T.H.: Tak, wszystkich specjalności oraz pielęgniarek. Nauka o zdrowiu, zdrowym stylu życia będzie realizowana w szkołach, począwszy od podstawówki. Tak się robi na świecie i to się sprawdza, a u nas jest to lekceważone. Narodowy Program Chorób Układu Krążenia zakłada plan wspólnych działań z Ministerstwem Edukacji i Nauki, zmiany w programach nauczania. Jest to zaplanowane na wszystkich poziomach edukacji, bo inaczej, jak już wiemy, nie będzie efektu, o który nam chodzi.

Jak tylko program zostanie uruchomiony, szczegóły realizacji będą ustalane z odpowiednimi resortami i organizacjami, a także NFZ. Jest już projekt, a działania są rozpisane na 10 lat. Realizacja ma ruszyć w tym roku, w momencie – jak wspomniałem − ukazania się rozporządzenia Rady Ministrów o uruchomieniu programu. Realizacja wymaga pilnych działań, zwłaszcza w okresie postpandemicznym i w obliczu długu zdrowotnego.

Taki ogromny program wymaga działań przygotowawczych. Chcemy m.in. zbadać, jak wygląda aktualna sytuacja zdrowotna w społeczeństwie. W tym celu będzie realizowane badanie WOBASZ – Wieloośrodkowe Badanie Zdrowia Społeczeństwa (trzecie już organizowane przez NIKard w ciągu ostatnich 30 lat), zaprojektowane według zasad epidemiologicznych, a jego wyniki pozwolą potwierdzić lub zmodyfikować założenia programu, o którym mówimy. Od tego badania zaczynamy już w tym roku. Dzięki danym z WOBASZ będziemy mogli ocenić w przyszłości także skuteczność działań NPChUK.

MT: Pewne zmiany już się rozpoczęły, mam na myśli pilotażowy program koordynowanej opieki kardiologicznej.

T.H.: Tak, już toczy się zmiana w organizacji opieki kardiologicznej – to ta część programu, która dotyczy koordynowanej opieki, chodzi o realizację leczenia w ramach Krajowej Sieci Kardiologicznej. Pilotaż działa na Mazowszu od ubiegłego roku [pisaliśmy o tym w MT 5/2021 w artykule „Pilotaż koordynowanej opieki kardiologicznej ruszył na Mazowszu” − red.]. Ministerstwo wysłuchało sugestii Krajowej Rady ds. Kardiologii i przyspieszyło prowadzenie pilotażu, włączając do niego 5 kolejnych województw: pomorskie, łódzkie, małopolskie, śląskie i wielkopolskie, których liderzy kardiologii zgłosili chęć przyłączenia się do projektu. Uważam, że nie należy czekać do końca pilotażu dla Mazowsza zaprojektowanego na półtora roku, tylko włączać kolejne województwa i szybko reagować na to, czy realizacja sprawdza się ze wstępnymi założeniami projektu i ewentualnie je modyfikować. Przypomnę, że dzięki Krajowej Sieci Kardiologicznej mają się skrócić kolejki do kardiologów.

MT: Co już pokazał pilotaż mazowiecki?

T.H.: Uczestniczy w nim ponad 1000 pacjentów i ponad 90 ośrodków POZ na Mazowszu. Z realizowania założeń koordynowanej opieki kardiologicznej zadowoleni są zarówno pacjenci, jak i lekarze, dlatego że daje to możliwość szybkiego kontaktu pacjenta z lekarzem, w ciągu miesiąca. Chodzi nie tylko o przyspieszenie diagnostyki i leczenia, ale też zapewnienie bezpieczeństwa pacjentom oczekującym w długich kolejkach na wizytę. Należy wyłonić tych, którzy potrzebują najbardziej i najpilniej pomocy kardiologa. Kardiolog ma być konsultantem, tak jak ma to miejsce w krajach zachodnich, ma stawiać rozpoznanie, proponować nowoczesne leczenie, a na stałą opiekę pacjent ma wracać do lekarza POZ. W ten sposób zwalnia miejsce dla następnych chorych. Widzimy, że zwiększa się zainteresowanie udziałem w pilotażu i pacjentów, i ośrodków.

MT: Jakie jeszcze zadania znajdą się w Narodowym Programie Chorób Układu Krążenia?

T.H.: Finansowanie innowacyjnych terapii i leków. W kardiologii od wielu lat nie wprowadzano nowych leków na listę refundacyjną. Pierwszym przełomowym i sygnalizującym dobre zmiany momentem jest 1 maja br., kiedy to na listę refundacyjną zostały wprowadzone flozyny − leki na cukrzycę, które jednocześnie mają bardzo pozytywne działanie u pacjentów kardiologicznych, zwłaszcza z niewydolnością serca. Chciałbym, żeby oferta leczenia była dla polskich chorych taka jak w bogatszych krajach zachodnich, żeby na listę refundacyjną zostały wprowadzone jeszcze inne grupy leków, zwłaszcza przeciwmiażdżycowe, obniżające stężenie cholesterolu. Nie wykluczam, że finansowanie refundacji (przynajmniej częściowo) można zaproponować również ze środków NPChUK.

Oprócz wymienionych wcześniej działań, tych najważniejszych (żmudnych i nielubianych, takich jak zdrowie publiczne i prewencja), planowane są działania bardziej wymierne, które dadzą szybsze rezultaty, czyli wprowadzanie nowych leków i technologii.

MT: Jakich nowych technologii potrzebujemy?

T.H.: Na przykład zastawkowych. Wynika to trochę z tego, że społeczeństwo się starzeje, ale też z sukcesu kardiologii − ludzie żyją dłużej, przeżywają zawały, ale wtedy pojawiają się u nich powikłania, np. niewydolność serca. Przezcewnikowe (nieoperacyjne) technologie zastawkowe nie są finansowane przez NFZ w pełnym zakresie. Potrzebne jest szerokie finansowanie np. wszczepienia lub plastyki zastawki trójdzielnej czy zastawki mitralnej. Zabiegi na zastawce trójdzielnej w ogóle nie są finansowane, a mitralnej w bardzo ograniczonym zakresie. Ich finansowanie, mam nadzieję, będzie włączone do NPChUK.

W programie zaplanowanym na 10 lat wprowadzenie zbyt dużej liczby konkretów już na początku byłoby błędem. Program musi być elastyczny. Umożliwiać włączanie nowych innowacyjnych terapii, które dopiero się pojawią. Dla przykładu: zabiegi wszczepiania zastawki aortalnej przeprowadza się w Polsce za rzadko, a chcemy, żeby było ich więcej. W Europie Zachodniej zabiegi zastawkowe już dzisiaj w wielu krajach częściej wykonuje się przezskórnie, tj. przezcewnikowo, niż podczas operacji na otwartej klatce piersiowej. Tu do wskazań trzeba podchodzić ostrożnie – potrzebne będą polskie wytyczne obowiązujące wszystkich kardiologów.

Medium 10074

MT: Dlaczego?

T.H.: Ponieważ nie jest to idealne rozwiązanie dla każdego pacjenta. U młodszych osób to może być zły wybór, bo zastawka ulega degeneracji i po 5-10 latach trzeba wykonać kolejny zabieg. Owszem, można zrobić drugi zabieg bez rozcinania klatki piersiowej, ale trzeciego już nie. Wynika to z techniki jego przeprowadzania – nową zastawkę wkłada się w zastawkę o mniejszej średnicy, co powoduje, że nie ma miejsca na kolejną zastawkę. A przy rozcięciu klatki piersiowej można włożyć większą zastawkę albo operować skutki chorób współistniejących, np. choroby wieńcowej, poszerzenie/tętniak aorty. Jeśli zaczynamy od razu od zabiegu przezcewnikowego, to potem kończy się możliwość wykorzystania tej małoinwazyjnej opcji terapeutycznej, która u starszych osób byłaby bezpieczniejsza. Cała korzyść, którą uzyskaliśmy na początku (leczenie przezcewnikowe u młodej osoby), zostanie zniweczona na końcu, bo i tak klatkę piersiową trzeba będzie rozciąć − najgorzej, że w bardziej zaawansowanym wieku. Na dodatek, jeśli tego rodzaju operację zastawkową robi się bardzo wcześnie (u bardzo młodych pacjentów), to degeneracja przyspiesza, bo to jest zależne od tempa metabolizmu.

Mówi się nieładnie, że starzy ludzie są wapniakami. I to prawda, bo na starość wszystko wapnieje (naczynia, zastawki).

MT: Czy prowadząc zdrowy, aktywny tryb życia, dbając o siebie, można nie stać się wapniakiem?

T.H.: Można żyć dłużej i doczekać starości w lepszej formie, jeśli pamiętamy o profilaktyce i powstrzymywaniu czynników ryzyka. Wszyscy stajemy się wapniakami, ale warto opóźniać ten proces i mieć przyjemniejszą starość.

Zdjęcie: Tomasz Zagórski, ilustracja: Viktoriia Miroshnikova/iStock/Getty Images Plus/Getty Images

Do góry