. Sprawdź >
Analiza
Diagności laboratoryjni: Szybciej pracować się nie da
O potrzebach, realiach i perspektywach laboratoriów diagnostycznych w czasie pandemii z dr n. med. Matyldą Kłudkowską, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych, rozmawia Ryszard Sterczyński
MT: W październiku ub.r. mówiła pani o potrzebie docenienia pracy diagnostów. Można powiedzieć, że marzenia się spełniają – jesteście na pierwszej linii frontu z pandemią.
Dr Matylda Kłudkowska: Pandemia pokazała, że system ochrony zdrowia bez diagnostów laboratoryjnych funkcjonować nie może. Nasza praca nie stała się ważna dopiero dzisiaj, bo na co dzień pracujemy z wirusami, wieloopornymi bakteriami, grzybami, bardzo groźnymi patogenami, takimi jak prątki gruźlicy, malaria itp. Mimo to od 30 lat żaden rząd nie znalazł uznania dla diagnostów laboratoryjnych. Ustawa „O diagnostyce laboratoryjnej”, która weszła w życie w 2001 roku, jedynie uporządkowała sposób naszego zatrudnienia. Uważamy, że Ministerstwo Zdrowia, rozmawiając z innymi grupami zawodowymi, docenia je w większym lub mniejszym zakresie, a nas pomija.
MT: Jak musieliście przeorganizować pracę w krajowym systemie laboratoriów diagnostycznych w momencie wystąpienia COVID-19?
M.K.: Pandemia koronawirusa wywróciła system ochrony zdrowia do góry nogami. Nikt nie był na nią przygotowany – ani na skalę zachorowań, ani tym bardziej zgonów.
Ten proces reorganizacji widziałam jedynie jako uczestnik pewnego obszaru medycznego, nie uczestniczyłam w planowaniu i powstawaniu sieci laboratoriów. Pierwszym laboratorium, które podjęło się badań nad koronawirusem, był NIZP-PZH o naj-wyższym stopniu referencyjności. W Polsce nie ma jednak sieci laboratoriów referencyjnych, bo ku zdziwieniu WHO tak duży kraj nie zorganizował jej do tej pory. Następnym etapem było poszerzenie listy laboratoriów o te, które kilka lat wcześniej przeszły akredytację, a były umiejscowione w wojewódzkich stacjach epidemiologicznych. Jednocześnie trafiło wtedy do nich dużo sprzętu, zostały dość mocno doposażone.
MT: A jak jest teraz?
M.K.: Powstanie szpitali jednoimiennych powinno być niemal automatycznie związane z wyposażeniem ich w odpowiednie urządzenia do wykonywania badań w kierunku koronawirusa. Na miejscu powinna odbywać się w nich diagnostyka, co przyspieszyłoby cały proces leczenia. W niektórych szpitalach miało to miejsce, w innych nie. Czy to dobrze, czy źle – przyjdzie ocenić po pandemii.
MT: Na czym polega procedura diagnostyczna koronawirusa?
M.K.: Mamy do czynienia z wirusem osłonkowym, jego genom to jednoniciowe RNA o dodatniej polarności, złożone z prawie 30 tys. nukleotydów, co czyni go jednym z największych wirusów RNA. COVID-19 to nowa jednostka chorobowa, której diagnostyka jest niestety skomplikowana i czasochłonna.